Sąd lekarstwem na fotoradary. Afery ciąg dalszy

GITD nie może żądać od nas danych kierowcy, a kontrole kaskadowe to farsa. Burza wokół fotoradarów po naszej publikacji nie cichnie. Teraz do głosu doszli prawnicy. Ich rada to sąd

Zamieszanie wokół fotoradarów i służb, odpowiedzialnych za ich nadzór nie maleje. Nie dość, że system dla wielu to wyciąganie pieniędzy, to na dodatek sprawą ich lokalizacji zainteresowała się Najwyższa Izba Kontroli. Rzecznik Praw Obywatelskich też widzi nieprawidłowości w nakładaniu na kierowców kary administracyjnej "za niewskazanie". Szczególnie w odniesieniu do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

Nieoznakowane radiowozy GITD. Znamy ich numery rejestracyjne

Okazuje się, bowiem, że Inspektorat jest upoważniony, mocą Ustawy Prawo o ruchu drogowym, do ścigania wykroczeń wynikających z przekroczenia prędkości i nieprzestrzegania sygnałów świetlnych. Oznacza to, że zgodnie z Art. 129g GITD nie może ścigać nas za niewskazanie osoby kierującej pojazdem - wyjaśnia Moto.pl prawnik, Joanna Ułasiuk z Omega Kancelarie Prawne Sp. z o.o.

Co w takiej sytuacji ma zrobić zwykły Kowalski? Nie przyjąć mandatu, radzi Ułasiuk. W odpowiedzi na pismo GITD trzeba zareagować. Najlepiej napisać odpowiedź, w której informujemy Inspektorat o nieprzyjęciu kary w wysokości wskazanej w piśmie z uwagi na fakt, że nie jesteśmy w stanie wskazać osoby kierującej pojazdem. Wobec powyższego GITD nie ma prawa skierować wniosku do sądu, bo nie ma takich uprawnień.

GITD straszy kierowców karami sięgającymi 5000 zł, jednak przed sądem nie będą one zasadne. To ustawa reguluje prawa Inspektoratu, a w niej Rzecznik Praw Obywatelskich nie dopatrzył się możliwości ścigania za niepodanie danych kierującego. Prawnicy także. Jedynym rozwiązaniem dla GITD jest zmiana ustawy - dodaje Ułasiuk.

Czy to oznacza, że grzywny nałożone na właścicieli pojazdów, którzy karę przyjęli są nałożone niezgodnie z prawem? Zgoda na przyjęcie grzywny kończy sprawę. Skoro się przyznaliśmy to konsekwencje finansowe musimy ponieść.

Kaskady do sądu

Przed sądem możemy także dochodzić praw, gdy straż miejska przyłapie nas podczas kontroli kaskadowej. Zapowiedzi takich kontroli pojawiły się niedawno. Chodzi o trzy pomiary na krótkim (np. ok. 800 m) odcinku tej samej drogi. Jak twierdzi Ułasiuk, takie wykroczenie powinno być traktowane jak jedno.

- Kontrolę kaskadową porównałabym do zasady wideorejestratora. Jeśli jedzie za nami policja i nagrywa nas jak jedziemy za szybko, ma obowiązek zatrzymać nas w chwili popełnienia pierwszego wykroczenia. Nawet, jeśli to trwa dłuższą chwilę, to mandat dostajemy za jedno przekroczenie prędkości (nie liczymy innych wykroczeń, które się sumują). Przy kontrolach kaskadowych robionych na określonym dystansie, moim zdaniem, mandat też powinien być jeden - wyjaśnia Ułasiuk. - Jeśli jest to jeden odcinek drogi z tym samym ograniczeniem prędkości, a ograniczenia nic nie odwołuje, nie ma podstaw, by na tak krótkim dystansie karać kierowcę trzy razy. To z pewnością ciekawa sprawa dla sądu - dodaje.

Co ma zrobić Kowalski, gdy dostanie trzy mandaty? Nie przyjąć dwóch ostatnich. Jak radzi Ułasiuk, warto powołać się na fakt, iż jechaliśmy jednym i tym samym autem na jednym odcinku drogi.

- Nie ma racjonalnych powodów, żeby te radary stały w odległości 200 metrów od siebie. Rozsądny sędzia przychyli się do takiego rozumowania, jedno działanie, jeden czyn, a ktoś rozbił go na trzy części. To próba wyłudzenia przez państwo pieniędzy od obywatela - tłumaczy Ułasiuk.

Zgodny homologacją?

Do sądu warto się także wybrać, gdy nie mamy pewności, czy fotoradar, który zrobił nam zdjęcie, ma ważna homologację. Wątpliwości w tej sprawie jest coraz więcej.

- Przed sądem nie kwestionujemy swojej winy i nie zaprzeczamy zdarzeniu, jakie miało miejsce. Wyrażamy jedynie wątpliwości, co do działania urządzenia pomiarowego. Wtedy to sąd będzie musiał zbadać, czy fotoradar taką homologację ma czy nie - wyjaśnia Ułasiuk. O stosowane dokumenty zwróci się do GITD - dodaje.

Jeśli okaże się, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, fotoradar ma ważną homologację, sąd nie powinien nałożyć na nas większej kary niż mandat.

>>> Chcesz być jak inspektorzy z GITD? Kup używanego Forda Mondeo <<<

Skąd tyle niedomówień i wątpliwości? Jak tłumaczy Joanna Ułasiuk z Omega Kancelarie Prawne Sp. z o.o. to wszystko wynika z pośpiechu stanowienia prawa i gąszczu przepisów. Są rozporządzenia i rozporządzenia do rozporządzeń. Istnieje wiele służb, które mogą nam wlepiać mandaty. Co do zasadności poprawy bezpieczeństwa wszyscy się zgadzamy, ale nie w takim bałaganie prawnym. Tutaj mówimy o kodeksie karnym, w którym wszystko musi być jasne i czytelne. Nie ma miejsca na interpretacje - dodaje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.