O rynku motoryzacyjnym opowiadamy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Toyota ma powody do zadowolenia. W pierwszym półroczu to do niej właśnie należały dwa pierwsze miejsca na podium polskiego rynku nowych samochodów. Liderem zestawienia była oczywiście Corolla. Zaraz za nią uplasował się jednak inny ulubieniec polskich kierowców, a więc Yaris. W ciągu pierwszych 6 miesięcy roku 2023 salony sprzedaży opuściły 8224 egzemplarze tego auta.
Czwarta generacja Yarisa wygląda naprawdę dobrze. Ma całkiem sportową stylizację. To jednak nie jest jedyny faktor tego sukcesu. Bo kierowcy w Polsce bardzo mocno skupiają uwagę również na cenie. Jak w tej kwestii wypada japoński hatchback? Cennik wersji przedliftingowej startuje od 76 900 zł, przy czym nabywca może aktualnie dostać 4 tys. zł rabatu. Za tą kwotę dostępna jest wersja Active napędzana 72-konnym benzyniakiem 1.0 VVT-i. Dużo lepiej brzmi jednak oferta na wyższy poziom wyposażenia.
72-konny, oszczędny silnik, cena na poziomie 73 900 zł za wersję Comfort, a do tego radio z czterema głośnikami, czujnik deszczu, światła przeciwmgielne i kamera cofania w standardzie. To brzmi atrakcyjnie? Bez dwóch zdań! Warto mimo wszystko wiedzieć o jednym. Dostępność tej wersji jest ograniczona. Litrowy benzyniak z uwagi na wymogi emisyjne wychodzi z produkcji pod koniec września. Kierowcy, którzy chcą załapać się na tę "promocję", powinni się zatem pospieszyć. Toyota raczej nie będzie miała bowiem problemu ze zbytem.
Przedliftingowe Yarisy powoli znikają z salonów sprzedaży. Czy wersja po modernizacji jest droższa? Niestety tak. O ile dziś za Toyotę z silnikiem 1.5 Dynamic Force w wersji Comfort trzeba zapłacić 81 900 zł, o tyle nowy model zostanie już wyceniony na 84 900 zł i to w bazowym wariancie Active. 3 tys. zł więcej zapłacone za auto, kierowca otrzyma jednak od Japończyków w wyposażeniu standardowym. Po liftingu standardem staje się bowiem kamera cofania, adaptacyjny tempomat, system rozpoznawania znaków drogowych czy np. radio z 9-calowym ekranem dotykowym.
Porównanie w tym przypadku musiałem zacząć od silnika 1.5 litra. Jak już wspominałem, motor 1.0 VVT-i wypada z oferty od końca września. Pozostaną tylko auta stokowe.
Mówiąc o cenniku Yarisa, warto opowiedzieć o jeszcze jednej rzeczy. Mała Toyota nie byłaby Toyotą, gdyby nie oferta jednostek hybrydowych. 116-konny wariant układu napędowego 1.5 Hybrid Dynamic Force sparowany z hatchbackiem segmentu B oznacza wydatek na poziomie 95 900 zł w wersji sprzed liftingu i 99 900 zł po liftingu. W modelach po modernizacji dostępny jest także wariant 130-konny. Ten jednak będzie dostępny wyłącznie w topowych pakietach wyposażenia. To winduje jego cenę do minimum 128 900 zł.
Czy fabrycznie nowa Toyota Yaris jest autem drogim w segmencie B? Najtańszy Yaris kosztuje dziś 72 900 zł. Za kwotę o tysiąc złotych niższą można kupić nową Corsę, 900 zł mniej kosztuje bazowy Peugeot 208, a Clio po liftingu okazuje się z kolei o nieco ponad tysiąc złotych droższe. Kia? Tak, Rio kosztuje "tylko" 67 900 zł. Tyle że to auto z minionej epoki. Jest produkowane od roku 2016. To oznacza starą bazę technologiczną.
Bank tak naprawdę rozbija dopiero Volkswagen Polo. Jest o przeszło – UWAGA! – 30 tys. zł droższe od bazowego Yarisa. Kosztuje minimum 103 790 zł. Tak, niemiecki hatchback ma dobre wyposażenie w standardzie i doładowany, 95-konny silnik. Ale cena jest wzięta z kosmosu! Nowe Polo kosztuje prawie tyle, co Audi A1. Tyle że w A1 cenę bazową na poziomie 107 200 zł można tłumaczyć segmentem premium. U Volkswagena to akurat nie przejdzie...