Kary w Polsce to pikuś. Mandaty za granicą mogą wydrenować portfel. Za co piraci drogowi płacą najwięcej?

Wybieracie się na wakacje za granicę? Miejcie się na baczności. Policja będzie bezwzględna. O ile w Polsce maksymalna kara wciąż wynosi 500 złotych, to na obczyźnie finansowe upomnienie może doprowadzić do bankructwa.

Zdecydowana większość urlopowiczów wybiera samochód jako wakacyjny środek transportu. Kilkuset kilometrowa podróż może wywołać zmęczenie i uśpić czujność. Spotkanie z zagranicznym policjantem okaże się nie tylko przykrym doświadczeniem, lecz również poważnym obciążeniem dla domowego budżetu. Kierowcy narzekają na stawki mandatów nad Wisłą, ale za granicą jest wyraźnie drożej. Podobnie jak u nas, karę trzeba zapłacić na miejscu. Możliwości są dwie. Jedziemy do bankomatu lub przeciągamy kartę przez terminal będący na wyposażeniu większości policyjnych patroli.

Uszczelniony system

O ile jeszcze dekadę temu sporadycznie zdarzało się, by do Polski przychodziły zdjęcia z fotoradarów, o tyle po zacieśnieniu współpracy między policjantami z europejskich państw, obecna sytuacja nie napawa kierowców optymizmem. Jak wynika ze statystyk Ministerstwa Cyfryzacji, w 2016 zagraniczne fotoradary i kontrole prędkości, zarejestrowały blisko 900 tysięcy wykroczeń popełnionych przez polskich kierowców. Co ciekawe, jeszcze rok wcześniej ta liczba była mniejsza ponad 20-krotnie. Najwięcej rodaków przebywa w Niemczech i to właśnie ten kierunek jest jednym z bardziej popularnych nie tylko turystycznie, lecz również zarobkowo. W zeszłym roku Niemcy aż 421 tysięcy razy występowali do Krajowego Punktu Kontaktowego o dane naszych zmotoryzowanych. Na drugim miejscu znajduje się Austria – 146 tysięcy. Ostatni stopień podium przypadł Francji – 132 657. Paryż czuje jednak na plecach oddech Amsterdamu, gdzie według szacunków przebywa ponad 250 tysięcy Polaków. Od tamtejszych służb mundurowych otrzymaliśmy 131 125 zapytań. W pozostałych krajach albo jeździmy ostrożniej, albo jest nas po prostu mniej. Włosi wystąpili o dane 25 tysięcy kierowców, Węgrzy o 20 tysięcy, Belgia 5,5 tysiąca, a Łotwa - prawie o 4,4 tysiąca. Dziwi natomiast fakt, że Słowacja wystosowała tylko jedną prośbę o dane adresowe polskiego pirata drogowego.

Warto korzystać z zestawu głośnomówiącego

Większość samochodów z ostatniego dziesięciolecia ma zestaw głośnomówiący wbudowany w system multimedialny. O tym, że warto z niego korzystać, świadczą mandaty w poszczególnych krajach. W Polsce za to przewinienie zapłacicie 200 złotych i otrzymacie 5 punktów karnych. Równie niska kara spotka Was w Austrii (50 euro), Czechach (55), Niemczech (60) i w Chorwacji (65). Zdecydowanie więcej, bo aż 110 euro, trzeba zapłacić w Belgii. Upomnienie na 160 euro wypisze włoski policjant, natomiast duński i hiszpański już na 200. To jednak nie są rekordziści. Ustawodawca w Holandii wycenił to przewinienie na 230 euro. Podobny wymiar kary przewiduje brytyjski taryfikator.

Nie wjeżdżaj na skrzyżowanie na czerwonym

Bardziej dotkliwe kary grożą za wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle. To wykroczenie skutkuje też najbardziej dotkliwymi w konsekwencjach wypadkami. Często kończą się bilansem z ofiarą śmiertelną. Polski taryfikator przewiduje od 300 do 500 złotych i 6 punktów karnych. Za granicą tylko w Austrii można liczyć na podobną pobłażliwość – 70 euro. W zależności od skutków przewinienia i dobrej woli policjanta, w Niemczech mandat zawiera się w przedziale 90-320 euro. Czesi nałożą karę w wysokości 100 euro, Francuzi - 135, Włosi - 170, Szwajcarzy - 230 (tyle samo Holendrzy), Duńczycy - 270, a Słoweńcy aż 300. Najgroźniejszy bat dzierży w dłoni brytyjski mundurowy, dla którego najłagodniejszy wymiar kary wynosi około 1150 euro.

Ostrożnie z gazem

Warto stosować się do ograniczeń prędkości, bo przekroczenie limitu o zaledwie 20 km/h może skutkować dotkliwym mandatem. O ile w Polsce takie przewinienie wyceniono na 100-200 złotych, o tyle w pozostałych krajach europejskich znacznie drożej. W Austrii stawka jest elastyczna, ale minimum to 30 euro. Niewiele więcej w Czechach (40 euro) i Niemczech (35 euro). Łaskawy w tej kategorii jest też Luksemburg (50), Chorwacja (65) i Słowenia (80). W Hiszpanii trzeba się liczyć z kwotą przynajmniej 100 euro, Francji - 135, Danii - 135 Szwajcarii - 165, Holandii - 165, Włoszech - 170. Stawka rośnie geometrycznie wraz z prędkością. Przekroczenie o 50 km/h może doprowadzić do ruiny wakacyjny budżet. W Belgii, Danii i Niemczech zapłacicie około 300 euro. We Włoszech i Słowenii - 500, w Hiszpanii i Holandii - 600, a we Francji - 1500. Piraci drogowi nie zaznają litości w Wielkiej Brytanii (2900 euro) i Austrii (2180). Jeszcze bardziej restrykcyjne przepisy obowiązują w Szwajcarii, gdzie policjant pobierze z naszego konta aż 60 dziennych wynagrodzeń. Warto przywołać przepisy z Polski – od 400 do 500 złotych i 10 punktów karnych.

Brak tolerancji dla alkoholu

Przed wjazdem do konkretnego kraju warto sprawdzić dopuszczalne limity stężenia alkoholu w organizmie. Niektóre państwa nie tolerują nawet kropli we krwi. Inne natomiast dopuszczają jazdę po dwóch dużych piwach. Niemniej przekroczenie przewidzianych przez kodeks wartości nie będzie tanie. Duńczycy uzależniają wysokość kary od miesięcznych zarobków. Holendrzy i Słoweńcy wystawią mandat w wysokości 300 euro. W Czechach i Chorwacji - zaledwie 100. Stężenie nieznacznie przekraczające normę we Francji wiąże się z karą rzędu 135 euro. W Belgii 170, ale w Niemczech, Hiszpanii, Włoszech i Szwajcarii już 500. Policjant na Wyspach wystawi mandat na kwotę do 5710 euro, co stanowi równowartość około 24 tysięcy złotych. Warto zaznaczyć, że finansowa odpowiedzialność to w tej kwestii dopiero początek urzędniczej karuzeli. Obligatoryjna jest utrata prawa jazdy, często grzywna określana przez sąd, a w skrajnym przypadku więzienie, zwłaszcza po spowodowaniu wypadku.

Więcej o:
Copyright © Agora SA