Do zmian w prawie, dzięki którym możliwe się stało zarejestrowanie w Polsce samochodu z kierownicą zamontowaną po prawej stronie, przyczynił się mieszkaniec Kielc, który bezskutecznie próbował zarejestrować w swoim powiecie takie auto.
Złożył skargę do Komisji Europejskiej, która po przyjrzeniu się sprawie stwierdziła, że Polska łamie artykuł 28 unijnego traktatu. Jego treść gwarantuje swobodny przepływ towarów na rynku Unii Europejskiej. Nasz rząd się ugiął i zmienił prawo.
Samochody używane, sprzedawane w Wielkiej Brytanii, kuszą przede wszystkim zdecydowanie niższą ceną niż te sprzedawane w Polsce, wyposażone w kierownicę po lewej stronie. Wynika to m.in. z faktu, że leciwe maszyny są na "Wyspach" obciążane wysoką składką OC. Brytyjski rząd niechętnie patrzy na trucicieli i auta z trudem przechodzące przegląd.
Duże okazje cenowe łatwo znaleźć wśród brytyjskich ogłoszeń z pojazdami uszkodzonymi. Koszty usług blacharskich i lakierniczych są w ojczyźnie Szekspira wysokie, więc właściciele wolą szybko sprzedać uszkodzony pojazd niż ponosić koszty naprawy.
Przeczytaj: W jakich sytuacjach ubezpieczenie OC nie chroni kierowcy?
Przykłady można mnożyć. Wśród ogłoszeń znaleźliśmy BMW E46 320d z 2003 roku z przebiegiem około 180 tysięcy kilometrów wycenione na 800 funtów (około 3800 zł). W wystawionym na sprzedaż egzemplarzu prawy bok wymaga blacharskiej korekty. Za taki egzemplarz należy zapłacić nad Wisłą od 14 do 17 tysięcy. Co ważne, niemieckim sedanem można przyjechać na kołach.
Kolejna znaleziona przez nas oferta dotyczy poliftingowej Skody Octavii II generacji z 2010 roku. W Birmingham jeździła jako taksówka, ale przebieg wynosi przyzwoite 260 tysięcy kilometrów. Auto ma przytarty tylny zderzak i niezłe wyposażenie. Pod maską 1.9 TDI uchodzący za pancerny. Za czeskie kombi sprzedawca życzy sobie 1800 funtów – około 8600 złotych. W Polsce taki samochód kosztuje 23-26 tysięcy.
Naszej uwadze nie umknęła też Alfa Romeo 159 z 2006 roku. Na "liczniku" ponad 300 tysięcy kilometrów, ale auto na zdjęciach wygląda nieźle. Nie ma jednego lusterka bocznego, a fotel kierowcy jest mocno wytarty. Niemniej, cena na poziomie 1350 funtów (6500 zł) wydaje się atrakcyjna. Za 120-konnego diesla 1.9 JTD, trzeba zapłacić w Polsce około 15-17 tysięcy złotych.
Tanie są także samochody, które nie przeszły rutynowego badania technicznego. Ale decydując się na zakup takiego egzemplarza należy pamiętać o wykupieniu transportu do Polski, bo autem bez "przeglądu" nie można nim poruszać się po drogach.
Niestety, ceny aut stosunkowo młodych, w doskonałym stanie technicznym, okazują się niewiele niższe od podobnych modeli wystawionych na sprzedaż w Polsce.
Zobacz także: Jak sprawdzić liczbę punktów karnych przez internet?
Zanim - zachęceni niską ceną - zdecydujemy się na zakup i sprowadzenie pojazdu z Wysp Brytyjskich, warto zrobić kalkulację.
Trzeba sprawdzić, czy po opłaceniu akcyzy i 2-procentowego podatku PCC, relacja względem porównywalnych modeli z Polski lub Europy Zachodniej wciąż będzie korzystna.
Bo przecież, zanim zarejestrujemy pojazd z Wielkiej Brytanii w Polsce, trzeba będzie dokonać w nim niezbędnych modyfikacji. Co prawda, nie jest wymagane przełożenie kierownicy na lewą stronę, ale należy wymienić np. reflektory.
W myśl polskich przepisów, strumień światła musi być dostosowany do ruchu prawostronnego. Choć nowoczesne samochody są coraz częściej wyposażone w funkcję dostosowywania świecenia reflektorów do ruchu prawostronnego lub lewostronnego, to jednak wciąż jest to funkcja rzadko spotykana.
A bez odpowiedniego ustawienia strumienia światła, samochód nie przejdzie przeglądu rejestracyjnego w Polsce.
To nie wszystko. Gdy zajdzie potrzeba, trzeba będzie także pamiętać o zainstalowaniu tylnego światła przeciwmgłowego po lewej stronie. Dodatkowo, niezbędne jest przeskalowanie licznika z mil na km/h. W nowoczesnych pojazdach wyposażonych w elektroniczne wyświetlacze, zmiana jednostek ogranicza się do wejścia w menu komputera pokładowego i zaznaczenia odpowiedniej opcji.
W przypadku popularnych modeli samochodów kompaktowych i klasy średniej, za wszystkie modyfikacje trzeba będzie zapłacić około 1000-1500 złotych.
Najdroższe okażą się reflektory. W niektórych, zwłaszcza japońskich samochodach, trzeba będzie kupić nowe, oryginalne lampy. Jeśli okaże się, że mają modułową konstrukcję, rachunek za ich przystosowanie do ruchu prawostronnego może przekroczyć nawet 10 tysięcy złotych.
Wbrew pozorom, proces rejestracji, to najłatwiejszy etap i przedstawia się identycznie, jak w przypadku pojazdów sprowadzanych z Europy Zachodniej.
Ustawodawca dopuścił do rejestracji w Polsce pojazdy wyłącznie kategorii M1. To auta przeznaczone do przewozu osób, mające co najmniej cztery koła i nie więcej niż 8 miejsc przewidzianych dla pasażerów (+ kierowca). Muszą też spełnić kilka dodatkowych warunków. Po pierwsze, rozwijać prędkość większą niż 40 km/h i pochodzić z państwa członkowskiego UE. Prawo wyklucza zatem zarejestrowanie samochodu z Japonii, Nowej Zelandii i Australii z kierownicą zamontowaną prawej stronie.
Przed udaniem się do Wydziału Komunikacji, należy przeprowadzić badania techniczne sprowadzonego pojazdu i wykupić polisę OC.
O nowych przepisach dotyczących przeprowadzania badań technicznych przeczytasz tutaj: Nowe przepisy dotyczące przeglądów technicznych samochodów
Następnie, należy udać się do urzędu i wypełnić wniosek, do którego należy dołączyć następujące dokumenty: dowód własności (umowa kupna-sprzedaży, faktura zakupu, umowa darowizny, itp.), kartę pojazdu (jeśli została wydana), dokument stwierdzający opłacenie akcyzy, potwierdzenie pozytywnego wyniku na badaniu technicznym, pełnomocnictwa w razie wystąpienia kilku współwłaścicieli, a także tłumaczenie dokumentów na język polski wykonane przez tłumacza przysięgłego lub właściwego konsula.
Koszt procesu wynosi 256 złotych. W przypadku wyrobienia tablic indywidualnych koszt rejestracji wzrośnie do 1176 złotych.
Warto zaznaczyć, że jeśli importer samochodu, zdecyduje się na pełną „przekładkę” kierownicy na wersję kontynentalną, w dowodzie rejestracyjnym i tak znajdzie się adnotacja „kierownica po prawej stronie”.
Eksploatacja pojazdu sprowadzonego z Wielkiej Brytanii (bez przełożonej kierownicy) w ruchu prawostronnym nie każdemu przypadnie do gustu. Problemy z wyprzedzaniem na drogach krajowych to tylko jedna z niedogodności czekających na kierowcę.
Pamiętajmy, że w Europie Kontynentalnej, wszelkie urządzenia do poboru biletów na autostradzie, płatności na bramkach, czy uiszczania opłaty za parking, są zlokalizowane po lewej stronie.
Problematyczne może się okazać również wyjeżdżanie z miejsca parkingowego, czy niejednokrotnie - włączanie się do ruchu.
Aklimatyzacja za kierownicą takiego pojazdu zajmie sporo czasu. Ale może dzięki temu, użytkownicy tego typu samochodów są ostrożni na drodze.
Z danych MSWiA wynika, że od 15 sierpnia 2015 r. do 15 sierpnia 2016 r. spowodowali 4 wypadki drogowe i 83 kolizje. W skali wszystkich zdarzeń w kraju wynikających z winy kierowcy (średnio 21700 w 2015 i niewiele więcej w 2016), to stosunkowo niewiele.
Ale, jeśli inaczej przedstawimy dane, obraz sytuacji ulega pogorszeniu. W Polsce mamy zarejestrowanych około 20 milionów „osobówek” z kierownicą po lewej stronie. 16 milionów ma ważną polisę OC i badanie techniczne, więc tyle porusza się po drogach. Wobec tego, co 737 kierowca spowodował wypadek (0,13%). Wśród użytkowników „Anglików” ten wskaźnik jest wyraźnie gorszy i wynosi 0,8 procenta.
Zobacz także: Najnowsze zmiany w CEPiK 2.0 – co zmieniają nowe regulacje?
Wbrew przewidywaniom specjalistów, od momentu zmiany przepisów, polskich dróg nie zalała fala używanych samochodów z Wielkiej Brytanii. Przez rok od wprowadzenia nowych regulacji, nad Wisłą zarejestrowano zaledwie 500 egzemplarzy aut z kierownicą po prawej stronie. W tym samym czasie, w powiatowych Wydziałach Komunikacji zarejestrowano 1,24 miliona pojazdów osobowych. W tym „Angliki” stanowiły zaledwie 0,04% ogółu.
W czym należy upatrywać takiego stanu rzeczy? Tak jak wspomnieliśmy wcześniej, niewiele osób godzi się z koniecznością przystosowania samochodu do ruchu prawostronnego.
Ponadto, problem może też stanowić wyższa składka OC. W zależności od towarzystwa ubezpieczeniowego, może być droższa względem auta, które pierwotnie zostało zarejestrowane jako przystosowane do ruchu prawostronnego o 20, 100, a nawet 500%. Warto zatem zapoznać się z ofertą wszystkich ubezpieczalni, bo ogólne warunki polisy od odpowiedzialności cywilnej reguluje ustawa. Każda firma ma jednak własny algorytm i stąd te różnice sięgające w skrajnych przypadkach nawet kilku tysięcy złotych.
Pojazdy z Wysp Brytyjskich nie odbiegają jakością od tych z kontynentalnej części Europy. Problem polega na tym, że dobrze utrzymane i względnie młode samochody są dostępne w cenach porównywalnych do tych z polskich komisów i portali ogłoszeniowych. Prawdziwe „okazje” to auta po stłuczkach, wypadkach i powodziach. Przed zakupem, warto zrobić kalkulację finansową i zastanowić się, czy dla kilku tysięcy złotych warto odczuwać dyskomfort związany z poruszaniem się po drodze samochodem z kierownicą z prawej strony.