Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Tym samym na listopadowym posiedzeniu plenum Parlamentu Europejskiego (PE) najpewniej przystąpi do głosowania nad normą emisji dla samochodów osobowych i ciężarowych. A budzi ona duże kontrowersje ze względu na wprowadzenie bardzo restrykcyjnych ograniczeń.
Efektami prac na rzecz zrównoważonej zmiany pochwalił się czeski europarlamentarzysta Alexandr Vondra z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) cytowany przez portal Auto.cz:
Musimy utrzymać przystępność cenową samochodów osobowych dla szerszej populacji oraz utrzymać przemysł motoryzacyjny. Jest to dla Czech sprawa absolutnie fatalna. Widzę miejsce na porozumienie, choć wiem, że negocjacje nie będą łatwe
Wprowadzenie Euro 7 miałoby nastąpić w 2025 roku (1 stycznia lub 1 lipca), czyli tak naprawdę już niebawem. W przypadku autobusów i pojazdów ciężarowych weszłaby w życie dwa lata później. A czym charakteryzuje się wspomniana norma? Jej głównymi założeniami z początku były:
Reasumując, jej pierwotna wersja oznaczałaby de facto koniec ery najmniejszych aut. Produkowanie samochodów z segmentu B przestałoby się producentom opłacać, ze względy na koszty niewspółmierne do ewentualnych zysków. Jednak i te najpopularniejsze - SUV-y oraz crossovery - o napędzie spalinowym znalazłyby się "pod ostrzałem".
Na szczęście działania koalicji składającej się z przedstawicieli Czech, Polski, Francji, Włoch, Rumunii, Słowacji i Bułgarii stanowczo nie zgodziły się tak drakońskimi założeniami. Prezydencja hiszpańska przychyliła się do ich wniosku i przedstawi satysfakcjonujący, miejmy nadzieję, dla nich kompromis. Sprawa nadal jest na wokandzie i będziemy śledzić ją na bieżąco.
Źródło: Auto.cz