Wielu z nas marzy o luksusowym samochodzie. Wolimy wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych na używany samochód klasy wyższej niż na nowego, ale „zwykłego” kompakta z salonu. Jednak musimy mieć świadomość, że rynek aut używanych jest zalany autami po poważnych kraksach, które przeszły proces reinkarnacji w warsztatach znajdujących się na obrzeżach miasta.
Kilka dni temu w sieci pojawił się film, na którym możemy zobaczyć rosyjskiego mechanika, blacharza i lakiernika w jednym. Ten człowiek bez grama refleksji chwali się, w jaki sposób przygotowuje powypadkowe BMW Serii 7 do stanu użyteczności. Na innych swoich filmach chwali się nawet, że posiada sprzęt do pomiarów laserów, dzięki czemu może doprowadzić geometrię samochodu do stanu fabrycznego.
Z zewnątrz wszystko może wyglądać doskonale. Mało wprawny klient oglądający taki samochód bez pomocy specjalisty nie będzie w stanie wykryć miejsc, w których zaczyna się przeszczep. Mechanik zakamuflował spawy na tylnych słupkach i wnękach drzwi. Dopiero po zdjęciu tylnej kanapy i dywanów można zobaczyć sprawy na płycie podłogowej.
Jednak warto zastanowić się, czy „ćwiartka” nadwozia przyspawana w warunkach warsztatowych jest w stanie wytrzymać przeciążenia i naprężenia podczas jazdy z dużą prędkością? Albo w przypadku kolejnego wypadku, czy tylna część po prostu nie odpadnie?