Lexus RC-F | Test | Przepis (nie) na sukces

Manga, wódka ze żmii, surowe mięso konia, najróżniejsze fetysze oraz wiele więcej sprawia, że dla przeciętnego europejczyka Japonia to kraj absolutnie niezwykły, czasem odrażający, ale na pewno jedyny w swoim rodzaju. Okazuje się, że trochę tego egzotycznego szaleństwa udało się przenieść do świata motoryzacji. Przed wami - Lexus RC-F

Lexus NX 200t F Sport | Test | Nieszablonowy

Polacy jako naród są delikatnie mówiąc konserwatywni, żeby nie powiedzieć nudni. Pracujemy w korporacjach lub innych miejscach, gdzie słabo nam płacą, ubieramy się kolorowo - pod warunkiem ze jest to jakiś odcień czerni, każdy bezdyskusyjnie jest ekspertem w dziedzinie motoryzacji, piłki nożnej i polityki. Oprócz tego każdy jest świetnym kierowcą, który nie popełnia błędów. Zdrowy rozsądek można by uznać za naszą cechę i dumę narodową. Głównym wyznacznikiem przy zakupie samochodu jest cena i to co dostajemy w zamian. Druga istotna rzecz to kolor. Samochód powinien być czarny lub srebrny, bo po pierwsze "elegancki", a po drugie "łatwiej potem sprzedać". Czasem pojawi się jakiś "indywidualista", który kupi czerwoną Mazdę lub zieloną Skodę. Z technicznego punktu widzenia kolor nie ma wpływu na właściwości jezdne, więc dlaczego nie zaszaleć i nie wprowadzić odrobiny radości na drogi? I tu pojawia się Lexus z modelem RC-F. To marka niszowa, a jej sportowe coupe to nisza w niszy.

Po pierwsze: Stylistyka

Testowy egzemplarz wygląda jakby właśnie zjechał z planu kolejnej części "Szybkich i wściekłych". Soczyście pomarańczowy lakier, ogromna atrapa chłodnicy w kształcie klepsydry, maska, dach i spojler wykonane z włókna węglowego, pokaźnych rozmiarów felgi, cztery końcówki układu wydechowego, mnóstwo wlotów powietrza, przetłoczeń i innych ozdobników. Z jednej strony można to uznać za zaletę, bo auto jest nietuzinkowe i nikt absolutnie nikt nie przejdzie obok niego obojętnie, z drugiej strony narażacie się na tak zwany "hejt". Teksty "fajna fura zarobasie je...ny" nie są niczym nadzwyczajnym. Wszystko, jak wiadomo, jest kwestią gustu. Jednego Lexusowi odmówić nie można - z każdej strony wygląda okazale. Na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z samochodem o sportowym zacięciu. Nadwozie jest charakterystyczne, nie ma szans by pomylić go z innym modelem czy marką.

fot. Michał Dek

We wnętrzu również czuć sportowego ducha, jednak w porównaniu z szaloną stylistyka karoserii trochę wieje tu nudą. Kubełkowe fotele są wygodne i pewnie podtrzymują ciało. Siedzi się nisko, a gruba kierownica dobrze leży w dłoniach. Na konsoli centralnej wśród niewielkiej ilości przycisków odnajdziemy pokrętło odpowiedzialne za zamianę charakterystyki jazdy, dotykowo-analogowy panel klimatyzacji (temperaturę regulujemy dotykając niebieskiej lub czerwonej strzałki, siłę i kierunek nawiewu klasycznymi guzikami), analogowy zegarek i ekran systemu multimedialnego. Całość wykończono dobrymi jakościowo materiałami. Nie jest to może poziom znany z Audi czy BMW, ale Lexus to bezdyskusyjnie wyższa półka. Jedyne co może irytować to obsługa multimediów przy pomocy touchpada.

Wolnossące V8 o pojemności 5 litrów dysponuje mocą 477 KM i maksymalny moment obrotowy wynoszący 530 Nm.

Po drugie: Elektronika

Kierowca ma do wyboru cztery tryby pracy skrzyni biegów i silnika - Eco, Normal, Sport S i Sport S+. W najbardziej bezkompromisowym ustawieniu skrzynia zmienia biegi dużo później. Dodatkowo wyposażono ją w czujnik, który na podstawie danych o przeciążeniu (np. podczas hamowania) dopasowuje bieg tak, by zapewnić jak najlepszą dynamikę. Do tego dochodzi możliwość "uśpienia" kontroli trakcji. Ta również posiada cztery tryby pracy - Normal, Sport, Off i Off+ Expert. Po odłączeniu wspomagaczy RC-F zostawia na asfalcie ślady palonych opon dowolnej długości. Jazdę poślizgami Lexus opanował do perfekcji. Lekki uślizg? Proszę bardzo. Głęboki bok? Nie ma problemu. Co ciekawe elektronikę skonfigurowano tak by w trybie "Expert" zapobiegała obróceniu samochodu. Testowy egzemplarz wyposażono również w opcjonalny mechanizm różnicowy, który posiada trzy tryby pracy - Standard, Slalom i Track.

Po trzecie: Jak jeździ?

Do napędu wykorzystano silnik pochodzący z modelu IS-F. Został on jednak poddany potężnym zmianom i jest teraz mocniejszy. Wolnossące V8 o pojemności 5 litrów dysponuje mocą 477 KM i maksymalny moment obrotowy wynoszący 530 Nm. Silnik współpracuje z ośmiobiegowym automatem. Taki zestaw rozpędza RC-F-a do pierwszej "setki" w 4,5 s, a prędkość maksymalna wynosi 270 km/h. Według producenta średnie spalanie powinno wynosić 10,6 l/100 km, jednak w realnym świecie trzeba się liczyć z wynikiem rzędu 13-14 l. To i tak świetny wynik jak na auto o tej pojemności. Zawieszenie jest sztywne jednak pomimo sportowego charakteru auta zachowuje minimum komfortu.

fot. Michał Dek

Po czwarte: Cena

Lexus kojarzy się głównie z wygodnymi limuzynami o nienagannie wyciszonym wnętrzu i być może powinien produkować wyłącznie takie samochody. Nie ma się co oszukiwać, mając w portfelu kwotę 400 000zł prawie każdy znajdzie samochód dla siebie. Najpewniej będzie to Mercedes, Audi lub BMW. Salon Lexusa odwiedzą ludzie, szukający alternatywy, którzy chcą się wyróżniać, a znaczek na masce ma dla nich marginalne znaczenie.

Klasyczna, sportowa Toyota na rynku wtórnym - sprawdź oferty

Za najtańszego Lexusa RC-F w wersji Elegance trzeba zapłacić 383 400zł. Ford Mustang  (V8, 5.0 l, 421 KM) z automatem to wydatek 187 000zł, Mercedes C63 AMG Coupe (476 KM) - 344 700zł natomiast BMW M4 (431KM) - 385 076 zł. Egzemplarz Lexusa, który widzicie na zdjęciach (wersja Carbon) kosztuje (uwaga!) 451 700 zł. Tanio nie jest, ale Lexus planuje sprzedawać w Polsce ok. 40 sztuk rocznie.

Po piąte: Idźcie do salonu i go kupcie

Lexus wprowadzając model RC-F na rynek pokazał, że ma poczucie humoru. Tego typu konstrukcja w czasach downsizingu skazana jest na porażkę. Mimo to jest, jeździ i można ją kupić. Oczywiście kierując się zdrowym rozsądkiem i suchymi danymi M4 będzie dużo lepszym wyborem. Jest szybsze, lepiej się prowadzi, a do tego posiada tak zwany "prestiż". Dlaczego warto kupić Lexusa? Ponieważ sprawdza się podczas codziennych dojazdów do pracy, jest wygodny w dłuższej trasie, jeśli trzeba, to popędzi 270 km/h. Szansa że spotkacie drugiego takiego na ulicy jest minimalna, a dodatkowo niewysilone V8 zapewne będzie miało większą żywotność, niż chociażby silnik z M4. RC-F to kompromis między samochodem sportowym, a dużym wygodnym Gran Turismo - kompromis, który świetnie sprawdza się w polskich realiach.

Lexus RC-F | Kompendium

*testowe

ZOBACZ TAKŻE:

Porsche Cayman GT4 | Test | Drogowy rozrabiaka

Więcej o: