Drogowa Trasa Średnicowa ma kluczowe znaczenie z punktu widzenia drogowej komunikacji Górnego Śląska. Przebiega przez Chorzów, Świętochłowice, Rudę Śląską i Zabrze. A jednym z jej elementów jest tunel. Ten ma dokładnie 650 m długości, dwie nawy i po trzy pasy ruchu w każdym z kierunków.
Na DTŚ w godzinach szczytu panują potężne korki. Poza nimi kierowcy postanawiają nadrobić stracony czas. Skutek? W nosie mają ograniczenia prędkości. To skutkuje z kolei dużą ilością wypadków. Żeby się przekonać o ich skali, wystarczy przejrzeć medialne doniesienia. Te mówimy o poważnych wydarzenia skutkujących zablokowaniem trasy 4, 8 i 12 stycznia 2024 r. A to przecież zaledwie tydzień.
Władze aglomeracji śląskiej mają dość. DTŚ ma rozładowywać ruch, a nie ciągle korkować się i kierować pojazdy na miejskie ulice. Postanowiły zatem działać. Chcą, aby w tunelu na DTŚ pojawił się odcinkowy pomiar prędkości. Zupełnie tak, jak stało się to w tunelu w ciągu trasy S2 w ramach Południowej Obwodnicy Warszawy. Kiedy OPP miałby szansę pojawić się w tunelu na Górnym Śląsku? No właśnie tego akurat nie wiadomo. Jak informują lokalne władze w rozmowie z redakcją Dziennika Zachodniego, wniosek w tej sprawie został złożony dwa lata temu. Aktualnie trwają rozmowy na poziomie ministerstwa.
Czemu odcinkowy pomiar prędkości w tunelu na Drogowej Trasie Średnicowej mógłby poprawić sytuację? Dlatego, że na tym odcinku obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h. Przy OPP średnia prędkość pojazdów spadnie zatem pewnie do jakiś 65 km/h. To powinno poprawić poziom bezpieczeństwa przejazdu. Prognozowaną sytuację dobrze pokazuje POW i tunel na S2 w stolicy. Pojazdu poruszają się nim spokojnie i z przepisową prędkością. W efekcie nie jest miejscem częstych zdarzeń drogowych.
Na OPP na DTŚ przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać. To więcej, niż pewne. Aglomeracja Śląska już niedługo doczeka się jednak innego odcinka pomiarowego. Ten pojawi się na ulicy Braci Renców w Katowicach. Tak właściwie to już się pojawił. Urządzenia stoją. Czekają jedynie na podłączenie zasilania i fazę testową. Włączenie urządzeń w tryb rejestracji naruszeń jest zatem wyłącznie kwestią kilku tygodni. Maksymalnie kilku tygodni.
Kierowca jest informowany o wjeździe na odcinek pomiarowy specjalną tablicą. Pojawienie się auta rejestruje kamera. Kolejna zapisuje moment, w którym auto wjeżdża z OPP. Na podstawie dwóch zdjęć system komputerowy wylicza czas przejazdu. To pozwala na wskazanie średniej prędkości. Ta następnie jest porównywana z ograniczeniem prędkości. Gdy pojazd jechał wolniej, zdjęcia są automatycznie kasowane. Jeżeli jechał szybciej, stają się podstawą do wlepienia mandatu. Właściciel auta dostaje list z prośbą o wskazanie osoby, która prowadziła samochód w danym czasie.