Świat od lat zastanawia się, jak będzie wyglądała przyszłość, w tym przyszłość motoryzacji. Teraz do grona innowatorów wybiegających dekady w przód dołączyło Mansory. Ich pomysł? Cóż chyba poszli tropem twórców serialu animowanego "Jetsonowie" i postanowili sprawdzić, co się będzie działo w świecie tuningu w 2062 r.
Nowy projekt Mansory dużo bardziej od samochodu przypomina nieznany gatunek drapieżnej ryby. Ma groźne spojrzenie, wyszczerzone i ostre kły oraz wielkie skrzela na boku. Samochód (o ile jest to jeszcze samochód) wygląda naprawdę groźnie i ciekawie. Choć projekt sam w sobie nie jest jedynie futurystyczną wizją. To raczej futurystyczna składanka kilku projektów obecnych na drogach już dziś.
Przód mocno przypomina prawdziwą legendę Ferrari, a więc model Enzo. Tylna pokrywa z kolei zdaniem wielu przywodzi na myśl Ferrari F50 lub Pagani Huayrę. W kształcie dachu i wciętej talii można się natomiast doszukiwać wpływów płynących wprost z McLarena 750S.
Inspiracja tak znamienitym składem supersamochodów z jednej strony dziwić nie może. W ten sposób projekt Mansory staje się czymś na kształt dziecka wyjątkowo ładnych rodziców. Zaskakujący jest jednak o tyle, że projekt ma wyrażać futurystyczny pomysł na supersamochód przyszłości. Natomiast inspirowanie się Enzo, które powstało dwie dekady temu, specjalnie futurystyczne już nie jest.
Skupienie na stylistyce nie może jednak odciągnąć uwagi od najważniejszego. Bo supersamochód Mansory nie ma kół. On lewituje nad ziemią. Latający samochód po odjęciu strat generowanych przez opony z pewnością może być szybki. Ciekawe tylko w jaki sposób niemiecki tuner ma zamiar utrzymać go w ryzach w zakręcie? I jak właściwie miałby on być napędzany? A nie wspomnę już np. o dźwięku silnika. I odpowiedzi na te pytania pewnie dostaniemy. Jednak bliżej 2062 r. Oczywiście, o ile wtedy samochód zostanie oficjalnie zaprezentowany. O ile kiedyś zostanie zaprezentowany...