Walka ekologów z zanieczyszczeniami trwa w najlepsze. Mocno wyśrubowane normy w coraz większym stopniu komplikują osprzęt jednostek napędowych i zmuszają producentów do stosowania nietypowych rozwiązań.
Po wprowadzeniu rygorystycznej normy Euro 6, producenci zaczęli na szeroką skalę instalować w dieslach wtrysk AdBlue. Bez tego dodatku, pomyślne przejście testów emisji szkodliwych związków nie byłoby możliwe.
Wobec tego, AdBlue jest instalowany tylko w autach osobowych, lecz również w dostawczych i ciężarowych. Podczas ustalania normy Euro 6 nastąpiła redukcja dopuszczalnych tlenków azotu (NOx) z poziomu 0,18 do 0,08 g. To między innymi ten gaz odpowiada za choroby nowotworowe i obniżenie zdolności krwi do przenoszenia cząsteczek tlenu.
Wtrysk AdBlue znajdziemy między innymi w Jeepie Grand Cherokee 3.0 CRD, Fiacie Ducato 2.3 MultiJet, wszystkich silnikach francuskiej Grupy PSA (Peugeot, Citroen, DS) z rodziny BlueHDI (1.6 i 2.0), 1.6 i 2.0 CDTi z gamy Opla, a także w wielu modelach Volkswagena, Audi, Mercedesa, BMW i Skody. W zależności od wersji, zużycie ekologicznego dodatku znajduje się na poziomie 4 procent względem oleju napędowego lub około 0,7-2 litrów na każdy tysiąc kilometrów.
Zobacz także: Koniec diesli, elektryk w każdym segmencie i miliardowe kary. Branża moto walczy z emisją CO2
AdBlue jest to wodny roztwór mocznika o nominalnym stężeniu 32,5% gromadzony w osobnym zbiorniku.
W zależności od modelu, jego wlew znajduje się w bagażniku, pod maską lub tuż obok wlewu paliwa. W codziennej eksploatacji, kierowca nie dostrzeże jakichkolwiek uciążliwości związanych z zastosowaniem AdBlue. Wbrew pozorom, dodatkowy czynnik nie jest dawkowany do paliwa spalanego w komorach spalania. Płyn ze zbiornika trafia do katalizatora SCR zainstalowanego na drodze układu wydechowego, wobec czego niezwykle istotna jest temperatura, jaką osiągają spaliny w miejscu montażu katalizatora.
Pod wpływem wysokiej temperatury z mocznika uwalnia się amoniak wchodzący w reakcję z tlenkami azotu. Efektem chemicznego procesu jest zmiana szkodliwych związków w parę wodną i lotny azot.
AdBlue dawkowany jest do katalizatora tylko w określonych warunkach temperaturowych. Kluczowe kryterium stanowi temperatura panująca w danym punkcie układu wydechowego. Bez niej z czynnika nie wydobędzie się istotny dla całego procesu amoniak. W okresie zimowych mrozów wystarczy całonocny postój pod chmurką, aby zawartość zasobnika zamarzła, uniemożliwiając przepływ substancji w instalacji.
Wodny roztwór mocznika krystalizuje się przy -11 stopniach Celsjusza. Producenci rozwiązali tą kwestię w bardzo prosty sposób, instalując we wnętrzu zbiorników grzałki, które po kilkunastu minutach jazdy rozmrożą jego zawartość. Czasami występują jednak problemy. Kryształki obecne w płynie mogą zatkać układ wtryskowy lub doprowadzić do awarii pompy. Jej naprawa to wydatek od kilkuset złotych w samochodach osobowych do kilku tysięcy w pojazdach ciężarowych.
Zobacz także: Kiedy wolno parkować po lewej stronie ulicy? Przepisy w tej kwestii nie są jednoznaczne
Wielu kierowców niesłusznie obawia się niewielkiej pojemności zbiorników przeznaczonych na gromadzenie dodatku. W zależności od modelu samochodu, zasobnik mieści od kilkunastu do kilkudziesięciu litrów. Zależnie od warunków i stylu eksploatacji, wspomniana ilość płynu wystarcza na pokonanie przynajmniej 10 tysięcy kilometrów. Większość modeli pozwala kierowcy na monitorowanie poziomu AdBlue, a także sprawdzenie przewidywanego zasięgu. Dzięki rozbudowanemu komputerowi pokładowemu, użytkownik jest w stanie w porę uzupełnić poziom płynu.
Przykładowo, w autach koncernu PSA, gdy poziom AdBlue spadnie na tyle nisko, że komputer wskaże, że starczy go na przejechanie 2400 kilometrów, przy każdym uruchomieniu silnika pojawi się komunikat sugerujący uzupełnienie roztworu. Po spadku poziomu płynu do zawartości umożliwiającej przejechanie 600 kilometrów, rozlegnie się dodatkowo sygnał dźwiękowy oraz graficzny komunikat serwisowy.
Podobne procedury występują również w innych markach. Przy braku reakcji kierowcy i wyjeżdżeniu ekologicznego dodatku do zera, należy się spodziewać niemiłej niespodzianki. Próba uruchomienia jednostki napędowej zakończy się niepowodzeniem. Komputer sterujący pracą silnika umożliwi ponowny start dopiero po napełnieniu zbiornika roztworem mocznika.
Wbrew pozorom, producent konkretnego płynu AdBlue nie ma większego znaczenia. Produkty poszczególnych firm nie różnią się między sobą. Ważne, by czynnik był zgodny z normą ISO 22241-1. Stosowna informacja znajduje się na opakowaniu.
Ceny za płyn AdBlue są różne. Najwięcej za litr roztworu zapłacimy w ASO – od 30 do 50 złotych. Nieco mniej na stacjach paliw, gdzie za dwulitrowy pojemnik trzeba zapłacić około 30-40 zł. Hurtowe ilości kupimy jeszcze taniej. Decydując się na 15-20-litrowe opakowanie, cena spadnie do 3-3,50 zł za litr.
Zobacz także: Będzie jedna tablica dla wielu pojazdów
Najtańszą, choć najrzadziej występującą opcją jest tankowanie wprost z dystrybutora(około 2 zł za litr). Niestety, placówki, które to umożliwiają są rzadko spotykane i znajdują się zazwyczaj przy często uczęszczanych trasach tranzytowych. Warto też pamiętać o wożeniu dedykowanej do danego modelu przejściówki.
Kolejną istotną kwestią są właściwości korodujące AdBlue. Z tego względu jakiekolwiek rozlanie, czy plamy na karoserii, należy możliwie szybko wytrzeć, by nie uszkodzić powłoki lakierniczej i antykorozyjnej. Warto zatem zachować ostrożność podczas tankowania.
Decydując się na diesla z wtryskiem ekologicznego roztworu, należy się również liczyć z ewentualnymi awariami podnoszącymi koszty codziennej eksploatacji. Wśród elementów układu, może dojść do usterki wspomnianej wcześniej pompy, wtrysku, a także czujników: NOx i temperatury mocznika. Kompleksowa naprawa pochłonie przynajmniej kilka tysięcy złotych.