Na papierze, dane techniczne BMW X6 ActiveHybrid wyglądają imponująco. 485 KM przy 5500 obr./min. i 780 Nm momentu obrotowego dostępnego od 1750 do 4500 obr./min. Do tego przyspieszenie do setki w 5,6 sekundy i prędkość maksymalna ograniczona elektronicznie do 250 km/h. A wszystko to podane w bardzo popularnym, ekologicznym sosie i z wyjątkowo zachęcającym (bo zaskakująco niskim) zużyciem paliwa. Sęk w tym, że to co na papierze nijak nie chciało się przełożyć na prawdziwy samochód.
W zamyśle inżynierów, ważące 2,5 tony monstrum miało zużywać średnio niecałe 10 litrów benzyny na każde 100 przejechanych kilometrów. Cóż, zbliżony wynik udało nam się uzyskać tylko wtedy, gdy autem jechaliśmy tempem zmęczonego kolarza. Przy normalnym traktowaniu pedału gazu wyniki wyglądały dużo bardziej... realistycznie. W trasie auto potrzebowało około 14 l/100 km, w mieście przynajmniej dwa litry więcej.
Trudno było nie odnieść wrażenia, że ekologia w X6 ActiveHybrid to bardziej technologiczna pokazówka BMW aniżeli rzeczywisty atut. Pal licho, jeśli dostawalibyśmy wszystkie te bajery za darmo. Tak się jednak składa, że za obiecywaną ekologię BMW każe słono płacić. W polskim salonie za hybrydę X6 trzeba zapłacić prawie pół miliona złotych (479 900 zł), podczas gdy najmocniejsza wersja benzynowa z tym samym silnikiem, ale bez elektrycznych dodatków (xDrive50i) kosztuje nieco ponad 365 tysięcy.
Najwyraźniej niewielu klientów dało się złapać na marketingowy haczyk, bo BMW postanowiło właśnie zakończyć produkcję X6 ActiveHybrid.
Bartosz Sińczuk
ZOBACZ TAKŻE: