Czego możemy się spodziewać po Colour Edition? Ford zapragnął przypomnieć o swoim minivanie i zainteresować nim młodszych kierowców. Colour Edition celuje w grupę klientów, którzy marketingowcy producentów samochodów uwielbiają nazywać ludźmi "młodymi i aktywnymi". Dlatego w Colour Edition, zgodnie z nazwą, pierwsze skrzypce gra kolorystyka nadwozia. Do wyboru będzie 10 różnych kolorów lakieru, z którymi będą kontrastować czarne elementy: dach, grill oraz lusterka. B-Max dostanie też nowe 16-calowe felgi i odrobinę większy, agresywniejszy spojler z tyłu.
We wnętrzu bez szaleństw. Za dopłatą będzie można zamówić pakiet Cognac, aby ozdobić fotele, kierownicę, wajchę skrzyni biegów i dywaniki kontrastującymi, brązowymi przeszyciami. Na liście wyposażenia znajdziemy też system multimedialny SYNC z pięciocalowym, kolorowym ekranem i nawigacją.
Ford B-Max Colour Edition będzie dostępny tylko z jednym silnikiem. To najmocniejszy w gamie B-Maxa litrowy, trzycylindrowy EcoBoost o mocy 140 KM i 180 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Osiągi? Pierwsza setka pojawi się na liczniku po 10,4 sekundy. Ford chwali się, że apetyty minivana to tylko 5 litrów na 100 km. Pewnie to i prawda, ale trzeba pamiętać, że jeżeli będziemy mocniej naciskać pedał gazu, to zaprzęgnięte do ciężkiej pracy trzy cylindry będą potrzebowały trochę więcej benzyny.
Zakłady Forda w rumuńskim mieście Krajowa już rozpoczęły produkcję, a do sprzedaży w Europie kolorowy B-Max wejdzie w przeciągu najbliższych tygodni. Nie ujawniono jeszcze cen. W polskich salonach B-Max ze 140-konnym EcoBoostem kosztuje co najmniej 65 750 złotych.
ZOBACZ TAKŻE:
Nowy Ford S-MAX już oficjalnie
źródło: Okazje.info