Hyundai Kona - Między segmentami [Pierwsza jazda]

Hyundai z fantazją wkracza w mocno obsadzoną klasę crossoverów. Obecny od kilku lat Tucson szturmem wdarł się na europejskie listy przebojów. Czy podobny los czeka Konę? Auto znajduje się między segmentami B i C. Jest większe od Kii Stonic i o rozmiar mniejsze od wspomnianego wcześniej kompaktowego Tucsona. Przekonuje przestronnym wnętrzem i odważną stylizacją. Już wkrótce pojawi się w Polsce.

Eksperymenty Koreańczyków z nietuzinkowymi projektami kończyły się zazwyczaj fiaskiem. Veloster, Coupe, a także Genesis, wprowadziły do swoich segmentów sporo świeżości, ale to nie wystarczyło, by podbić serca coraz bardziej wymagających klientów. Bardziej konserwatywne modele sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Kona łączy oryginalność i sprawdzone rozwiązania. Powinna przypaść do gustu indywidualistom szukającym modnego crossovera. Uwagę zwraca przede wszystkim kolorystyka i kształt przodu. Wzorem Citroena, postawiono na wąskie reflektory umieszczone na styku maski i zderzaka. Jest też trapezoidalny grill z wydatnym logo producenta, nakładki na progi i osłony chroniące zderzaki przed mechanicznymi uszkodzeniami. Pełnią funkcję bardziej  dekoracyjną, bo wykonane je z tworzywa. Niemniej, na podjazd pod wyższe krawężniki powinny wystarczyć. W palecie pojawiły się też nowe kolory nadwozia, dach utrzymany w czarnej tonacji, jak również felgi w rozmiarze od 16 do 18 cali. Karoseria ma 416,5 centymetra długości, 180 szerokości i 155 wysokości.

Dzieło europejskich inżynierów

Auto zostało zaprojektowane w Europie, co przełożyło się na niezłe zestrojenie układu jezdnego. Sprężyste zawieszenie dobrze radzi sobie z ubytkami w asfalcie i nie ma problemów z dynamicznym pokonywaniem zakrętów. Nadwozie nie wykazuje tendencji do przechyłów i podatności na boczne podmuchy wiatru. Nerwowość wkrada się jedynie na poprzecznych przeszkodach. Tył potrafi delikatnie podskoczyć, a spod nóg pasażerów dobiec głuchy odgłos. To typowe dla crossoverów tego segmentu. Szkoda też, że wspomaganie kierownicy działa ze zbyt dużą siłą. Kołem sterowym kręci się lekko, co sprawdzi się tylko w mieście. Progresywny, lepiej skalibrowany mechanizm pozwoliłby na większą pewność w trasie.

Hyundai KonaHyundai Kona fot. Jan Zomer

Trzy cylindry i doładowanie

Wśród jednostek napędowych znajdziemy dwa benzyniaki. Podstawowy wpisuje się w modę na downsizing. Ma niecały litr pojemności i trzy cylindry. Dzięki doładowaniu, generuje 120 koni mechanicznych i 172 Nm. Moment obrotowy trafia na przednie koła za sprawą 6-stopniowej skrzyni ręcznej. Przełożenia wchodzą lekko, a droga prowadzenia lewarka mogłaby być trochę krótsza. Niemniej, małemu silnikowi nie brakuje ochoty do jazdy. Dobrze radzi sobie w mieście, gdzie do 100 km/h jego dynamika okazuje się wystarczająca. Zadyszka przy autostradowych prędkościach jest zrozumiała. Cierpliwi kierowcy na długiej prostej rozpędzą Konę do 181 km/h. Sprint do setki trwa 12 sekund. Zużycie paliwa według producenta wynosi w średnim rozrachunku 5,4 litra. To trudny do osiągnięcia wynik, ale 8-9 litrów w mieście i niewiele pond 6 w trasie to wciąż akceptowalne wartości.

Druga i jednocześnie najmocniejsza propozycja to 1.6-litrowy motor benzynowy o oznaczeniu T-GDI. 177 KM i 265 Nm trafia na cztery koła za pośrednictwem 7-biegowego automatu. Dynamika w tym przypadku jest o niebo lepsza. Hyundai potrzebuje 7,9 sekundy na zapędzenie wskazówki prędkościomierza do pierwszej setki. Prędkość maksymalna wynosi 205 km/h. Skrzynia działa stosunkowo sprawnie, choć daleko jej do volkswagenowskiego DSG. Ma opóźnienia przy mocnym dociśnięciu pedału gazu i potrzebie zrzucenia biegu lub dwóch w dół. Można temu częściowo zaradzić, chwytając lewarek w dłoń i korzystać z trybu sekwencyjnego. Silnik jest elastyczny i chętnie współpracuje z prawą nogą kierowcy. Do tego dobrze wyciszony i o umiarkowanym apetycie na paliwo.

Hyundai KonaHyundai Kona fot. Hyundai

Diesel i hybryda w przyszłym roku

Na dwóch silnikach benzynowych kończy się aktualna oferta Hyundaia. 1.6-litrowy diesel dołączy w przyszłym roku. Pojawi się też wersja w pełni elektryczna. Koreańczycy nie przedstawili szczegółów, ale możemy się spodziewać zasięgu na poziomie 250-300 kilometrów. Niemniej, rzadko się zdarza, że w momencie debiutu nowego modelu na europejskim rynku brakuje w cenniku jednostki wysokoprężnej. To tylko potwierdza odwrót od tego typu napędu.

Sporo miejsca w dwóch rzędach

Kona wykorzystuje płytę podłogową przypisaną do segmentu C. Dzięki temu, w kabinie koreańskiego crossovera jest sporo miejsca. Czworo rosłych pasażerów nie powinno narzekać. Fotele przyzwoicie wyprofilowano, choć brakuje im lepszego trzymania bocznego. Bagażnik o pojemności 361 litrów ma dość wysoki próg załadunku, jednak okazuje się foremny i pakowny. Na dwie podróżne walizki wystarczy. Materiały wykończeniowe to poziom i30. Z kompaktowego modelu przeniesiono też przejrzysty zestaw instrumentów oraz multimedia. Dotykowy ekran przekazuje obraz z kamery cofania, współdziała z nawigacją i zewnętrznymi nośnikami pamięci. Szybko reaguje na polecenia kierowcy, a logiczne menu ułatwia dostęp do pożądanych opcji.

Hyundai KonaHyundai Kona fot. Hyundai

Między segmentami

Kona znajduje się między segmentem B i C. Ma 170 mm prześwitu i w 177-konnej wersji napęd na cztery koła, czego u wielu konkurentów nie znajdziemy w ofercie. Za premierowe edycje trzeba zapłacić sporo. 1.0 T-GDI (120 KM) kosztuje 73 990 złotych. 1.6 T-GDI to już wydatek przekraczający 96 tysięcy. Volkswagen T-Roc (1.0 TSI 115 KM) został wyceniony na 76 400 zł. Zbliżona wymiarami wnętrza Honda HR-V ze 130-konnym motorem o pojemności 1.5 litra – 81 590 zł. Jeep Renegade (1.6 110 KM) – 69 900 złotych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.