7,2 na 10 - taką ocenę wystawiają sobie polscy kierowcy, czytamy w "Europejskim barometrze odpowiedzialnej jazdy" przygotowanym przez Ipsos. Jednocześnie przyznajemy otwarcie, że: - przekraczamy dozwoloną prędkość (94 proc.), - nie zachowujemy bezpiecznego odstępu między pojazdami (60 proc.), - trąbimy bez potrzeby (50 proc.), - zdarza nam się nie włączyć kierunkowskazu podczas skrętu lub zmiany pasa (44 proc.), - zapominamy zapiąć pasy (33 proc.), - wysiadamy z pojazdu, żeby rozmówić się z innym kierowcą (25 proc.).
Najwyraźniej jesteśmy zdania, że aby być dobrym kierowcą, nie trzeba wcale przestrzegać przepisów. Pomimo wysokiej oceny wystawianej samym sobie, prawie co drugi z nas (44 proc.) uznaje Polskę za ojczyznę najbardziej nieodpowiedzialnych kierowców w Europie. Aż 65 proc. Polaków określa rodaków mianem szczególnie nieodpowiedzialnych, a co trzeci (37 proc.) idzie o krok dalej, nazywając polskich kierowców niebezpiecznymi.
Piotr Kozłowski, Moto.plOcena własnych umiejętności to jedno. Drugie to faktyczny styl jazdy. Jak duży odsetek polskich kierowców łamie przepisy? Sprawdzono to na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (KRBRD). W 94 miejscach w Polsce rozmieszczono czujniki, badające prędkość pojazdów, natężenie ruchu, etc. Jak polscy kierowcy wypadli w badaniu?
Piotr Kozłowski, Moto.pl7 na 10 polskich kierowców przekracza dozwoloną prędkość. Limity najczęściej łamiemy w terenie zabudowanym - aż 80 proc. na drogach dwu- i 69 proc. na jednojezdniowych. Część tych wyników nie przekracza jednak wartości akceptowanej przez fotoradary. Jeśli pod uwagę weźmiemy tylko tych kierowców, którzy dozwolone limity łamią o ponad 10 km/h, będzie ich: - 35 proc. w przypadku autostrad i dróg ekspresowych, - 48 i 30 proc. w obszarze zabudowanym na drogach dwu- i jednojezdniowych
Jadąc z prędkością 50 km/h, droga hamowania wynosi około 28 m. Wliczany jest w to czas reakcji kierowcy i dystans, który w tym czasie pokonuje auto. Jeśli na liczniku pojawia się 60 km/h, droga hamowania wydłuża się do około 37 metrów, czyli o prawie 10 metrów więcej. W miejskich realiach to dystans, który może decydować o tym, czy dojdzie do wypadku.
ZOBACZ TAKŻE: