Analizy związane z rynkowymi trendami w motoryzacji publikujemy również w serwisie Gazeta.pl.
Rynek motoryzacyjny zwariował. Nie dość, że cenniki fabrycznie nowych pojazdów są aktualizowane raz na kilka tygodni, to jeszcze coraz mocniej zaczynają przypominać książki typu fantasy. 100 tys. zł za hatchbacka segmentu B? Chcielibyśmy żeby to był żart... A przecież nikt nie powiedział, że granica do której modele doszły dziś, będzie granicą sztywną. Poza tym nawet jeżeli taka się stanie, rynek już pewnie nie zrobi wielkiego kroku wstecz.
Czemu piszemy o 100 tys. zł, skoro na poniższej liście można znaleźć modele wycenione na mniej niż 70 tys. zł? Warto jednak pamiętać, że to często wersje wymagające dołożenia kilku podstawowych dodatków. To raz. Dwa w większości są napędzane wolnossącymi silnikami. Przykład? Bazowa Ibiza korzysta z cherlawego, 80-konnego benzyniaka MPI. Najtańszy Yaris jest z kolei napędzany zaledwie 72-konnym benzyniakiem 1.0 VVT-i. Mocniejszy napęd oznacza kolejne kilka tysięcy dopłaty.
Ceny bazowych wersji hatchbacków segmentu B w Polsce:
Absolutnym hitem na powyższej liście jest Volkswagen Polo. Za małego hatchbacka z Niemiec trzeba dziś zapłacić minimum 93 390 zł. Jakieś 5, 6 lat temu tańszy był nawet bazowy... Passat! Skąd zatem wzięła się ta cena? Cena, która nawet na tle rynkowych rywali wydaje się przesadzona. Niemcy postanowili bowiem zweryfikować cennik. Już bazowy model otrzymuje światła eco-LED, ekran w miejscu zegarów i 15-calowe felgi aluminiowe. Co więcej, Volkswagen wykasował modele wolnossące. Za ponad 93 tys. zł kierowca dostanie auto napędzane 95-konnym benzyniakiem.
Polo bez wątpienia może stanowić jaskrawy przykład zmian. Tyle że nie będzie przykładem flagowym. W dużo większym stopniu realny galop cen pokazują rozsądniej wycenione Corsa, Clio, 208 czy Rio. Warto tu przywołać w pamięci kierowców kilka ważnych faktów. Bo jeszcze dwa lata temu:
Kilkanaście miesięcy wzrostów cen stanowi ważny wyznacznik inflacyjny. Nie jest jednak też tak, że cenniki zaczęły być aktualizowane dokładnie dwa lata temu. Samochody drożały zawsze i od zawsze. Tyle że wcześniej te skoki były mniej wyczuwalne, a do tego ceny były podwyższane średnio co 12 miesięcy. Skalę tych zmian najlepiej pokaże spojrzenie na rynek w Polsce w dłuższej perspektywie. Na początku nowego millenium:
Spojrzenie na powyższą listę może sprawić, że łza zakręci się w oku kierowców pamiętających początki XXI wieku. Ceny nowych samochodów w segmencie B były wtedy o połowę niższe! To oznacza mniej więcej tyle, że 20 lat temu za 100 tys. zł można było kupić nie jednego, a dwa lub trzy miejskie hatchbacki. Niestety do takich rynkowych realiów nie wrócimy już nigdy. To niestety jest dziś najbardziej pewne na rynku motoryzacyjnym.