Imperia kontratakuje

Na rynek po latach nieobecności powraca belgijska marka Imperia. Model GP nie jest może najpiękniejszy, ale z pewnością zasługuje na uwagę

Kiedy mówimy o produkcji samochodów Belgia jest jednym z ostatnich krajów jakie przychodzą nam do łowy. Fakt, mają fabrykę Forda w Genk, ale ręka do góry, kto wymieni jakąś belgijską markę. Ktoś powiedział Imperia?

Marka Imperia istniała w latach 1904 - 1958 produkując samochody i motocykle. Próba wskrzeszenia okazała się z początku banalnie prosta. Prawa do marki udało się nabyć za 400 euro. Później było nieco trudniej, trzeba było zaprojektować samochód. Co ciekawe postawiono na ekologię. Imperia GP (Green Propulsion) nabierała kształtów, za które odpowiedzialny był Denis Steven, jednocześnie pracowano nad napędem hybrydowym.

Podstawę napędu stanowi znany już silnik opracowany wspólnie przez BMW i PSA, 1.6 Turbo osiągający moc 200 KM. W Imperii GP współpracuje on z silnikiem elektrycznym o mocy 150 KM. Pozwala to ważącemu 1200 kg autu rozpędzać się do setki w tempie, jakiego nie powstydziłby się żaden producent aut sportowych. W trybie elektrycznym przyspieszenie zajmuje 6 sekund, ale w hybrydowym już tylko 4 sekundy. Prędkość maksymalna ograniczona jest do 216 km/h w obawie o żywotność akumulatorów.

Na uwagę zasługuje nadwozie. Nie jest może szczególnie piękne, ale oferuje zdejmowany sztywny dach w centralnej części wraz z tylną szybą. W ten sposób otrzymujemy landauleta pozwalającego na cieszenie się niebem. To dziś dość rzadko spotykane rozwiązanie będące czymś pomiędzy klasycznym roadsterem i coupe.

Produkcja nie będzie duża. Ogranicznikiem pięknie wykończonego auta z pewnością będzie cena. Pierwsze egzemplarze trafią do klientów jeszcze w tym roku, każdy wart przynajmniej 125 tys. euro.

>>> Mini - małe, zwinne, zgrabne, oryginalne - ogłoszenia <<<

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.