Doczekaliśmy się wreszcie konkretnych działań rządu ws. promocji i elektryfikacji polskiego parku maszynowego. Dotychczas w tej kwestii znajdowaliśmy się na szarym końcu Europy. Jedynie lokalne samorządy wychodziły przed szereg i oferowały rozmaite ulgi właścicielom aut elektrycznych. Na przykład, w Spocie z bezpłatnego parkowania mogą korzystać właściciele samochodów elektrycznych i hybrydowych. Wkrótce z wora pełnego prezentów, będzie mógł garściami czerpać każdy Polak.
Projekt ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych został przygotowany przez Ministerstwo Energii. Wiceminister energii Michał Kurtyka poinformował na Twitterze, że przyjęta przez Radę Ministrów ustawa może wejść w życie już w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Ma na celu popularyzację samochodów elektrycznych i zmniejszenie zależności Polski od ropy naftowej. Jeśli pomysł się sprawdzi, na krajowych drogach może zacząć się pojawiać dużo więcej niż dotąd pojazdów elektrycznych. Co ma przekonać Polaków?
Zobacz także: Kiedy służby mogą odholować samochód?
W ostatnich siedmiu latach, w Polsce zarejestrowano zaledwie 906 samochodów elektrycznych (źródło: Samar). Dane ze świata wyglądają bardziej optymistycznie i to na podstawie statystyk obejmujących tylko 2016 i 2017 rok. W zeszłym roku Nissan sprzedał 49 214 tysięcy elektrycznych Leafów (w Europie ponad 18 tysięcy). W pierwszym kwartale 2017 na Starym Kontynencie klientów znalazło ponad 9100 Renault Zoe, 5065 BMW i3 i 6620 Tesli (Model X i S).
Zdecydowanie lepiej sytuacja przedstawia się z hybrydami, których przez siedem lat pojawiło się na polskich drogach aż 38 790. To jednak kropla w morzu globalnego rynku pojazdów z napędem alternatywnym.
Podobnie ma się rzecz z infrastrukturą. W Zachodniej Europie znajduje się 150 tysięcy ładowarek dostępnych w miastach i przy głównych szlakach handlowych.
W Polsce jest niewiele ponad 50 sztuk. Sytuacja ma się jednak dynamicznie zmieniać, bo inwestować w infrastrukturę będą nie tylko spółki Skarbu Państwa, lecz również prywatni inwestorzy.
Greenway w ciągu dwóch lat udostępni 150 punktów szybkiego ładowania. Kilkadziesiąt ładowarek zbuduje Shell przy strategicznych dla transportu trasach. Swoje trzy grosze dołoży też Lidl i lokalne galerie handlowe, kuszące w ten sposób klientów.
To jednak wciąż mało wobec planów Ministerstwa Energii obejmujących najbliższe trzy lata. W projekcie przewidziano budowę 6 tysięcy ładowarek o normalnym napięciu i 400 stacji szybkiego ładowania, uzupełniających 80 proc. pojemności akumulatorów w około 30 minut.
Rząd zamierza wspomagać wolny rynek dopłatami ze środków publicznych, a także przez dodatkowe przepisy. Wynika z nich, że przy nowych apartamentowcach ma powstawać sieć umożliwiająca ładowanie samochodów elektrycznych. Wiele też będzie zależeć od sprawności lokalnych samorządów.
Zobacz także: Czy warto skorzystać z dużych obniżek cen samochodów na koniec roku?
Ustawa o elektromobilności to także wzmianka o paliwach alternatywnych. Póki co, plany w tej kwestii są dość skromne, podobnie jak infrastruktura. Sieć stacji CNG liczy obecnie niespełna 30 punktów, a w ciągu najbliższych 3 lat, pojawi się dodatkowe 70.
Sprężony gaz można zatankować jedynie w dużych miastach i to nie wszystkich. Dystrybutorów nie ma w Łodzi, Szczecinie, Częstochowie, Zakopanem, Olsztynie, Białymstoku, czy Zielonej Górze.
W stolicy funkcjonuje tylko jedna tego typu placówka, a oferta dostępnych samochodów na gaz ziemny jest również ograniczona. Plany ekspansji w tym segmencie ma Volkswagen. Rozszerzenie oferty planuje też Opel. Póki co, klienci mogą wybierać pośród kilkunastu modeli (Fiat, VW, Opel, Skoda i Mercedes).
Kolejny wabik stanowi zwolnienie z podatku akcyzowego. 3,1-procentowa ulga bezterminowo obejmie samochody elektryczne i wodorowe. Do końca 2020 roku skorzystać będą też mogli nabywcy aut hybrydowych. Jakich możemy spodziewać się oszczędności?
E-Golf mogący przejechać w trybie bezemisyjnym około 220-240 kilometrów, został wyceniony w podstawowej specyfikacji na 162 890 złotych. To nie oznacza, że ulga wyniesie 5111 złotych (czyli 3,1% ceny, w rzeczywistości ulga będzie jeszcze niższa), bo importer płaci akcyzę od innej kwoty niż koszt auta w salonie, ale to wyliczenie pokazuje skromność oszczędności.
Światowy bestseller, Nissan Leaf kosztuje 139 tysięcy. W tym przypadku odjęcie 3,1% daje kwotę 4309 złotych. Wciąż niewiele. Ponadto, za cenę zakupu japońskiego "elektryka" można kupić reprezentacyjną limuzynę klasy średniej i z nowoczesnym silnikiem diesla, która na jednym tankowaniu przejedzie nawet 1000 kilometrów.
Oprócz akcyzy, rząd przyjął zmiany w ulgach podatkowych. Decydując się na wchłonięcie auta zasilanego prądem w majątek firmy, przedsiębiorca będzie mógł odliczyć od podatku maksymalnie 30 tysięcy euro tytułem amortyzacji.
Zachód Europy jest w tym względzie bardziej hojny. Hiszpanie mogą liczyć już na starcie na bonifikatę w wysokości 6500 euro. Jeszcze więcej dostają Francuzi, bo tamtejszy rząd przewiduje ulgę w maksymalnej wysokości nawet 10 tysięcy euro.
Zobacz także: Koniec z redukowaniem punktów karnych kursami, ale policja nie zabierze Ci już prawa jazdy
Korzystanie z parkingów w centrach miast wiąże się ze sporym obciążeniem finansowym. W większości aglomeracji godzina postoju kosztuje 3 zł, a mówi się o tym, że koszty mają wzrosnąć.
Z tej opłaty zostaną zwolnieni właściciele samochodów elektrycznych. Dodatkowy bonus stanowi możliwość korzystania z buspasów (do końca 2025), ale z pewnym zastrzeżeniem. Stanie się to realne, jeśli zgodę wyda zarządca drogi. W praktyce może się zatem okazać, że jedynie część pasów przewidzianych dla taksówek i pojazdów komunikacji miejskiej, będzie dostępna dla „elektryków” i to w określonych godzinach.
Rząd da też lokalnym samorządom możliwość tworzenia specjalnych stref czystego transportu, co wygeneruje utrudnienia i opłaty dla użytkowników samochodów z klasycznym napędem.
W myśl nowych przepisów, w centrach miast mają powstać obszary, gdzie wjadą tylko auta elektryczne, wodorowe i te zasilane CNG. Zwolnienie z daniny dotyczy też mieszkańców stref. Pozostali będą musieli uiścić opłatę w wysokości 30 złotych dziennie, która zasili budżet gminy. Nie wiadomo, czy zwolnienie będzie dotyczyło mieszkańców stref, którzy korzystają z różnych samochodów.
Zobacz także: Sprawdzają, z kim się spotykasz, ile masz lat i gdzie parkujesz - tak ubezpieczyciel wylicza OC
Przykład idzie z góry, więc ustawa dotyka również bezpośrednio magistraty. Wraz z początkiem 2020 roku, flota samochodów administracji państwowej, a także gminnej, ma składać się w 10 procentach z pojazdów elektrycznych. To jednak dopiero początek rewolucji, bowiem po trzech latach odsetek wzrośnie do 20, a po pięciu do 50%.
Wielu ekspertów twierdzi jednak, że szansy dla elektromobilności należy upatrywać przede wszystkim w transporcie lekkim i zbiorowym. To właśnie w tej gałęzi, zwrot poczynionych inwestycji następuje najszybciej. Flota elektrycznych autobusów ma liczyć w 2021 roku 5 proc. całości parku maszynowego. Po kolejnych czterech latach, ich ilość zwiększy się do 20, by w 2028 dobić do 30 procent.
To też spora szansa dla polskiego kapitału. Solaris już elektryfikuje polskie miasta swoimi pojazdami, a Ursus w październiku bieżącego roku wygrał przetarg wart 96,5 miliona złotych na dostarczenie 47 12-metrowych autobusów Zielonej Górze. To jednak melodia najbliższej przyszłości, a w Krakowie urzędnicy jako pierwsi w Polsce stworzyli linię, gdzie kursują wyłącznie autobusy elektryczne. Flota krakowskiej komunikacji miejskiej liczy obecnie 26 bezemisyjnych pojazdów.
Zobacz także: Miliard złotych z budżetu na polski samochód elektryczny. Rząd może zasilić spółkę, która zarządza projektem
Elektryfikacja polskiego parku maszynowego nie będzie tania. Wszystkie działania przewidziane przez ustawę mają kosztować Skarb Państwa i lokalne samorządy aż 18,6 miliarda złotych. Ta kwota obejmuje budowę infrastruktury, dopłaty do samochodów elektrycznych, a także ulgi w perspektywie 10 lat. Jeśli projekt się sprawdzi, a Polacy faktycznie przesiądą się do „elektryków”, koszty programu mogą być jeszcze większe.
Pytania o wydolność naszej sieci elektrycznej w kontekście obsługi aut elektrycznych i czystość produkowanego w Polsce prądu, wciąż pozostają otwarte.