Żeby wyjaśnić koncepcję tego auta, jego opis trzeba zacząć niestandardowo, czyli od wnętrza. To tu kryje się coś, co ma połączyć auto i pasażerów przyjacielską więzią. Otóż, Friend-ME ma niestandardowo zaprojektowany kokpit - środkowa część deski rozdzielczej w oryginalny sposób opada na tunel środkowy, który nie kończy się na wysokości oparć przednich foteli, ale "wędruje" o wiele dalej - aż na kanapę, którą w koncepcie zastąpiły dwa fotele. Taki zabieg pozwolił stylistom z Nissan Design China (NDC) i Nissan Global Design Center (NGDC) wygospodarować dodatkowe miejsce, w które wkomponowano monitory, wyświetlające wszystko to, co na desce rozdzielczej widzi kierowca. Takim sposobem, pasażerowie siedzący z tyłu wiedzą, z jaką prędkością porusza się przyjacielski Nissan, jaką drogą aktualnie się przemieszcza (GPS) oraz jaki jest zasięg auta. Wszystko w myśl zasady "Four Seats, One Mind Connectivity".
Friend-ME jest autem nie tylko przyjaznym kierowcy i pasażerom, ale również środowisku. Do jego napędu posłużył zespół hybrydowy PureDrive. Nissan nie podał, jaką mocą dysponuje ich najnowsze dziecko, ale zapewnia, że jest to moc wystarczająca do sprawnego poruszania się po mieście. Mówi to niewiele, bo dla niektórych wystarczającą mocą dysponują nogi rowerzysty, a dla innych słowo "moc" nabiera znaczenia dopiero przy wartości 200 KM.
>>> Jak ceni się Nissan? Oto polskie ceny wszystkich modeli <<<
Nissan Freind-ME zadebiutował na salonie Samochodowym w Szanghaju. Zbudowano go w oparciu o wykorzystywaną dziś przez producenta platformę. Stylistyka auta nie niesie za sobą nic nowego. Bez względu na to, z której strony na nie patrzymy, nie czujemy powiewu świeżości. W głowie pojawia się raczej myśl: "Gdzieś to już widziałem", a nie: "Tego jeszcze nie było". Nie zmienia to faktu, że zaczerpnięcie kilku detali z koncepcyjnego Nissana pozwoliłoby marce na narysowanie wyrazistego hatchbacka.