Producenci "The Grand Tour" szukają zastępcy Clarksona. Jego fani mogą być jednak spokojni

Ostatnie perypetie zdrowotne Jeremiego Clarksona sprawiły, że producenci programu rozpoczęli poszukiwania zastępstwa na czas choroby. W sieci pojawiło się dość nietypowe ogłoszenie o pracę.

Na podstronie Amazon Jobs pojawiło się kilka dni temu ogłoszenie o pracę dla osoby, która w zastępstwie poprowadzi program telewizyjny na okres absencji jednego z prezenterów, który choruje na zapalenie płuc. W ogłoszeniu możemy przeczytać, że kandydat dołączy do wieloletniego zespołu mającego "ogromną wiedzę o samochodach, metaforach i progresywnym rocku".

Oferta pracy w The Grand TourOferta pracy w The Grand Tour Fot. Amazon

Innymi słowy osoba, która przejdzie proces rekrutacji, dołączy do Richarda Hammonda i Jamesa Maya. Jednak wymogi co do kandydata są dość poważne. Na początek musi się wykazać liczbą co najmniej 6,5 mln subskrybentów na Twitterze lub podobnej sieci społecznościowej. W ogłoszeniu podano również, że kręcone włosy będą dodatkowym atutem, a jednym z obowiązków będzie możliwość jeżdżenia najszybszymi i najbardziej fascynującymi samochodami na świecie podczas mówienia do kamery. Oprócz ważnego prawa jazdy kat. B istotna będzie "umiejętność nierozbijania tych samochodów" - jak napisano w ogłoszeniu.

Niestety nie podano nic na temat gaży prezentera, ale przypuszczamy, że producenci nie będą mieć problemów ze znalezieniem odpowiedniej osoby.

Jak naszym zdaniem słynne trio sprawdza się w prowadzeniu nowego show? Pisaliśmy o tym tutaj: The Grand Tour - recenzja.

Jeremy Clarkson bliski śmierci

Były prowadzący "Top Gear" po wyczerpujących nagraniach do drugiego sezonu swojego nowego programu "Grand Tour" pojechał prywatnie do Hiszpanii. Tam Brytyjczyka dopadła choroba w wyniku, której Jeremy Clarkson trafił do szpitala. Informowały o tym zagraniczne media, ale wszystkim wydawało się, że to tylko niegroźna infekcja.

Sam Clarkson bagatelizował sprawę i wrzucał na Instagram posty, w których żartował, że zwykle inaczej spędza wakacje.

 

Jednak teraz sam Brytyjczyk zdradził, że cała choroba była znacznie poważniejsza niż się wszystkim wydawało. W najnowszym felietonie dla "Sunday Times" przyznał, że w pewnym momencie otarł się nawet o śmierć, a lekarze ledwo go uratowali.

Jeremy z początku wziął chorobę za zwykłe przeziębienie. Spędził nawet trzy dni w łóżku, licząc że przeziębienie szybko minie. Jednak kiedy jego stan tylko się pogarszał postanowił pojechać do szpitala. Po serii testów lekarze stwierdzili, że Clarkson ma bardzo poważne zapalenie płuc. "Lekarze zrobili mi badanie CRP. Doktor powiedział mi, że normą jest wynik w okolicach 5. U mnie było to 337! Nie wiedziałem wtedy, czym CRP jest, ale 337 brzmiało bardzo poważnie..." - opowiada Clarkson.

Na szczęście, gwiazda "Grand Tour" pod opieką lekarzy szybko wróciła do zdrowie. Clarkson już ze szpitala zaczął w swoim stylu komentować chorobę w mediach społecznościowych. Na swoim blogu w Drive Tribe (strona internetowa dla pasjonatów motoryzacji, która powstała wraz z "Grand Tourem") stwierdził nawet, że "czuje się poirytowany, bo jest na swoim pierwszym zwolnieniu odkąd zaczął pracę w 1978 r.".

Więcej o:
Copyright © Agora SA