Polityczna przepychanka w kwestii cen paliw trwa w najlepsze. Od wielu lat polscy kierowcy mamieni są przez polityków obietnicami tańszego tankowania. Rzecz jasna, gdy tylko dana ekipa zajmie miejsce u sterów władzy, pojawiają się wszelkiego rodzaju wymówki i tłumaczenia. Pamiętacie jeszcze przesławną konferencję Jarosława Kaczyńskiego z 2011 roku, podczas której za główny rekwizyt posłużył mu kanister? Widniały na nim dwie liczby — rzeczywisty koszt paliw, który wynosił 2,62 zł, oraz doliczone do niego podatki w wysokości 2,64 zł. Łącznie 5,26 za litr.
"Nie trzeba być kierowcą, żeby wiedzieć, że benzyna stała się bardzo, bardzo droga i wystarczy elementarna wiedza, że w cenie benzyny ok. 50 proc. to są podatki, m.in. akcyza. Tę akcyzę można obniżyć. Jeżeli się ją obniży, to spadnie również cena benzyny" - twierdził 13 lat temu prezes PiS. Dodał wówczas, że nie należy się obawiać tego, że sieci stacji po obniżce podatków podniosą własne marże. "[...] mamy dwie firmy państwowe [wówczas Orlen i Lotos - dop. red.] i tutaj można oddziaływać. [...] Mamy mechanizm konkurencji i wreszcie mamy UOKiK, czyli kontrolę państwową, krótko mówiąc" - skwitował prezes. Oczywiście nic z tych zapowiedzi nie wyszło. Po władzę ponownie sięgnęła Platforma Obywatelska, która zachowała w tym samym kształcie swoją politykę paliwową.
Po kilku latach przyszedł czas na zmiany. W 2015 roku PiS z dużą przewagą wygrało wybory parlamentarne. Każdy kierowca liczył na poprawę losu, jednak jak to zwykle bywa - na słowach się zakończyło. Co więcej, w 2019 roku rząd wprowadził dodatkowy podatek - opłatę emisyjną - którym objęci zostali przedsiębiorcy wprowadzający paliwa na rynek krajowy. Największe kontrowersje wzbudziła jednak afera z 2022 roku dotycząca tarczy inflacyjnej i tzw. cudu na Orlenie.
W ramach tarczy inflacyjnej rząd wprowadził obniżkę akcyzy oraz podatku VAT z 23 proc. na 8 proc. Rzeczywiście w pierwszych kilku tygodniach ceny zaczęły spadać (nawet 50 gr na litrze), jednak przez wybuch wojny na Ukrainie 24 lutego 2022 roku i nagły wzrost popytu wynikający ze strachu przed brakiem paliw, stawki zostały drastycznie podniesione. W lipcu i sierpniu kierowcy płacili często ponad 7,5 zł za litr benzyny, a w listopadzie ceny oleju napędowego przekroczyły już 8 zł/l. Donald Tusk stwierdził wówczas, że ceny paliw, mimo napiętej sytuacji międzynarodowej, są stanowczo za wysokie. "Najbardziej szokuje fakt, że ceny paliwa osiągają absolutnie rekordowe pułapy mimo zdjętego VAT-u, a Orlen i Lotos notują najwyższe zyski w historii" - mówił Donald Tusk w czerwcu 2022 r. w wywiadzie udzielonym redakcji naTemat.pl. Dodał także, że gdyby to on był premierem, ceny wynosiłyby 5,19 gr/l.
Pod koniec 2022 roku, gdy głośno było o powrocie poprzednich stawek podatków, mimo spadków cen na światowych rynkach, ceny w Polsce były nadal zaskakująco wysokie. Co jednak najważniejsze, cenniki w styczniu, a więc już po podwyżce VAT-u i akcyzy, mimo przewidywań dotyczących ich nagłego wzrostu utrzymały się na tym samym poziomie. Tłumaczono wszystko mechanizmami rynkowymi... Orlen nie mógł podobno obniżyć cen, bo zagraniczne spółki zaczęłyby na potęgę skupować tanie paliwo z Polski. Sprawą zainteresował się nawet UOKiK.
Jak wynikło ze śledztwa, ceny paliw stosowane przez Orlen w grudniu 2022 roku rzeczywiście malały wolniej niż notowania cen paliw na rynkach europejskich, jednak, jak stwierdził sam prezes Urzędu Tomasz Chróstny, "nie stanowiło to naruszenia prawa w myśl polskich i unijnych przepisów ochrony konkurencji". Warto jednak pamiętać, że szefa UOKiK powołuje premier i często jest to osoba przychylna władzy. Obecnego prezesa premier Mateusz Morawiecki mianował 27 stycznia 2020 roku. Co ciekawe, prezes Chróstny pomimo zastrzeżeń wielu instytucji w 2021 roku wydał Orlenowi zgodę na przejęcie wydawnictwa Polska Press. Jak wiadomo, logiczne jest przejęcie dużej grupy wydawniczej skupionej na regionalnych i lokalnych mediach przez koncern paliwowy. Przecież nie ma to nic wspólnego z polityką medialną rządu...
Pomimo kontrowersji władza nadal żonglowała cenami paliw - zwłaszcza przed zeszłorocznymi wyborami. Uwzględniając wcześniej poruszone kwestie, można wnioskować, że Orlen wypracował na tyle dużą poduszkę finansową, że mógł sobie pozwolić na oferowanie cen paliw na niskim względem zagranicznych cenników poziomie. Wszyscy pamiętamy rozwieszone na wielu stacjach polskiego koncernu kartki informujące o rzekomych awariach dystrybutorów oraz tłumy przyjezdnych z Czech i Niemiec, którzy wręcz hurtowo zaopatrywali się w tanie przedwyborcze paliwo w przygranicznych stacjach. Skuszenie polskich wyborców tanim paliwem i iluzją dobrobytu nie poskutkowało. Władzę przejęła opozycyjna koalicja z Donaldem Tuskiem na czele. Po kilku miesiącach przyszedł czas rozliczeń z wyborczymi obietnicami. Wydaje się, że wypowiedziane dwa lata temu słowa zaczynają się mścić na premierze.
Na początku kwietnia Donald Tusk został zapytany o ceny paliw w kontekście jego wypowiedzi sprzed dwóch lat. "[...] Te słowa padły dokładnie wtedy, kiedy pan Obajtek jako prezes Orlenu bawił się cenami w zależności od tego, co się opłacało PiS-owi w wyborach, a co się nie opłacało, dokładnie wtedy benzyna mogła kosztować 5,19 zł" - odpowiedział premier. "Jak wiecie, o dobre 15-20 proc. ropa podrożała na świecie w ciągu tych trzech miesięcy. Są różne konsekwencje. Ja nie biorę odpowiedzialności za ceny benzyny, bo to nie jest decyzja premiera" - dodał Tusk. Zaznaczył jednak, że będzie oczekiwał od nowego prezesa koncernu Ireneusza Fąfary propozycji zmian, które przyczyniłyby się do obniżki cen paliw. Jak widać, po upływie trzech miesięcy, zmian nadal nie ma...
Nagle do paliwowego dyskursu włączyli się politycy PiS. Właśnie złożyli projekt ustawy, według którego podatek VAT na paliwo zostałby na stałe obniżony z 23 do 8 proc. Również akcyza uległaby obniżce, a podatek od sprzedaży detalicznej zostałby zupełnie zniesiony. Dzięki tamu ceny paliw na stacjach mogłyby spaść o ok. 90 gr. "To są trzy stosunkowo proste narzędzia, które w tej ustawie zostały zastosowane. Od razu, z dniem 1 sierpnia spowodują obniżenie cen benzyny o około 90 gr" - stwierdził poseł PiS Krzysztof Szczucki. Swoje pięć groszy dorzucił także Mariusz Błaszczak. "Odwołujemy się do tych zobowiązań, jakie składał Donald Tusk w kampanii wyborczej jesienią ubiegłego roku. Wówczas mówił, że jeżeli zostanie premierem, cena benzyny wyniesie 5,19 zł. Dziś cena benzyny na stacjach jest wyższa niż za czasów rządów PiS. Są takie stacje, na których cena jednego litra przekracza 7 zł" - stwierdził były minister obrony narodowej.
Kuźmiuk dodał, że projekt jest uzupełnieniem dwóch innych projektów złożonych przez PiS. Dotyczą one wprowadzenia zerowej stawki VAT na żywność, a także zamrożenia cen nośników energii do końca roku. Zdaniem posła są jednak blokowane w sejmowych komisjach. Jak zapewnił, ustawa, która obniżyłaby ceny paliw, ma na celu zapobiec gwałtownemu wzrostowi inflacji. Szef NBP Adam Glapiński już jakiś czas temu ostrzegał, że inflacja na przełomie I i II kwartału 2025 roku może osiągnąć w najgorszym przypadku nawet 10 proc.
Wiadomo oczywiście, że powyższe propozycje, mimo iż brzmią fantastycznie, są wyłącznie propagandowymi zabiegami i próbą przypodobania się elektoratowi. Co więcej, mało prawdopodobne, by parlament przyjął ustawę w takim brzmieniu. Gdy zostanie odrzucona, opozycja ponownie przejdzie do ofensywy, zarzucając rządowi złą wolę i żerowanie na kieszeniach obywateli.
Oczywiście żaden polski rząd nie postanowi na stałe obniżyć podatków, jakimi obarczone są paliwa. Dlaczego? Jak nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Jak już zostało to poruszone, ponad połowa kwoty, którą płacimy na stacji, wpływa do budżetu. Mowa tutaj o miliardach złotych. W 2022 roku z doliczonych do cent paliwa podatku VAT, akcyzy, opłaty paliwowej i opłaty emisyjnej, skarb państwa uzyskał aż 57 mld zł. Aktualnie, w dobie odchodzenia od pojazdów spalinowych, dbania o środowisko naturalne, a także napiętej sytuacji międzynarodowej, każda propozycja dotycząca obniżenia podatków na paliwa będzie z automatu odrzucana przez władze. Zresztą, kiedy ostatnim razem jakakolwiek ekipa rządząca obniżyła nam podatki, nie wprowadzając przy tym kilku kolejnych?