Plan Lexusa był prosty - firma regularnie ujawnia kolejne zdjęcia fragmentów karoserii tajemniczego prototypu, ludzie się zachwycają, a w portalach internetowych co tydzień pojawiają się wzmianki o aucie, temperatura i ciekawość sięgają zenitu i tuż przed oficjalną premierą w Detroit, Japończycy ujawniają wielką oficjalną galerię. W skrócie, kontrolowana nirwana.
Niestety (dla japońskiej firmy) pomysł z powolnym striptizem legł w gruzach. Powód? Amerykański Road&Track - przez niedopatrzenie - ujawnił zdjęcie auta w filmiku promującym nowe wydanie magazynu. Wydawca próbował naprawić błąd błyskawicznie usuwając klip z Youtube'owego konta, ale czujni motomaniacy zdążyli już zapisać go na swoich dyskach. Efekt? Pierwsze zdjęcie przedstawiające nowego Lexusa w pełnej krasie błyskawicznie obiegło świat.
Widać na nim sportowe, agresywnie nakreślone coupe, stylistycznie nawiązujące do supersportowego LF-A. Uwagę przykuwają 21-calowe koła szczelnie wypełniające nadkola, jednoczęściowy grill płynnie przechodzący w przedni spojler (podobnie jak w studyjnym LF-Gh ), pionowe "chrapy" w przednim zderzaku i wloty powietrza w tylnych błotnikach. Mleko się rozlało. Nie mający wiele do stracenia Lexus, postanowił szybko ujawnić kolejne zdjęcie auta. Tym razem, znacznie lepszej jakości i prezentujące seksowne LF-LC z profilu.
O samym aucie wiadomo na razie niewiele. Emblemat na tylnym błotniku zdradza jedynie, że sportowy prototyp jest hybrydą, a firma zastanawia się nad wprowadzeniem na rynek jego produkcyjnej odmiany. Więcej szczegółów poznamy zapewne bliżej premiery LF-LC, którą zaplanowano na styczeń, na targi samochodowe w Detroit.
Bartosz Sińczuk
ZOBACZ TAKŻE:
Lexus GS-250 - najmniejszy w rodzinie