W promieniu do dwóch kilometrów od ścisłego centrum średnia prędkość w porannych godzinach szczytu w Poznaniu wynosi 18 km/h. Podobnie jest w Warszawie, Wrocławiu i Rzeszowie, w których rano i podczas popołudniowych powrotów z pracy kierowcy poruszają się ze średnią prędkością 17-19 km/h.
Trochę lepiej jest w Gdańsku i Bydgoszczy, gdzie średnia prędkość podróżowania w godzinach 6.00-9.00 wynosi 22 km/h. W Łodzi i Białymstoku jeździ się o 1-2 km/h szybciej. Na tle największych polskich miast najlepiej wypada Kraków, w którym średnia prędkość w godzinach szczytu wynosi 29 km/h.
Badania przeprowadził portal Korkowo.pl, który przeanalizował zapisy z kilku tysięcy samochodów wyposażonych w GPS. O ile wyniki dla Poznania, Warszawy i Wrocławia nie dziwią, to zaskakująco dobry rezultat Krakowa jest sporym zaskoczeniem. Być może w stolicy małopolski wykorzystano matematyczny wzór na korki?
Jak na razie jednak, największe polskie miasta nie radzą sobie z korkami. Choć na poprawę transportu wydały przez sześć lat niemal 30 mld zł, efektów nie widać - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli. Na tle innych metropolii tylko Poznań, Kraków i Warszawa mogą się czymkolwiek pochwalić, choć i tak jak pokazują ostatnie wyniki, sytuacja jest tam daleka od ideału.
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak z korkami próbują sobie radzić największe polskie miasta: Warszawa, Wrocław, Gdańsk, Poznań, Bydgoszcz, Kraków, Szczecin i Lublin. Wnioski są takie, jakich domyślają się miliony pasażerów i kierowców uwięzionych w korkach: największe miasta od lat nie potrafią poradzić sobie z rosnącym ruchem.
Przykłady? Warszawie w latach 2004-08 (prezydentami byli wówczas Lech Kaczyński, Mirosław Kochalski, Kazimierz Marcinkiewicz i Hanna Gronkiewicz-Waltz) nie powstał ani jeden most, nie zakończono budowy żadnej obwodnicy czy drogi szybkiego ruchu między dzielnicami. Dopiero w 2009 r. ruszyła budowa mostu Północnego, a w tym roku - budowa kluczowego fragmentu południowej obwodnicy miasta. Z kolei Autostradowa Obwodnica Wrocławia, która miała być zakończona w 2008 r., została oddana z kilkuletnim opóźnieniem.
W połowie 2009 r. remontu wymagało aż 30 proc. dróg zarządzanych przez samorządy w Warszawie, Szczecinie i Lublinie. W Gdańsku i Krakowie było jeszcze gorzej, bo ponad 50 proc. W niektórych miastach dochodzi do absurdów: samorządy nie remontują, choć mają na to pieniądze - w 2008 r. w Lublinie wydano 63 proc. zabudżetowanych pieniędzy, a w Szczecinie - 73 proc.
Piotr Kozłowski, źródło: Korkowo.pl
ZOBACZ TAKŻE:
Co zrobić z niedzielnymi korkami przy wjazdach do miast?