Sieć drogowa II RP była w złym stanie. Problemem była nie tylko jakość, lecz także ilość tras. Jak podaje polityka.pl, choć w latach 30. istniało łącznie blisko 340 tys. km dróg, tylko 58 tys. km było utwardzonych (żwirem lub brukiem). Z kolei 2,5 tys. km spełniało wysokie standardy, mając nawierzchnię z kostki granitowej, betonu lub asfaltu.
Pierwsze plany budowy sieci dróg szybkiego ruchu pojawiły się w latach 30. XX wieku. Wtedy też Warszawskiej Lidze Drogowej przyświecało sztandarowe hasło "Poprzez dobre drogi do motoryzacji kraju". Ich łączna długość miała wynosić łącznie aż 4695 km.
Projekt prof. Melchiora Nestorowicza (profesora Politechniki Warszawskiej i dziekana Wydziału Inżynierii Politechniki Warszawskiej) został zaprezentowany na I Polskim Kongresie Inżynierów we Lwowie we wrześniu 1937 roku. Zakładał modernizację tras i budowę nowych arterii, w tym obwodnic. Uwzględniono podział dróg na dwie kategorie: główne (2400 km) i drugorzędne (2295 km).
Plan budowy dróg szybkiego ruchu w II RP budził nie tylko duże zainteresowanie, lecz także nadzieje. Niestety finalnie entuzjastyczne nastroje opadły, gdyż z planowanych kilometrów nie powstał ani metr. Plany pokrzyżował również wybuch II wojny światowej. Nie bez znaczenia były również braki w budżecie państwa. Jak podaje portal wielkahistoria.pl, cytując kwietniowy numer "Pioniera Komunikacyjnego" z 1939 roku problem był wieloletni.
Od zarania niepodległości nad budżetem drogowym wiszą stale nożyce oszczędnościowe, które tną w sposób niemiłosierny na korzyść innych wydatków, a ci, którzy je w ruch wprawiają, wyzyskują na uzasadnienie swojej nieopatrznej polityki, wszelkie mało logiczne argumenty, rozumiejąc po swojemu, że z drogami 'jakoś to będzie'
Jak oceniasz rozwój infrastruktury drogowej w Polsce? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.