Z faceliftingiem nadeszła drobna zmiana w nazwie najmocniejszej odmiany Jeepa, który teraz zwie się SRT, a nie SRT8 - jak do tej pory. Kuracja odmładzająca dosięgnęła te elementy, o których pisaliśmy wczoraj, przy okazji opisywania zmian w zwykłej odmianie modelu. Nowe światła to wszystko, na co można liczyć. Zderzaki są identyczne jak przed liftingiem.
>>> Jeep za 5 tys. zł? To możliwe <<<
Wnętrze nieznacznie różni się od standardowej odmiany auta. Logo SRT na kierownicy i sportowe fotele z tym samym logo to właściwie jedyne widoczne zmiany. Jest jednak "drobny szczegół", który można usłyszeć. Mowa o systemie audio firmy Harman Kardon, wyposażonym w 19 głośników, który potrafi zagłuszyć wkręcany nawet na najwyższe obroty silnik.
Pod maskę SRT trafiła znana z przedliftingowej odmiany modelu jednostka V8 HEMI o pojemności 6.4 l i mocy 477 KM, osiąganej przy 6 tys. obr./min. Maksymalny moment obrotowy dostępny jest przy 4,3 tys. obr./min. i wynosi 630 Nm. Nowością jest jednak skrzynia biegów. Automat o pięciu przełożeniach zastąpiono 8-stopniowym. Przyspieszenie do setki zajmuje 5 sekund, a prędkość maksymalna wynosi 257 km/h.
To jednak nie koniec nowości. W poliftingowym SRT zastosowano system umożliwiający wybór jednego z pięciu trybów jazdy. Każdy z nich odpowiednio dzieli moment obrotowy pomiędzy osiami. Najbardziej sportowych doznań dostarcza tryb Track. Po jego wybraniu na tylne koła przekazywane jest aż 70 proc. momentu.
Moda - a raczej przymus - na ekologię dopadł też amerykańskiego potwora, którego wyposażono w system Eco Mode, dezaktywujący - gdy nie są one potrzebne - cztery z ośmiu cylindrów. Niestety Jeep nie pochwalił się, jak wpłynęło to na średnie zużycie paliwa. Na ceny też musimy jeszcze poczekać.