Mini ma swój styl. Podobnie jak Fiat 500, garściami czerpie z kultowego auta sprzed wielu lat. Klasyczny projekt interpretowany jest na nowo. I to działa. Retro-stylistyka Mini przyciąga wzrok, a auto wyróżnia się na drodze. Drugiego takiego samochodu nie znajdziemy.
Mini Clubman ma wszystkie elementy, które posiadać powinno pełnokrwiste Mini. Grill do złudzenia przypomina ten z oryginału z 1959 r. W oczy rzucają się wszechobecne krągłości - linie są płynne i łagodne, reflektory okrągłe, podobnie jak lusterka. Jakbyście chcieli jeszcze bardziej wybić się z tłumu, to producent oferuje niezliczone możliwości personalizacji. U nas z pięknym granatowym lakierem kontrastują białe lusterka i dach. To topowa, sportowa wersja Clubmana. Stąd parę drapieżnych dodatków, emblematy i bojowe, wyścigowe pasy na masce.
Mini Clubman oficjalnie to kombi. Jednak to kombi w stylu Mini. Inne niż wszystkie. Spójrzcie tylko na tył Clubmana. Nie znajdziemy tam klasycznej klapy. Do bagażnika dostaniemy się przez podwójne drzwi. Czy to praktyczne, czy nie, sprawdzimy w kolejnych częściach. Ale trzeba przyznać, że wygląda niecodziennie.
Projektanci nie zawiedli także we wnętrzu. W kabinie dominującym motywem również jest okrąg. Mimo tendencji producentów do obsesyjnego spłaszczania kierownic, żeby nadać autu sportowego charakteru, w Mini Cooperze kierownica jest idealnie okrągła. Okrągłe są też klamki i przełączniki na kierownicy. A ekran systemu multimedialnego został wkomponowany w srebrny okrąg. Co ciekawe, okrąg ten może się z nami komunikować. Przykładowo, kiedy jedziemy w trybie eco świeci się na zielono, a podczas zbliżania się do przeszkody podczas parkowania rozbłyśnie ostrzegawczą czerwienią.
Nie sposób też nie wspomnieć o charakterystycznych przełącznikach. Kojarzą się z myśliwcami. Podobne znajdziemy tylko w supersamochodach. A w Mini służą nawet do włączenia oświetlenia wnętrza.
ZOBACZ TAKŻE:
Mini Cooper SD ALL4 Clubman | Test długodystansowy, cz. I | Zaczynamy