BMW 520d - test. Klasa wyższa w oszczędnym wydaniu

Dwulitrowy diesel w blisko 5-metrowej limuzynie o sportowych korzeniach? Wbrew pozorom, takie połączenie ma sens. 520d potrafi przejechać na jednym tankowaniu ponad tysiąc kilometrów i okazuje się całkiem dynamiczne. Do tego naszpikowane gadżetami i dodatkami zarezerwowanymi dla segmentu premium.

Mimo, że markach z metką premium wciąż oferowane są 6 i 8-cylindrowe silniki, to jednak czterocylindrowce wiodą prym w rankingach sprzedaży. Przynajmniej w serii 3 i 5. Piątka z podstawowym dieslem wcale nie będzie zawalidrogą. Ponadto, prezentuje się bardzo elegancko. Projektanci z Bawarii są dość konserwatywni i wiedzą, że klient w tym segmencie nie szuka fajerwerków. Mamy więc do czynienia z 494-centymetrową limuzyną o klasycznych proporcjach – długa maska i łagodnie opadająca ku tyłowi linia dachu. Luksusowy charakter podkreślają 19-calowe obręcze ze stopów lekkich, chromowane listwy i w pełni LED-owe, bardzo wydajne oświetlenie.

BMW 520dBMW 520d fot. Jan Zomer

Żwawy i oszczędny

Elegancja i szyk wcale nie muszą być okupione basowym bulgotem 8 cylindrów i zużyciem paliwa znacznie przekraczającym 20 litrów. Jak pokazuje praktyka, by wejść do klasy wyższej i sprawnie połykać kolejne kilometry, wystarczy zdecydować się dwulitrowy silnik z doładowaniem. Pod oznaczeniem 520d kryje się 190-konny diesel wsparty turbosprężarką i 8-stopniową skrzynią automatyczną. Generuje 400 Nm dostępnych przy 1750 obr./min, a za efektywne przeniesienie napędu na koła dba system xDrive. Taki zestaw wystarcza, by blisko 1600-kilogramowe auto rozpędzić do setki w 7,6 sekundy i mknąć z prędkością 235 km/h.

To nie koniec dobrych informacji. Silnik rozwija moc płynnie, co w cztercylindrowcach BMW opanowało niemal do perfekcji. Nie ma zadyszki aż do 160 km/h. Powyżej tej prędkości, trochę zwalnia, ale w próbach elastyczności wypada bardzo przyzwoicie, nawet z 3-4 osobami na pokładzie. Dodatkowo, niewiele można też zarzucić spalaniu. Mimo, że mocno odbiega od danych katalogowych (4,1 w cyklu mieszanym), to i tak przedstawia się korzystnie. 7,5-8 litrów w mieście, 7 na autostradzie i 5,5 w spokojnej trasie sprawia, że na pełnym baku bez większych przeszkód da się pokonać nawet 1200 kilometrów.

BMW 520dBMW 520d fot. Jan Zomer

Więcej komfortu

Po limuzynach BMW można było się spodziewać wręcz sportowych właściwości jezdnych i ograniczonego komfortu na sporych nierównościach. Wraz z nową generacją serii 5, obraz uległ zmianie. Piątka wciąż prowadzi się bardzo dobrze i pewnie zachowuje w łukach, ale wreszcie zaczęła skutecznie odcinać pasażerów od wyboistej nawierzchni. Adaptacyjne amortyzatory sprawnie radzą sobie z filtrowaniem wszelkich ubytków w asfalcie. Nie jest to wciąż poziom Mercedesa Klasy E z pneumatyką, jednak bawarskim inżynierom należą się brawa.

Na zachowanie auta w sytuacjach podbramkowych duży wpływ ma też odciążenie przedniej osi. Względem poprzednika, z przodu ubyło aż 120 kilogramów. To pozwoliło wyraźnie poprawić właściwości jezdne, zbliżając je jednocześnie do mniejszej i zdecydowanie bardziej zwinnej serii 3. Układ kierowniczy niemieckiej limuzyny bez sprzeciwu wykonuje polecenia kierowcy. Dodaje dużo pewności, a trybie Sport Plus gwarantuje namiastkę sportowych wrażeń z benzynowych, 6-cylindrowych wersji. Warto też wspomnieć o wyciszeniu kabiny. Przy prędkościach autostradowych, wewnątrz słychać jedynie szum wiatru.

BMW 520dBMW 520d fot. Jan Zomer

Reaguje na gesty

W stosunku do poprzednika, nowa seria 5 zanotowała wyraźny postęp w kwestii jakości wykonania wnętrza. Nie ma tu mowy o jakichkolwiek niedociągnięciach w spasowaniu, czy doborze odpowiednich tworzyw. Całość wygląda bardzo stylowo i jednocześnie mocno nawiązuje do flagowej „siódemki”. Klient może wzbogacić pokład drewnianymi lub aluminiowymi dekorami. Przyjemna w dotyku skóra zdobi boczki drzwiowe, fotele, a także fragmenty deski rozdzielczej. Centralną część kokpitu delikatnie zwrócono w stronę kierowcy, co ma nawiązywać modeli z przełomu lat 80. i 90.

Wzorem serii 7, tak i tu mamy do dyspozycji aż 3 wyświetlacze. Umieszczony na szczycie deski ma 10,25 cala i można go obsługiwać dotykowo, głosowo, a także gestami – odebranie/odrzucenie połączenia, zmiana stacji radiowej lub głośności. Rozdzielczości i przejrzystości systemu niewiele można zarzucić. Działa płynnie i szybko reaguje na polecenia. Łączy się też z internetem, co pozwala sprawdzić między innymi aktualną prognozę pogody. Dotykowy jest też panel automatycznej klimatyzacji. Standardowe pozostały pokrętła zawiadujące temperaturą, ale dopiero wciśnięcie ikonek zmieni siłę nawiewu i uruchomi trzystopniowe podgrzewanie siedzisk. Dwie dodatkowe strefy klimatyzacji dla pasażerów drugiego rzędu wymagają dopłaty w wysokości 2130 złotych.

BMW 520dBMW 520d fot. Jan Zomer

Ostatni z wyświetlaczy zastąpił analogowe wskaźniki. Wszystkie informacje przekazuje cyfrowo i ma zmienną grafikę. Dane z komputera pokładowego lub radia są czytelne. Ciekawostkę stanowi kluczyk, którym kształtem i wielkością przypomina smartfona. Wyposażono go w ekran LCD i indukcyjne ładowanie. Na ekranie można sprawdzić zasięg, uruchomić ogrzewanie postojowe lub zdalnie wyjechać samochodem z miejsca parkingowego. W tym celu, wystarczy podążać za komendami. Auto samo włączy silnik i przemieści się w kierunku wyznaczonym przez kierowcę. Aby wejść do środka, należy zakończyć manewr na wyświetlaczu kluczyka.

Warto jeszcze wspomnieć o przestrzeni. Wewnątrz 494-centymetrowego BMW wygospodarowano sporo miejsca dla czterech rosłych pasażerów. Przednie fotele umieszczono dość nisko, co daje poczucie obcowania ze sportowym autem. Z tyłu nie brakuje centymetrów przed kolanami i nad głowami, ale z uwagi na wysoko poprowadzony tunel, wygodnie usiądzie tylko dwoje podróżnych. Bagażnik o pojemności 530 litrów nie nieregularny kształt i stosunkowo mały otwór załadunkowy. Niemniej, bez trudu zmieści walizki na kilkudniowy wyjazd poza miasto.

BMW 520dBMW 520d fot. Jan Zomer

Drogie oszczędzanie

Przyjemnie jeździ się samochodem, który bardzo wolno opróżnia zbiornik paliwa. Niestety, żeby oszczędzać, trzeba przygotować się na duży wydatek na starcie. 190-konne 520d kosztuje 212 500 złotych. Dopłata do automatycznej skrzyni wynosi 10 tysięcy, a kolejne dziesięć pochłonie napęd na cztery koła. Dołożenie wielu elektronicznych gadżetów wywinduje cenę do pułapu przekraczającego 300 tysięcy. Testowany przez nas egzemplarz wyceniono na 360 tysięcy zł. Sporo? Konkurencja w tej kwestii dotrzymuje kroku BMW. Mercedes E220d 4Matic (194 KM) z 9-stopniowym automatem kosztuje 208 600 złotych. Za Audi A6 2.0 TDI (190 KM) z dwusprzęgłową skrzynią i quattro trzeba zapłacić 213 900 zł.

Konkurenci są wyraźnie tańsi, ale po zrównaniu wyposażenia, różnice w finalnej cenie zmaleją do kilku tysięcy złotych. Na tle rywali, BMW wypada bardzo nowocześnie. Przekonuje komfortem jazdy nieznacznie ustępującym serii 7, mnogością elektronicznych udogodnień i wyjątkowo oszczędnym charakterem 190-konnego diesla.

Gaz – wysoki komfort akustyczny, skuteczne filtrowanie nierówności, oszczędny i zarazem dynamiczny diesel, wiele nowinek elektronicznych zaczerpniętych wprost z serii 7

Hamulec – spora średnica zawracania, wysoka cena dobrze wyposażonego auta, masywne słupki A ograniczające widoczność

BMW 520d xDrive | Dane techniczne

Nadwozie: limuzyna, 4d
Moc: 190 KM przy 4000 obr./min
Moment obr.: 400 Nm w przedziale 1750-2500 obr./min
Skrzynia biegów: automatyczna, 8-biegowa
Napęd: na cztery koła
Wymiary: 4936/1868/1479 mm
Rozstaw osi: 2975 mm
Poj. bagażnika: 530 l
0-100 km/h: 7,6 s
Śr. zużycie paliwa: 6,2 l/100 km (dane testowe)
Prędkość maksymalna: 232 km/h
Cena: od 212 500 zł (za wersję 520d 190 KM z manualną skrzynią i RWD)

Który samochód w tej klasie jest Twoim zdaniem najlepszy?
Więcej o:
Copyright © Agora SA