Rządowe Centrum Legislacji podaje na stronie internetowej, że na 31 maja określono najpóźniejszą datę ogłoszenia rozporządzenia, które dopuści możliwość stosowania sekundników, które informują o czasie do zmiany świateł. Dokument podaje, że zmiana wejdzie w życie po 30 dniach od ogłoszenia, a to oznacza, że możemy się spodziewać powrotu czasomierzy najpóźniej od 1 lipca 2017 roku.
Teraz można je spotkać na ulicach Wrocławia, Torunia czy Rzeszowa. Łącznie występują w około 30 miejscowościach, gdzie zainstalowano 180 urządzeń, które do tej pory montowano bez odpowiedniego umocowania prawnego. Nowe przepisy uregulują sytuację, więc można się spodziewać, że liczba urządzeń na polskich drogach zwiększy się. Z tego faktu najbardziej cieszą się kierowcy, którzy twierdzą, że sekundniki upłynniają ruch. Podczas oczekiwania na zielone światło, wiemy ile czasu pozostało, więc możemy włączyć pierwszy bieg i przygotować się do ruszenia. Rozwiązanie działa też w drugą stronę, gdy dojeżdżamy do skrzyżowania - wiemy, ile czasu pozostało do przełączenia światła na czerwone.
Eksperci są bardzo sceptyczni w kwestii sekundników na skrzyżowaniach. Władze Grudziądza sprawdziły w 2014 roku, jak licznik wpływa na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Okazało się, że po założeniu sekundnika liczba kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle wzrosła o prawie 50 proc., a liczba samochodów przejeżdżających skrzyżowanie z prędkością większą niż 100 km/h jest większa o prawie 100 proc.
Nowe przepisy wchodzą 1 lipca, ale nie należy liczyć, że na drogach zaroi się od sekundników. Kwestia instalacji leży po stronie zarządców dróg i to właśnie z ich budżetów są przeznaczane środki na takie rozwiązania.