Nowy sposób na przyczepy reklamowe zajmujące parkingi

Urzędnicy kolejny raz próbują powstrzymać przedsiębiorców, którzy reklamują swoje firmy na przyczepach ustawionych na parkingach, ale nie płacą za to miastu ani grosza. Czy tym razem będą skuteczni?

Ulubionym miejscem wśród takich przedsiębiorców są parkingi. Hitem jest zatoka parkingowa koło dawnego Dukata.

Problem w tym, że miejsca tu mało, a jeśli stanie przyczepa z reklamą, robi się naprawdę ciasno. Niedawno zwróciła nam na to uwagę czytelniczka. - Chcieliśmy kupić choremu dziecku lekarstwo w pobliskiej aptece. Ale w zatoce przy Dukacie stały aż dwa samochody z przyczepami reklamowymi. Na oko zajmowały pięć miejsc - opowiada pani Joanna. - Nie mieliśmy się gdzie zatrzymać.

Niegdyś to była plaga

Wysyp reklam na kółkach Olsztyn ma już za sobą. Kilka lat temu były prawdziwą plagą. Na przyczepach reklamowały się firmy ubezpieczeniowe, dorabiające klucze, punkty przedszkolne, biura nieruchomości..., czyli różni drobni przedsiębiorcy, którzy chcieli wypromować swoją działalność. Za reklamę w pasie drogowym się płaci, za oklejoną przyczepkę pozostawioną na parkingu czy w zatoce parkingowej w ruchliwym miejscu płacić nie trzeba.

W końcu urzędnicy znaleźli wyjście z sytuacji. Drogowcy w miejscach popularnych wśród właścicieli reklam na kółkach wprowadzili dodatkowe oznakowanie. Był to znak informujący, że parking jest przeznaczony wyłącznie dla pojazdów samochodowych. - To uniemożliwiło parkowanie samych przyczep - tłumaczy Paweł Pliszka, rzecznik Zarządu Dróg Zieleni i Transportu w Olsztynie.

Urzędnicy wygrali bitwę, ale nie wojnę

Sposób na obejście nowej przeszkody przedsiębiorcy znaleźli bardzo szybko. Teraz częściej stawiają na parkingach samochód z przypiętą przyczepą reklamową. Takiego zestawu żadne dotychczasowe ograniczenia nie obowiązują. - Okazuje się więc, że taniej jest kupić stary samochód z przyczepą niż wydzierżawić miejsce na legalną reklamę - mówi Jarosław Lipiński, zastępca komendanta straży miejskiej.

Strażnicy takie pojazdy mogli wziąć na celownik tylko wtedy, gdy łamały przepisy ruchu drogowego, na przykład ich właściciele tarasowali pieszym chodnik albo parkowali zbyt blisko skrzyżowania.

Ale co będzie, jeśli wszyscy będą parkować prawidłowo? Urzędnicy zdawali sobie sprawę, że w ten sposób z niechcianymi reklamami nie wygrają.

Nowy pomysł na reklamowe przyczepy

Od niedawna zaczęli więc nękać nawet te firmy, których reklamy na kółkach przepisów drogowych nie łamią. Najpierw wzięli się za trzy z nich. - Przepisy nie określają jednoznacznie, czy taki pojazd z przyczepą to reklama. Uznaliśmy jednak, że ich zachowanie jest trwałe i stale powtarzające się, więc można wykazać, że jest to działalność pełniąca funkcje reklamowe - mówi Paweł Pliszka. - Dokumentujemy wszystko, fotografujemy i przygotowujemy wnioski o ukaranie właścicieli tych samochodów z reklamami na przyczepach.

Na razie drogowcy wysłali jedno wezwanie do zapłacenia kary za reklamowanie się w pasie drogowym bez odpowiednich opłat. Przygotowują się do kolejnych.

Rozmawialiśmy z przedsiębiorcą, reklamującym w ten sposób na Jarotach swoją działalność. - Przyczepa jest zarejestrowana, płacę za nią OC - broni się Paweł Barcikowski.

Ale wysłanie wezwania to jedno. Może się okazać, że ścigani za reklamy przedsiębiorcy nie ulegną i nie będą chcieli płacić, bo uznają, że urzędnicy nie mają prawa żądać od nich opłat. W takiej sytuacji będą mogli skierować sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które oceni, czy postępowanie drogowców było słuszne, czy nie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA