Bez 100 tys. zł nie podchodź? Sprawdzamy, ile w 2023 r. kosztuje zwykłe miejskie auto

Kierowca pojawiający się u dealera samochodowego może przeżyć prawdziwy szok. Dziś nowy hatchback segmentu B potrafi kosztować tyle, ile kilka lat temu płaciło się za sedana segmentu D. Ceny oszalały. Sprawdźmy zatem jak bardzo.

Analizy związane z rynkowymi trendami w motoryzacji publikujemy również w serwisie Gazeta.pl.

Rynek motoryzacyjny zwariował. Nie dość, że cenniki fabrycznie nowych pojazdów są aktualizowane raz na kilka tygodni, to jeszcze coraz mocniej zaczynają przypominać książki typu fantasy. 100 tys. zł za hatchbacka segmentu B? Chcielibyśmy żeby to był żart... A przecież nikt nie powiedział, że granica do której modele doszły dziś, będzie granicą sztywną. Poza tym nawet jeżeli taka się stanie, rynek już pewnie nie zrobi wielkiego kroku wstecz.

Zobacz wideo Młody kierowca przejechał 77-latkowi po stopie. Ten w rewanżu uderzył w dach auta

Ile kosztuje samochód segmentu B w roku 2023?

Czemu piszemy o 100 tys. zł, skoro na poniższej liście można znaleźć modele wycenione na mniej niż 70 tys. zł? Warto jednak pamiętać, że to często wersje wymagające dołożenia kilku podstawowych dodatków. To raz. Dwa w większości są napędzane wolnossącymi silnikami. Przykład? Bazowa Ibiza korzysta z cherlawego, 80-konnego benzyniaka MPI. Najtańszy Yaris jest z kolei napędzany zaledwie 72-konnym benzyniakiem 1.0 VVT-i. Mocniejszy napęd oznacza kolejne kilka tysięcy dopłaty.

Ceny bazowych wersji hatchbacków segmentu B w Polsce:

  • Volkswagen Polo – od 93 390 zł
  • Opel Corsa – od 77 200 zł
  • Peugeot 208 – od 77 100 zł
  • Renault Clio – od 71 900 zł
  • Toyota Yaris – od 70 900 zł
  • Seat Ibiza – od 66 900 zł
  • Kia Rio – od 63 900 zł

Ceny oszalały. Szczególnie ceny nowego Polo!

Absolutnym hitem na powyższej liście jest Volkswagen Polo. Za małego hatchbacka z Niemiec trzeba dziś zapłacić minimum 93 390 zł. Jakieś 5, 6 lat temu tańszy był nawet bazowy... Passat! Skąd zatem wzięła się ta cena? Cena, która nawet na tle rynkowych rywali wydaje się przesadzona. Niemcy postanowili bowiem zweryfikować cennik. Już bazowy model otrzymuje światła eco-LED, ekran w miejscu zegarów i 15-calowe felgi aluminiowe. Co więcej, Volkswagen wykasował modele wolnossące. Za ponad 93 tys. zł kierowca dostanie auto napędzane 95-konnym benzyniakiem.

Było 47 tys. zł, są 72 tys. zł. To ponad 53 proc. więcej

Polo bez wątpienia może stanowić jaskrawy przykład zmian. Tyle że nie będzie przykładem flagowym. W dużo większym stopniu realny galop cen pokazują rozsądniej wycenione Corsa, Clio, 208 czy Rio. Warto tu przywołać w pamięci kierowców kilka ważnych faktów. Bo jeszcze dwa lata temu:

  • dobrze wyposażone Clio Intens TCe 100 kosztowało 75 400 zł (wtedy też cennik startował od 46 900 zł). Dziś za wersję bazową trzeba zapłacić 71 900 zł.
  • Corsa 1.2 Turbo o mocy 100 KM i w wersji GS Line była wyceniana na 83 050 zł (przy czym model bazowy kosztował 49 900 zł). Dziś za odpowiadający wariant trzeba zapłacić blisko 96 tys. zł.

Małe hatchbacki drożeją od lat. 20 lat temu były o połowę tańsze.

Kilkanaście miesięcy wzrostów cen stanowi ważny wyznacznik inflacyjny. Nie jest jednak też tak, że cenniki zaczęły być aktualizowane dokładnie dwa lata temu. Samochody drożały zawsze i od zawsze. Tyle że wcześniej te skoki były mniej wyczuwalne, a do tego ceny były podwyższane średnio co 12 miesięcy. Skalę tych zmian najlepiej pokaże spojrzenie na rynek w Polsce w dłuższej perspektywie. Na początku nowego millenium:

  • nowy Volkswagen Polo kosztował 41 740 zł, a nie 93 390 zł.
  • nowy Opel Corsa kosztował 34 500 zł, a nie 77 200 zł.
  • nowy Peugeot 206 kosztował 34 590 zł, a nie 77 100 zł jak nowy 208.
  • nowe Renault Clio kosztowało 34 500 zł, a nie 71 900 zł.
  • nowa Toyota Yaris kosztowała 37 000 zł, a nie 70 900 zł.
  • nowy Seat Ibiza kosztował 34 490 zł, a nie 66 900 zł.
  • nowa Kia Pride kosztowała 25 700 zł, a nie 63 900 zł jak współczesne Rio.

Spojrzenie na powyższą listę może sprawić, że łza zakręci się w oku kierowców pamiętających początki XXI wieku. Ceny nowych samochodów w segmencie B były wtedy o połowę niższe! To oznacza mniej więcej tyle, że 20 lat temu za 100 tys. zł można było kupić nie jednego, a dwa lub trzy miejskie hatchbacki. Niestety do takich rynkowych realiów nie wrócimy już nigdy. To niestety jest dziś najbardziej pewne na rynku motoryzacyjnym.

Więcej o: