Słysząc słowo "rondo", kierowcy widzą oczami wyobraźni drogi spotykające się w jednym punkcie i wyspę centralną z poprowadzonym dookoła asfaltem. To on "dystrybuuje" pojazdy w stronę konkretnych wyjazdów. W roku 1972 Brytyjczycy postanowili jednak zrewolucjonizować tę koncepcję. Tak właśnie powstało rondo w Swindon w Wielkiej Brytanii. Rondo, które wygląda, jakby pochodziło z przyszłości. Nawet dziś!
Rondo ze Swindon jest nazywane magicznym rondem, ewentualnie skrzyżowaniem pierścieniowym. Za jego projekt odpowiada Frank Blackmore. To człowiek, który w czasie II Wojny Światowej pracował w Royal Air Force, a po wojnie zajął się opracowywaniem innowacji drogowych w Brytyjskim Laboratorium Badań Transportu i Dróg. Koncepcja tego skrzyżowania wygląda następująco.
W jednym punkcie Swindon zjeżdżało się pięć dróg. Blackmore postanowił połączyć je za pomocą ronda. Wokoło centralnej wyspy poprowadził jednak pięć mini-rond, które spotykają się z drogami wjazdowym. Taka koncepcja sprawia, że samochody jadące wokoło wyspy centralnej i poruszające się dookoła mniejszych rond jadą... w przeciwnych kierunkach. Skutek? Na klasycznym rondzie kierowca chcący skręcić w prawo, z uwagi na ruch lewostronny, musiałby objechać wyspę dookoła. Tu nie musi już tego robić. Może na małym rondzie zawrócić i pojechać w prawo korzystając z wyspy centralnej.
Koncepcja jazdy po rondzie pierścieniowym wydaje się prosta. Jednak wyłącznie w teorii. W praktyce kierowcy boją się magicznego ronda w Swindon w Wielkiej Brytanii jak ognia. Powiem więcej, nawet lokalni mieszkańcy starają się jeździć w taki sposób, aby je objeżdżać i aby jak najrzadziej musieć się na nim pojawić. Rondo przyciąga przede wszystkim turystów. Ci chcą je po prostu zobaczyć.
Całe szczęście strach kierowców przed magicznym rondem w Swindon nie ma odzwierciedlenia w statystykach. Bo wyniki w zakresie bezpieczeństwa wypadają dla tego skrzyżowania wręcz świetnie. Chyba że fakt ten właśnie wynika z postawy kierowców. Bo być może rondo na tyle mocno odstrasza kierujących, że ruch na nim okazuje się marginalny i do jakiegokolwiek zdarzenia po prostu nawet nie ma kiedy dojść...