W dobie nachalnej promocji elektromobilności i szeroko pojętej ekologii coraz więcej osób poszukuje pojazdów, które stoją w kontrze do często "bezdusznych" elektryków. Jednym z takich wozów jest Ram 1500. Ponad pięciometrowy kolos to opcja, dla tych, którym słowo "minimalizm" jest obce.
Ram 1500 w Stanach Zjednoczonych traktowany jest jak typowy wół roboczy. Przemawiają za tym przede wszystkim jego własna ładowność wynosząca 1 tonę oraz możliwości holownicze. Pick-up jest w stanie pociągnąć za sobą przyczepę o wadze nawet 3,5 tony. Nie byłoby to możliwe bez nowego 3-litrowego podwójnie turbodoładowanego silnika Hurricane. Oczywiście puryści mogą kręcić nosem - w końcu nie ma to jak dobre sprawdzone V8. Niestety europejskie wymogi prawne zrobiły swoje...
Na otarcie łez pozostaje fakt, że sześciocylindrowa jednostka nie należy do tych rachitycznych. Podstawowy wariant legitymuje się mocą 420 KM i 636 Nm momentu obrotowego. Silnik dostępny jest również w mocniejszym wariancie (High Output), który rozwija aż 540 KM oraz 706 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Co ciekawe, w przyszłości nie zabraknie opcji dla fanów elektryków - Stellantis planuje w trzecim kwartale przyszłego roku wprowadzić wariant na prąd, czyli 1500 REV, który powstał na platformie STLA Frame.
Nowy Ram jest też najbardziej zaawansowanym technologicznie pick-upem w historii marki. Na pokładzie znajdziemy m.in. zaawansowany system Uconnect 5, 14,5-calowy ekran dotykowy czy też 10,25-calowy wyświetlacz przewidziany dla pasażera. Nie zabrakło także podwójnej bezprzewodowej ładowarki do telefonów. Dostępnych jest ponad 100 funkcji bezpieczeństwa, w tym zaawansowany asystent hamowania, system wykrywanie senności kierowcy, elektroniczna kontrola stabilności (ESC) z elektroniczną redukcją przechyłów bocznych, system wczesnego ostrzegania, czy też adaptacyjny tempomat.
Nowy Ram 1500 dostępny jest w kilku wersjach wyposażenia. Warianty Big Horn, Rebel, Laramie Sport, Laramie Night oraz roboczy Tradesman wyposażone są w 420-konną jednostkę. W przypadku wersji Limited oraz luksusowej Tungsten za napęd odpowiadać będzie jednostka o mocy 540 KM. Auta dostępne są na zamówienie także u polskich dealerów. Jak można było się domyśleć - tanio nie jest. Ceny startują z poziomu 62 tys. euro netto, a więc po doliczeniu podatku możemy przygotowywać się na kwoty powyżej 330 tys. zł.