Przepisy jasno określają, że karetka, radiowóz lub pojazd innych służb jest uprzywilejowany tylko wtedy, gdy jednocześnie wysyła niebieskie sygnały świetlne i sygnały dźwiękowe o różnych tonach.
Jeśli pojazdy takie podróżują w kolumnie, pierwszy i ostatni z nich musi dodatkowo wysyłać czerwone sygnały świetlne (te jadące pośrodku kolumny nie muszą wydawać żadnych sygnałów). Tylko wtedy samochody służb są uprzywilejowane. Nie wystarczy świecący na niebiesko kogut na dachu. Warto jednak pamiętać, że pojazd uprzywilejowany nie ma bezwzględnego pierwszeństwa w każdej sytuacji. Jego kierowca musi zachować tzw. szczególną ostrożność.
Kierowcy mają obowiązek ułatwić przejazd pojazdom jadącym na sygnale. Niezastosowanie się do tego nakazu grozi mandatem w wysokości 300 złotych oraz pięcioma punktami karnymi. Sposób, w jaki należy ustępować pierwszeństwa, jest uzależniony od sytuacji. Czasem wystarczy trzymanie się krawędzi drogi, w innych sytuacjach należy wykorzystać zatoki przystankowe czy pobocza. Policja nie ma prawa ukarać kierowcy, który ustępując np. karetce, złamie przepisy.
Obowiązek ustąpienia pierwszeństwa pojazdom uprzywilejowanym dotyczy również pieszych i rowerzystów. Nie wolno przechodzić przez przejście dla pieszych wtedy, kiedy nadjeżdża np. radiowóz na sygnale.
Kierowca pojazdu uprzywilejowanego może, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności, nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych. Jest to możliwe, gdy uczestniczy:
W praktyce oznacza to, że kierowcy pojazdu uprzywilejowanego nie obowiązują ograniczenia prędkości, zakazy wjazdu, zakazy wyprzedzania, światła, etc.
Kluczowe jest jednak sformułowanie "pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności". Trudno bowiem udowodnić, że kierowca pojazdu uprzywilejowanego, który uczestniczył w wypadku, nie zachował szczególnej ostrożności. Po wypadku prezydenckiej limuzyny w styczniu 2017 roku przepis ten dla Moto.pl komentował Jerzy Dziewulski:
To martwy zapis, prawny bełkot. Nikt nie wie, co to tak naprawdę oznacza. Dla zwykłego kierowcy, który spowoduje wypadek, może to być argument przemawiający za jego winą. Mógł jechać z dozwoloną prędkością, ale nie dostosował jej do panujących warunków, czyli nie zachował szczególnej ostrożności. Z drugiej strony trudno udowodnić pojazdom uprzywilejowanym, że ich kierowcy nie zachowali szczególnej ostrożności. Mogło przecież dojść do wypadku pomimo jej zachowania.
- mówił w rozmowie były szef ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.