Po zmianie przepisów i odebraniu fotoradarów gminom policja musi dokończyć około 300 tysięcy postępowań. Każdy, kto nie zapłacił mandatu i liczył, że mu się upiecze, może się spodziewać wizyty mundurowych w swoim domu.
Akcja "motywowania" niepokornych kierowców rusza w całym kraju. Policja doszła do wniosku, że odwiedziny dzielnicowego, który dostarczy osobiście wezwanie do zgłoszenia się na komisariacie, zachęci ludzi do błyskawicznego zakończenia spraw i zapłacenia za wykroczenie drogowe.
- Aby skontaktować się ze sprawcą wykroczenia, uruchamiamy dzielnicowych z regionów rozsianych po całej Polsce - powiedział Dziennikowi Gazecie Prawnej jeden z policjantów.
Wszystko zaczęło się od raportu Najwyższej Izby Kontroli. NIK wytknął strażom miejskim i gminnym, że wyraźnie nadużywają fotoradarów, a głównym motywem działań strażników jest nie bezpieczeństwo pieszych i kierowców, a chęć zebrania jak największych pieniędzy. Wpływy z fotoradarów w niektórych gminach stanowiły pokaźną część budżetu. Patologiom postanowił przeciwdziałać Sejm i na początku lipca 2015 r. przyjął nowe przepisy. Ich najważniejszym punktem było zabronienie strażom używania fotoradarów.
W myśl nowych przepisów korzystać z fotoradarów może tylko Główny Inspektorat Transportu Drogowego.
ZOBACZ TAKŻE:
Omijaj je szerokim łukiem | Najgorsze samochody używane
INNE LINKI
źródło: Okazje.info