Nogę z gazu warto zdjąć natychmiast po przekroczeniu granicy polsko-litewskiej.
Kraje nadbałtyckie to strefa, gdzie kierowcy bezwzględnie respektują przepisy ruchu drogowego. Nawet przy znikomym natężeniu ruchu i doskonałej pogodzie Litwini, Łotysze i Estończycy nie jeżdżą szybciej, niż pozwalają na to znaki. No, może o 10 km/h. Policjanci z litewskiej drogówki mogą przymknąć oko na takie przewinienie - na większe już nie. Ci, których spotkałem w Kiejdanach, byli dobrze nastawieni do Polaków, ale mandat w wysokości 350 zł wisiał na włosku.
To, że nikt nie przekracza dozwolonej prędkości, ma same plusy. W Wilnie, Rydze i Tallinie nawet w godzinach szczytu samochody jadą płynnie w rytm zmiany świateł na kolejnych skrzyżowaniach. Nie warto więc próbować wyprzedzać, nie zaoszczędzimy nawet minuty.
Na autostradach jest podobnie. Powszechne przestrzeganie dozwolonej prędkości pozwala kierowcy jadącemu lewym, skrajnym pasem drogi szybkiego ruchu czuć się bardziej komfortowo niż w Polsce. Nie musi co chwila spoglądać w lusterko wsteczne w obawie, że tarasuje drogę innemu prowadzącemu - rzadko się zdarza, że ktoś jedzie szybciej.
Trzeba natomiast uważać na pojazdy włączające się do ruchu. Większość kierowców z państw nadbałtyckich - przekonana, że inne auta poruszają się z dozwoloną prędkością - ocenia tylko dystans między ich pojazdem a nadjeżdżającym. Nie zwraca natomiast uwagi na prędkość, z jaką samochód zbliża się do skrzyżowania. Jeśli więc będziesz jechał szybko, możesz nie wyhamować przed autem, które wyjedzie z drogi podporządkowanej.
Stolice państw bałtyckich w godzinach szczytu są tak samo zatłoczone jak Warszawa, jednak ruch przebiega tam sprawniej. Nie ma też problemu z zaparkowaniem pojazdu w bezpiecznym miejscu - wiele parkingów jest strzeżonych. Wjazd na starówkę w Rydze wymaga wykupienia karnetu - około 35 zł za godzinę postoju. W Tallinie można jeździć po Starym Mieście za darmo, ale w sezonie to zadanie praktycznie niemożliwe ze względu na pieszych.
Najlepsze drogi są w Estonii, a najgorsze na Litwie, gdzie często też brakuje tabliczek z oznaczeniem terenu zabudowanego lub są one trudne do odszukania, umieszczone nisko na przydrożnych ogrodzeniach. Na komfort jazdy w Estonii wpływa także małe natężenie ruchu. Zdarza się, że na dwupasmowej drodze w środku dnia przejeżdża tylko jedno auto na kilka minut. Na Litwie i Łotwie popularne są zasadzki drogówki.
W Estonii płacimy słono - nocleg w centrum Tallina w pokoju bez toalety kosztuje ok. 200 zł. Jeśli na miejscu nie ma parkingu, trzeba dodatkowo zapłacić za miejsce strzeżone - 40 zł za dobę. Oczywiście na obrzeżach miasta jest taniej, choć znowu nie tak wiele. W Rydze jedna noc w pokoju bez wygód w hotelu studenckim - także w centrum - może kosztować zaledwie 14 zł, a w lepszych warunkach - od 40 do 60 zł, w Wilnie - podobnie.
Przed wyjazdem do państw nadbałtyckich warto zajrzeć do internetu i sprawdzić adresy oraz ceny noclegów.
Złotówki można wymienić na lokalną walutę we wszystkich trzech krajach, choć do Estonii lepiej wziąć euro lub dolary i wymienić je na miejscu - kantory to widok znajomy jedynie w Tallinie.