Podróż Mercedesem-AMG C 63S po Stanach Zjednoczonych

Jak podróżuje się supermocnym Mercedesem AMG po naszpikowanej limitami prędkości Florydzie?

Wyobraźcie sobie dwa miejsca. Jedno jest szare z mało ciekawą architekturą i byle jak ubranymi przechodniami. Drugie skąpane w słońcu, z miękkim światłem, palmami i z uśmiechniętymi ludźmi. Teraz wkomponujcie w to miejsce jakiś fajny samochód. Najlepiej coupe lub kabriolet. Tych, którzy zwizualizowali sobie lokalizację nr 2, zapraszam dalej. Z resztą pożegnamy się w tym miejscu.

Jak mówi stare przysłowie: Jeśli wstajesz rano i widzisz palmę, to twój dzień będzie dobry. Coś w tym jest, bo palmy oznaczają ciepły klimat, a słońce oznacza bardziej pozytywnych ludzi. Wylądowaliśmy właśnie w Miami. Miejsce pod wieloma względami wyjątkowe. Bo nie wiem, czy wiecie, że to np. właśnie tu jest największe skupisko banków w USA. I to tu do portu i z portu wpływa i wypływa największa liczba liniowców wycieczkowych na świecie. Nieważne jednak, co jeszcze uda mi się o tym mieście wyczytać, i tak zawsze będzie się ono kojarzyło z serialem „Miami Vice”. Tu rozpoczniemy i zakończymy naszą podróż.

Patrząc z perspektywy całej podróży, bardzo cieszę się z wyboru auta, jakim się przemieszczaliśmy. Samochód jak na to miejsce wcale nieoczywisty, ale gdybyśmy pojechali np. Fordem Mustangiem, to byłoby to tak ewidentne jak chleb z masłem. Robiliśmy sobie wyliczanki, ile Mustangów zobaczymy w ciągu dnia. Po 50 stawało się to nudne. Za to drugiego Mercedesa-AMG C 63S nie spotkaliśmy przez całą trasę i prawdopodobnie ta wyjątkowość uchroniła nas przed dużymi kłopotami. Ale o tym później.

AMG pasuje do USA. Czterolitrowy V8 modelu C 63S czuje się tu jak u siebie w domu. Za to ty odjeżdżając ze stacji benzynowej nie krzywisz się jakbyś napił się soku z cytryny. Tankowanie tu „nie boli”

Mercedesem-AMG C 63S przez FlorydęMercedesem-AMG C 63S przez Florydę Fot. Martin Śliwa

Jest wczesny ranek w Miami. W miękkim świetle granatowa karoseria prezentuje się znakomicie. Wersja coupe jest obok limuzyny, kabrio i kombi jednym z czterech dostępnych wariantów karoserii. Szerokie nadkola, potężny przedni zderzak z karbonową listwą, wyraźne, boczne progi, cztery rury wydechowe i karbonowy spoiler na klapie bagażnika. Tak, tu widać od razu, że mamy do czynienia z wyjątkowym modelem. Nie ma żadnej dwuznaczności, jak w wielu modelach konkurencji. Wersji AMG nie pomylisz z pakietem oferującym bardziej sportowy wygląd. Jak za starych dobrych czasów. Szybko opuszczamy miasto i kierujemy się na południe. Cel? Key West.

Poza wyglądem najważniejszym elementem tego samochodu jest bez wątpienia silnik. W wersji S osiąga dodatkowe 34 KM i 50 Nm momentu obrotowego (510 KM, 700 Nm, w bazowej C 63 osiąga 476 KM i 650 Nm). Oprócz tego jednostka napędowa otrzymała dynamiczne łożyska silnika i elektroniczną szperę tylnej osi. Przyda się przy tylnym napędzie i takiej mocy. Póki co ledwie co muskamy pedał gazu. Do przejechania mamy niewiele ponad 250 km. Już w Miami wbijamy się na drogę stanową nr 1, która doprowadzi nas na samo południe.

Jak się szybko okazuje, w USA też mają roboty drogowe i co za tym idzie - spore korki. Założone w 1896 roku Miami opuszczamy w bardzo wolnym tempie. To też swego rodzaju test dla Mercedesa. Metropolia ciągnie się niemal w nieskończoność, ale w końcu zabudowania rzedną i krajobraz zdecydowanie się zmienia. Najkrócej można go opisać dwoma słowami – zielono i płasko. Niemcy włożyli sporo pracy w zbudowanie tego samochodu. Sucha miska olejowa i siedmiobiegowa skrzynia MCT pozostały względem słabszego modelu bez zmian. Zmieniono za to kompletnie ustawienie zawieszenia, które jest jeszcze sztywniejsze. Mimo to na komfort jazdy w ustawieniu najbardziej miękkim z twardych nie można narzekać. Do tego Mercedes zapakowany jest absolutnie po brzegi - trzy dorosłe osoby na pokładzie plus nadkomplet bagaży.

Mijamy duże parkingi ciężarówek i chociaż połowa z nich to nie Petrbilt czy Kenworth, a po prostu Volvo to i tak gapimy się na każdą mijaną zbitkę tirów. Wjechaliśmy na Florida Keys i dopadł nas głód. Śniadanie w przydrożnym barze. Jajka obowiązkowo z frytkami.
Najedzeni zatrzymujemy się w miejscowości Islamorada, gdzie w przydrożnej jednostce straży pożarnej lśniące wozy zaparkowano przed budynkiem. Jak dzieci oglądamy i obchodzimy je dookoła. Amerykanie to otwarci ludzie. Długo nie trzeba było czekać na pojawienie się któregoś z strażaków. Otworzył samochody, pozwolił przymierzyć się za kierownicą, a przy okazji doradził, gdzie warto zjeść w Key West

Mercedesem-AMG 63S przez FlorydęMercedesem-AMG 63S przez Florydę Fot. Martin Śliwa

Jazda archipelagiem ma swój urok. Odcinek nazwany Overseas Highway powstał w 1936 roku w miejsce zniszczonej linii kolejowej. Wyspy połączone są mostami, z czego najdłuższy ma ponad 10 km. Kto lubi spokojne, ciche miasteczka, temu przypadnie do gustu Key West. Turystów tu jest zawszę trochę, ale i tak w ciągu dnia to miejsce ma w sobie dużo spokoju. Na każdym rogu spotkamy coś, z punktu widzenia Europejczyka niezwykłego. Wyjątkowe drzewo, auto oblepione rafą koralową lub też dom Hemingwaya czy Winter White House. Cała ta senność miasteczka znika wieczorem i nocą. To dobra okazja, żeby nieco zaryczeć i popisać się znakomitym dźwiękiem Mercedesa. Jest chrapliwy, niskotonowy i głośny.

Nocleg w typowym przydrożnym motelu też ma swój urok. To miejsce nic nie udaje. Jest dokładnie takie samo jak widziałeś je w setkach ujęć filmów czy seriali. Tylko Mercedes wygląda przed tanim motelem jakoś nie na miejscu. Każdy poranny rozruch to fanfary dźwięku. Trzeba mieć wyrozumiałych sąsiadów. Osiągi C 63S są znakomite. 3,9 sekundy do setki i znakomita elastyczność, która zapewnia moc po prostu zawsze. Tu za wiele z tego nie sprawdzimy. Póki co musi nam wystarczyć kilka szybszych startów spod świateł. W drodze z Key West wracamy na przedmieścia Miami. Tuż przy drodze stanowej 41 można pozwiedzać bagna i zobaczyć krokodyle. Zanim ruszymy dalej w kierunku Tampy, tankowanie. 35 dolarów, czyli jakieś 125 złotych i znowu bak jest pełny. Przy tych cenach przyznam się, że nie sprawdzaliśmy średniego zużycia paliwa. O wiele dokładniej przetestowaliśmy, jak działa internet, który był podłączony do samochodu.

Dalej highway, po którym Amerykanie wcale nie poruszają się idealnie z wyznaczoną prędkością. Główny nurt ruchu porusza się co najmniej 10 mil szybciej. Mercedes szczególnie po przełączeniu w program sport pokazuje swój narwany charakter. Najmniejsze muśnięcie pedału gazu kwituje ostrym i nagłym wyrwaniem do przodu. Trochę żal, że nie można pozwolić sobie na więcej. Kolejny punkt to Kennedy Space Center. Rakiety, promy kosmiczne i autobusy wycieczkowe z wnętrzem klimatyzowanym do temperatury zamarzania. Po całym dniu zwiedzania postanowiliśmy przemieścić się nieco na południe. Nie główną, a boczną drogą. Nie pytajcie dlaczego, po prostu tak wyszło.

Dokoła ciemno, gdzieś poza terenem zabudowanym w jednej chwili i z nienacka zapaliła się za nami cała armada świateł. Policja. Grzecznie zatrzymaliśmy się, czekamy na dalszy rozwój sytuacji. Policjant ostrym głosem poinformował nas o przekroczeniu prędkości. Mówił to takim tonem, że raczej tylko idiota mógłby mu przerwać czy coś wtrącić. Na ograniczeniu 40 mil jechaliśmy 67. Czyli znacznie szybciej. Padł na nas blady strach. Mundurowy poprosił o wszystkie dokumenty i zniknął w radiowozie. Nie było go kwadrans. Obgryzanie paznokci zaczęło się już po 5 minutach. Wrócił i ton głosu miał już zupełnie inny. Rozmawiał normalnie. Spodobał mu się samochód i zwrócił kierowcy uwagę, że ma dużo mocy pod maską, ale to go nie zwalnia z przepisów. Po czym zaskakująco dodał, że jeśli prowadzący pojazd obieca mu, że od tej pory będzie się stosował do przepisów, to puści go bez mandatu. Chce, żeby mu zostały dobre wspomnienia z Florydy. Kierowca długo się nie zastanawiał ze złożeniem obietnicy. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i pojechaliśmy dalej.

Mercedesem-AMG C 63S przez FlorydęMercedesem-AMG C 63S przez Florydę Fot. Martin Śliwa

Mercedes C 63S Coupe znakomicie sprawdził się w roli auta turystycznego po Florydzie. Oczywiście szkoda, że nie ma najmniejszej szansy sprawdzić jego osiągów. Mimo to nawet przy takim podróżowaniu można się delektować wspaniałym dźwiękiem silnika, znakomitą jakością wykończenia i wpadającą w oko sylwetką. AMG i widoku palm. Tych dwóch rzeczy życzę każdemu z nas.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.