Rewelacyjny wynik Nissana w statystykach sprzedaży nie bierze się z niczego. Japoński koncern jako jeden z pierwszych wprowadził do oferty kompaktowego SUV-a. Premiera pierwszej generacji Qashqaia miała miejsce na salonie samochodowym w Paryżu w 2006 roku. Auto od razu stało się hitem sprzedaży. W ślad za Azjatami poszli inni producenci, ale mimo upływu lat, wciąż nie są w stanie dogonić króla segmentu.
Qashqai w najbogatszej specyfikacji wyposażeniowej został osadzony na 19-calowych obręczach z oponami w rozmiarze 22/45. Nadwozie urozmaicono przyciemnionymi szybami bocznymi, a także srebrnymi relingami i lotką przytwierdzoną do pokrywy bagażnika. Całość wieńczą w pełni LED-owe reflektory i tylne, diodowe światła. Nissan ma 438 centymetrów długości, 181 szerokości i 159 wysokości.
Tucson to stosunkowo świeży model w portfolio koreańskiego producenta. Jego pierwsza generacja pojawiła się na rynku w 2004 roku, by pięć lat później zmienić nazwę na ix35. Koreańczycy postanowili jednak wrócić do korzeni i zaprezentowane przed trzema laty wcielenie wróciło do pierwotnego oznaczenia. Auto zaprojektował Peter Schreyer i trzeba przyznać, że to jeden z jego ciekawszych projektów. Atrakcyjna stylizacja przełożyła się na ogromne zainteresowanie klientów. Hyundai zajmuje czwartą lokatę w rankingu sprzedaży wśród kompaktowych SUV-ów (dane za 2016 rok).
W porównaniu do Nissana, Hyundai jest wyraźnie większy. Naznaczona licznymi krągłościami karoseria mierzy 447 centymetrów długości, 185 szerokości i 164 wysokości. To tylko pokazuje, że segment kompaktowych SUV-ów ma sporą rozpiętość „wagową". W kwestii dodatków, Tucson nie ma się czego wstydzić. Auto postawiono na 19-calowych obręczach ze stopów lekkich, na które naciągnięto opony w rozmiarze 245/45. W reflektorach zagościły LED-owe światła, na dachu relingi, a pokrywa bagażnika zyskała elektrycznie sterowane siłowniki.
Wnętrze Nissana niczym nie zaskakuje. Japończycy postawili na sprawdzone i ergonomiczne rozwiązania. Materiały wykończeniowe są miękkie w górnej części kokpitu. Pozostałe stosunkowo twarde, lecz solidnie spasowane. Dominuje czarna kolorystyka przełamana kilkoma srebrnymi listwami. Po liftingu poprawiono nieznacznie detale, ale i tak nie ma co liczyć na fajerwerki stylizacyjne. Dzięki temu, obsługa wszelkich urządzeń pokładowych nie sprawia najmniejszych trudności. System multimedialny ma 7-calowy ekran dotykowy. Względem poprzednika, otrzymał nieco lepszą grafikę i szybszy procesor, co istotnie wpłynęło na komfort użytkowania. Jego obsługa nie nastręcza trudności, ale graficznie odstaje od koreańskiego konkurenta. Przeciętna jest też nawigacja. Znacznie więcej pozytywów możemy dostrzec w kamerze cofania. Ma przyzwoitą rozdzielczość i przedstawia samochód z kilku perspektyw. To na zatłoczonym parkingu na pewno się przyda. Uzupełnienie zestawu stanowi wydajne nagłośnienie sygnowane przez Bose.
265-centymetrów rozstawu osi gwarantuje sporo przestrzeni wewnątrz. W kabinie bez trudu zmieszczą się cztery rosłe osoby. Fotele są wygodne, choć mogłoby mieć trochę lepsze wyprofilowanie. Z tyłu nie brakuje miejsca przed kolanami i nad głowami. Bagażnik o pojemności 430 litrów jest ustawny, ale wielkością przegrywa z większością rywali z segmentu C. W razie potrzeby, można złożyć asymetryczną kanapę i uzyskać przyzwoite 1585 litrów.
Tucson oferuje nieco więcej miejsca niż Qashqai w drugim rzędzie. Kanapa jest też trochę wygodniejsza. Miejsca nie brakuje nad głowami, na wysokości barków i przed kolanami. Dwie dorosłe osoby nie będą narzekać podczas długiej podróży. Fotele wyposażone w elektryczną regulację są przeciętnie wyprofilowane, ale okazują się komfortowe. Bagażnik o pojemności 513 litrów można doposażyć w siatkę mocującą bagaż. Po złożeniu asymetrycznego oparcia, kufer zmieści 1503 litry.
Kokpit zaprojektowano bez udziwnień, dzięki czemu nikt nie powinien mieć problemów z obsługą podstawowych urządzeń. Wyświetlacze są czytelne, a kolorystyka jednolita. 8-calowy ekran zawiadujący systemem multimedialnym jest standardem w dwóch najwyższych wersjach wyposażenia. Ma dobrą grafikę, przejrzyste menu i szybko reaguje na polecenia wydawane palcem. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie względem konkurencyjnego w Nissanie. Podobnej jakości jest natomiast kamera cofania, która nie radzi sobie przy słabym oświetleniu. Nocą trzeba się domyślać, jakie przeszkody znajdują się za samochodem. Wyraźnie lepsza jest za to mapa nawigacji.
W kwestii jakości wykończenia, Hyundai nie odbiega od Nissana. Górna część kokpitu została wyłożona miękkimi i przyjemnymi w dotyku tworzywami. Zdecydowanie gorzej jest w dolnych partiach, gdzie zastosowano twarde plastiki. Nie przekonują też materiały na boczkach drzwiowych. Korzystnie natomiast przedstawia się lista elementów wyposażenia. Na pokładzie znajdziemy automatyczną klimatyzację regulowaną w dwóch strefach, panoramiczne okno dachowe, chłodzony schowek, a także skórzaną tapicerkę. Wszystko dostępne w standardzie w specyfikacji Premium.
Najmocniejszy diesel w Nissanie przekonuje dynamiką i niewielkim apetytem na olej napędowy. 1.6-litrowy silnik generuje 130 koni mechanicznych i 320 Nm dostępnych przy 1750 obr./min. To wystarcza, by auto rozpędziło się do setki w 9,9 sekundy. Wskazówka prędkościomierza kończy bieg na 190 km/h. DCi połączono z manualną, 6-stopniową przekładnią, która stanowi najsłabszy element układu. Ma długie skoki lewarka, a same przełożenia wchodzą niezbyt precyzyjnie. Zdecydowanie bardziej komfortowym wyborem będzie bezstopniowy automat CVT wymagający dopłaty w wysokości 8 tysięcy złotych. Moment obrotowy trafia na przednią oś. 4x4 łączy się z ręczna skrzynia i kosztuje 6800 zł.
W porównaniu do diesla Hyundaia, japoński motor sprawia wrażenie żwawszego. Bardziej żywiołowo reaguje na polecenia wydawane prawą nogą i nie brakuje mu tchu do około 160 km/h. Pracuje kulturalnie i cechuje się wyjątkowo niskim zapotrzebowaniem na paliwo. W spokojnej trasie zużywa około 4,5 litra. Na autostradzie komputer pokładowy wskaże niewiele ponad 6 i tyle samo w mieście. W tej kwestii, konkurencja zostaje daleko w tyle.
Układ kierowniczy Nissana zyskał na precyzji względem wersji sprzed liftingu, ale i tak pozostaje lekko „gumowaty". Zawieszenie nastawiono na komfort, jednak w płynnym pokonywaniu nierówności przeszkadzają 19-calowe obręcze z niskoprofilowymi oponami. Do kabiny przenoszą się nieprzyjemne wstrząsy i dźwięki, zwłaszcza na poprzecznych przeszkodach. Wyjściem z sytuacji będzie montaż 17 lub 18-calowych felg. Pochlebnie natomiast należy się wypowiedzieć o wyciszeniu wnętrza. Jazda z autostradowymi szybkościami jest przyjemna. Do środka przedostaje się jedynie szmer powietrza opływającego nadwozie. Zachowanie samochodu w zakrętach jest poprawne, ale brakuje sportowego pazura, który pozwoliłby efektywniej wykorzystać potencjał silnika.
Najmocniejszy napęd Tucsona to 2.0 CRDi skorelowane z 6-stopniowym automatem i napędem na obie osie. Wysokoprężny motor generuje 185 koni mechanicznych i 400 Nm dostępnych w przedziale 1750-2500 obr./min. Mimo wyraźnie lepszych parametrów, diesel sprawia wrażenie bardziej ospałego w stosunku do 1.6 dCi. Lepiej wygląda to tylko na papierze, bowiem koreański SUV potrzebuje 9,5 sekundy na sprint do pierwszej setki. Wskazówka prędkościomierza zatrzymuje się na 201 km/h. Ociężałość wynika zapewne z większej masy własnej. Hyundai waży aż 1615 kilogramów – o dwieście więcej od Nissana. Wpływa to na mniejszą pewność pokonywania zakrętów i zdecydowanie wyższy apetyt na paliwo. Tucson zużywa w mieście 9-10 litrów, natomiast w trasie trudno zejść poniżej 7.
Większa pojemność i moment obrotowy daje o sobie znać na autostradzie. Gdy Nissan słabnie w okolicy 160 km/h, Hyundai sprawnie nabiera prędkości aż do 180-185 km/h. Poziom wyciszenia kabiny jest zbliżony do konkurenta, ale podatność na boczne podmuchy wiatru wyraźnie mniejsza. Tucson lepiej też zachowuje się na nierównych drogach. Zawieszenie pracuje ciszej i przenosi do wnętrza mniej niepokojących odgłosów. Podobnie natomiast wypada kwestia zestrojenia układu kierowniczego. Koreańscy konstruktorzy postawili na zbyt mocne wspomaganie, co ułatwia manewrowanie na zatłoczonych parkingach, ale zabiera sporo przyjemności z jazdy.
Czasy, gdy koreańskie auta kusiły ceną, minęły bezpowrotnie. Tucson w podstawowej wersji wyposażeniowej ze 132-konnym silnikiem benzynowym 1.6 GDi kosztuje 86 490 złotych. 115-konny diesel 1.7 CRDi wymaga dopłaty 13 tysięcy. 2.0 CRDi jest wyraźnie droższy. 185-konna odmiana z automatem na systemem 4x4 została wyceniona na 171 490 złotych. Na korzyść specyfikacji Premium przemawia jedynie kompletne wyposażenie z zakresu komfortu i bezpieczeństwa. W tym przypadku, możliwość personalizacji ogranicza się tylko do wyboru lakieru nadwozia.
Nissan nieco inaczej podszedł do cenowej polityki. Bazowy wariant z benzynowym, 115-konnym silnikiem DIG 1.2 kosztuje 79 750 złotych. 1.6 dCi o mocy 130 KM to wydatek na poziomie 96 150 zł. Wersji wyposażeniowych jest aż 7, a za najdroższą i jednocześnie kompletnie zaopatrzoną w elektroniczne udogodnienia Teknę+ trzeba zapłacić 135 250 zł. 4x4 to dodatek za 7600 zł. Podobnie jak w Hyundaiu, polski importer nie przewidział żadnych roszad w kwestii indywidualizacji. Auto można doposażyć jedynie w liczne akcesoria podnoszące funkcjonalność.
Sugerując się ceną topowych specyfikacji, na prowadzenie wychodzi Nissan. Jeśli jednak porównać gorzej wyposażone wersje, różnice są niewielkie. Qashqai swoją ogromną popularność zawdzięcza oszczędnemu i dynamicznemu dieslowi, niezłym właściwościom jezdnym i rozsądnie skalkulowanej cenie. Hyundai zapewnia trochę więcej wygody w kabinie i większy bagażnik. Bardziej stabilny jest przy autostradowych prędkościach, ale zużywa zdecydowanie więcej paliwa. Obie konstrukcje skierowane są do zbliżonej grupy odbiorców. W ostatecznym wyborze decydować będą detale.
Gaz (Nissan) – oszczędny i dynamiczny diesel, bogate wyposażenie w standardzie, skuteczne wyciszenie wnętrza
Hamulec (Nissan) – niezbyt precyzyjna skrzynia biegów, stosunkowo mały bagażnik w 5-osobowej konfiguracji, ograniczony komfort na 19-calowych kołach, zestaw multimedialny wymagający przyzwyczajenia
Gaz (Hyundai) – przestronne wnętrze, spory kufer, dopracowane multimedia, dobra elastyczność silnika przy autostradowych prędkościach
Hamulec (Hyundai) – przeciętna precyzja układu kierowniczego, spore zużycie paliwa, miejscami przeciętne materiały wykończeniowe, niespieszna praca automatycznej skrzyni
Nadwozie: SUV, 5d
Moc: 130 KM przy 4000 obr./min
Moment obr.: 320 Nm przy 1750 obr./min
Skrzynia biegów: manualna, 6-biegowa
Napęd: na przednie koła
Wymiary: 4377/1806/1590 mm
Rozstaw osi: 2646 mm
Poj. bagażnika: 430 / 1585 l
0-100 km/h: 9,9 s
Śr. zużycie paliwa: 5,8 l/100 km (dane testowe)
Prędkość maksymalna: 190 km/h
Cena: od 79 750 zł (za wersję 1.2 DIG 115 KM)
Nadwozie: SUV, 5d
Moc: 185 KM przy 4000 obr./min
Moment obr.: 400 Nm w przedziale 1750-2750 obr./min
Skrzynia biegów: automatyczna, 6-biegowa
Napęd: na cztery koła
Wymiary: 4475/1850/1645 mm
Rozstaw osi: 2670 mm
Poj. bagażnika: 513 / 1503 l
0-100 km/h: 9,5 s
Śr. zużycie paliwa: 9,1 l/100 km (dane testowe)
Prędkość maksymalna: 201 km/h
Cena: od 86 490 zł (za wersję 1.6 GDI 132 KM)