Zapada zmierzch, a z oddali słychać szczęk żelaza. To potężne prasy zgniatają ostatnie spalinowe silniki XXI wieku. Zostaną przetopione na surowce do budowy czyściutkich, nietrujących, przyjaznych środowisku samochodów elektrycznych. To koniec motoryzacji, jaką znaliśmy do tej pory, niedobitki napędzane paliwami kopalnymi jeżdżą tylko gdzieś w Stanach Zjednoczonych. My jesteśmy wciąż w Unii Europejskiej. Jest maj 2050 roku. Ta wizja (wyobrażam sobie, że można by to sfilmować w klimacie któregoś "Terminatora") jest oczywiście przesadzona. Ogłoszone niedawno plany Wspólnoty mówią jedynie o ograniczeniu do zera ruchu samochodów spalinowych w centrach dużych miast i znaczącym wzroście udziału podróży koleją w transporcie na większe odległości. Silniki spalinowe nie zostaną zabronione, ale - ze względu na coraz wyższe ceny paliwa - będą musiały być zastąpione innymi źródłami napędu. Socjalizm znakomicie rozwiąże problemy, które sam stworzy.
Peugeot iOn to działająca, produkcyjna wizja tego, jak może wyglądać samochód, który za 50 lat będzie jeździć po centrum miasta. Pośmiejemy się zeń za 50 lat, teraz trzeba mu się uważnie przyjrzeć.
CO POD MASKĄ? Silnik elektryczny jest świetnym źródłem napędu.
Mimo, że nie trzeba być bardzo uprzedzonym do aut elektrycznych żeby na widok iOna trochę sobie nie pokpić, z jazdą nie jest źle. Dlatego wrażenia z jazdy elektrycznym autem są znacznie ciekawsze niż wyniki pomiarów. Ruszając, obiektywnie słaby iOn wywołuje uczucie wystrzelenia jak z katapulty. Udało się go nawet rozpędzić do prawie 120 km/h, a w jeździe miejskiej Peugeocik nadąża za znacznie mocniejszymi samochodami.
OCZAMI KIEROWCY Przyszłość jest ciasna, ale uchwyty na colę nadal istnieją.
W elektrycznym samochodzie nie potrzeba wielu wskaźników. To z pewnością cieszy jego projektantów, bo mogą stworzyć oszczędną i pozbawioną polotu deskę rozdzielczą z zegarami, które nie są żadnym cudem designu. I w sumie dobrze, bo iOn jest drogi, a kierowca musi tylko wiedzieć, ile pozostało mu prądu, z jaką jedzie prędkością i co się dzieje z napędem. Możliwości co do tego ostatniego są dwie: zużywamy maksimum energii lub odzyskujemy ją podczas hamowania. Peugeot dorzuca jeszcze wskaźnik zasięgu, ale za elektrycznego boga nie jestem w stanie ustalić, na jakiej podstawie oblicza on kilometry pozostałe do całkowitego wyładowania baterii. Potrafi w południe pokazać większy zasięg z bateriami wyładowanymi do połowy niż rano z pełnymi, i to po bardzo szybkim przejeździe z domu do redakcji. Klimatyzacja, jeśli jest włączona, walnie przyczynia się do błyskawicznego zużycia energii.
Przednie fotele iOna są raczej przeciętne, pozycja za kierownicą bardzo "miejska" (czytaj: "dojedź, wysiądź, ciesz się, że wysiadłeś"), ale kierowca i pasażer dysponują sprytnie ukrytymi szufladkami, które zmieniają się po wysunięciu w uchwyty na napoje. OK, przyszłość to nie tylko pigułki i kroplówki.
Fascynująca (i nieco niebezpieczna) jest jednak cisza, w jakiej iOn przemierza miasto. W samochodzie słychać jedynie delikatne szumy toczenia dochodzące z wąziutkich opon i czasem szum wiatru. Rzadko, bo dużych prędkości iOn nie rozwija. I dobrze, bo piesi go nie widzą ani nie słyszą.
KOGO, CO I JAK PRZEWIEZIESZ? Bolesny brak miejsca z tyłu, niewielka ładowność.
Żadnych złudzeń. Z przodu da się jeszcze wysiedzieć przez godzinę miejskiej jazdy, z tyłu będzie boleśnie. Ale jeśli zajmiemy tylną kanapę fotelikami (ISOFIX seryjnie), to dzieci jakoś przetrwają bez ścierpniętych nóg. Byle nie nosiły do szkoły zbyt ciężkich tornistrów, bo całkowity udźwig iOna to 330 kg. Bagażnik zaprojektowano, mając to na uwadze, więc jest mały - 168 l. To więcej niż w Mini, ale na wiele nie wystarczy.
JAK TO JEŹDZI? Straszne zawieszenie, guma do żucia zamiast kierownicy.
Źle. Wąskie opony (145 przód, 175 tył) sprawiają, że maleńkie, a bardzo ciężkie auto z dociążoną tylną osią prowadzi się po prostu słabo. Dobrze, że rozmiary pozwalają na sprawne manewry po mieście, choć przyznać muszę, że gdy się zorientowałem, ile to auto kosztuje, to natychmiast zapragnąłem czujników parkowania. Nie występują niestety w ofercie, nawet jako wyposażenie dodatkowe elektrycznego Peugeota.
HAMULCE, PODUSZKI I INNE Wszystko jest, choć chciałoby się zapytać, po co?
Wszystkie potrzebne trzyliterowe skróty, sześć poduszek, ISOFIX... Ale zapewniam, że w iOna nikt nie wjedzie, a iOn nie wpadnie na drzewo. Zwraca na siebie uwagę i nie jeździ szybko, a ESP działa dobrze.
ILE TO KOSZTUJE? "Pan mi tu powtórzy, bo źle chyba słyszę. Ile?!"
Teraz najlepsza część - iOna nie można jeszcze... kupić. Można wynająć długoterminowo za około dwa tysiące złotych miesięcznie. Szybkie wyliczenia mówią, że elektryczny Peugeot kosztowałby jakieś 173 000 zł. I na tym zakończylibyśmy przygodę z elektryczną motoryzacją, ale jesteśmy uparci. Przewróćcie stronę.
Pełen test i dane techniczne znajdziecie w miesięczniku "Cars".
Wojtek Jakóbczyk, zdjęcia: Robert Magdziak
ZOBACZ TAKŻE:
Elektryzująca przyszłość - RAPORT