• Link został skopiowany

Zajrzyj w cennik Seata i Audi, a będziesz zszokowany. Takich promocji dawno nie było

Przegląd rynkowych ofert producentów może prowadzić do ciekawych wniosków. SUV-a segmentu C można dziś kupić w cenie crossovera segmentu B. Sedan premium natomiast czasami kosztuje tyle, co popularny kompakt. Oto konkrety.
Salon Seata w Gdańsku z autoryzacją Cupry
Materiały Prasowe

Poszukiwanie nowego samochodu oznacza spory wydatek. To prawda. Z drugiej strony do salonów wracają promocje. I często są naprawdę atrakcyjne. Szczególnie gdy kierowca zdecyduje się na starszy model samochodu. Starszy oznacza gorszy? Nie zawsze. Bo jego technologia jest już sprawdzona. To zasadnicza zaleta w stosunku do aut dopiero wprowadzanych na rynek.

Zobacz wideo Odnaleziono poszukiwane Audi SQ7. Było w częściach

Seat ma promocję. Ateca jest tańsza od dużo mniejszych SUV-ów

Idąc tym tropem, dobry interes mogą zrobić m.in. klienci Seata. Bo dziś cennik modelu Ateca z rocznika 2024 startuje od kwoty na poziomie 96 200 zł. Dla porównania grupowy bliźniak, a więc Skoda Karoq, zostanie w tym samym czasie wyceniona na 104 300 zł. Powiem więcej, Skoda będzie droższa o przeszło 8 tys. zł i gorzej wyposażona. Zasadnicza różnica jest jeszcze jedna. Na Seata kierowca dostanie 5 lat gwarancji. Skoda oferuje już jedynie standardową, 2-letnią ochronę na fabrycznie nowe pojazdy.

Poniżej 100 tys. zł za SUV-a segmentu C to rewolucyjna kwota. Dziś Ateca jest bowiem tańsza np. od Toyoty Yaris Cross, czyli modelu funkcjonującego w segmencie o oczko niższym.
Seat Ateca 1.5 TSI
Seat Ateca 1.5 TSI fot. Piotr Mokwiński

Bazowy Seat Ateca z pewnością nie okaże się demonem prędkości. 115-konny silnik 1.0 TSI powinien być jednak względnie oszczędny. Co gdyby właściciel potrzebował większej ilości mocy? Za 114 800 zł może nabyć model z bogatszym wyposażeniem Style i napędzany 150-konnym motorem 1.5 TSI. Wybór mocniejszego silnika i lepszej opcji sprawia, że różnica w stosunku do Skody dodatkowo rośnie. Karoq będzie w takim przypadku o 10 tys. zł droższy.

Audi A4 rozbija bank. Jest o... Toyotę Aygo tańsza od Mercedesa!

Zaskoczenie czeka na klientów Grupy Volkswagena nie tylko w cenniku Seata. Bo szokować może też cennik Audi. Konkretnie modelu A4. Generacja B9 właśnie kończy swoje rynkowe życie. Pozostały już praktycznie tylko egzemplarze na placach dealerskich. A to oznacza, że rozpoczął się czas łowów dla kierowców. I to mocno owocnych. Bo dziś za fabrycznie nowe Audi A4 wystarczy zapłacić 148 tys. zł. To najniższa oferta, którą udało mi się znaleźć w serwisie z ogłoszeniami. Oficjalny cennik sedana startuje od kwoty nieco wyższej, bo 165 700 zł.

Audi A4 Sedan
Audi A4 Sedan fot. Audi

Za 148 tys. zł kupujący dostanie czarne A4 wyposażone w 18-calowe felgi aluminiowe. Samochód będzie miał dodatkową, trójramienną kierownicę, ogrzewanie przednich, sportowych foteli, matrixowe światła, system komunikacji ze smartfonem, kluczyk komfortowy czy 4-letni pakiet serwisowy. Auto będzie napędzane 150-konnym silnikiem 1.5 TSI sparowanym z 7-biegową przekładnią DSG. Taka kwota za tak wyposażony egzemplarz jest wprost rewolucyjna. Bo warto zwrócić uwagę, że dla przykładu:

  • Mercedes klasy C w bazowym wydaniu będzie blisko 57 tys. zł droższy! Będzie droższy niemalże o cenę fabrycznie nowej Toyoty Aygo!
  • BMW serii 3 w bazowym wydaniu będzie o 44,5 tys. zł droższe.
  • nawet Volkswagen Passat wydaje się drogi na tle tego auta. Jego cennik startuje od kwoty o 17 tys. zł wyższej!

Czy opłaca się kupować starszy i tańszy model?

Ceny są atrakcyjne. To jednak nadal stare-nowe modele. Czy kierowca nie powinien się bać ich deprecjacji? Starszy model zawsze traci na rynku wtórnym po wprowadzeniu na rynek następcy. Przy tak zrabatowanych kwotach to jednak ma najmniejsze znaczenie. Tym bardziej że Polacy kupują prywatnie nowe samochody nie po to, aby jeździć nimi 2 czy 3 lata. Zazwyczaj przewidują dłuższy tryb eksploatacji. W efekcie różnica wynikająca z poprzedniej generacji zacznie się skutecznie zacierać. To raz.

Dwa gdyby kierowca brał pojazd w wynajmie, promocja ma podwójne znaczenie. Bo solidnie odbija się na kwocie miesięcznej raty. Czasami sprawia nawet, że prowadzący może sobie pozwolić na samochód pochodzący z wyższego segmentu przy tej samej kwocie "abonamentu".

Więcej o: