Chińskie premium w natarciu. Voyah Free wjeżdża na polski rynek. "Około 360 tys. zł"

Ten model pokazuje, że Chińczycy na poważnie biorą się za elektryfikowanie Europy. Mamy już oficjalne przedstawicielstwo Maxusa, BYD, a na horyzoncie wyłaniają się Nio oraz Xpeng. Te nazwy wciąż niewiele mówią, ale melodią najbliższych kilku lat jest ich zalew na Starym Kontynencie. Teraz do akcji wkracza kolejny zawodnik. To Voyah Free. Czy ma jakiekolwiek szanse w starciu ze starą gwardią z metką premium?

Azjatyckie krają są dla nas egzotyczne i lokalne nazwy firm mówią nam niewiele. Wystarczy jednak popatrzeć na wyniki sprzedaży. Tylko w pierwszych siedmiu miesiącach 2023, na wewnętrznym rynku nabywców znalazło ponad 11 milionów samochodów. Według Chińskiego Stowarzyszenia Samochodów Osobowych, w motoryzacyjnym przemyśle zatrudnienie znajduje około 30 milionów Chińczyków. Takie liczby robią wrażenie. Nie dziwi zatem, że kolejne marki decydują się na ekspansję w Europie.

Zobacz wideo Najlepszy napój na zimne i ponure dni. Rozgrzewa lepiej niż kaloryfer

Włosko-chińska współpraca

Voyah jest najmłodszym zawodnikiem na polskim rynku. Marka powstała zaledwie trzy lata temu, a pakiet kontrolny ma w niej rząd chiński. Jak widać, taki model biznesowy, choć ryzykowny, może przynieść sukces. Koncern Dongfeng Motor Corporation zaczął od Norwegii. W grudniu 2022 wszedł na rynek rosyjski, a teraz debiutuje w Polsce. W swoim mateczniku ma trzy modele, a póki co, u nas dostępny będzie jedynie Voyah Free. Co to za pojazd?

Konkurenta BMW iX zaprojektowało znane włoskie studio Italdesign. Widać, że księgowi nie mieli nieograniczonych możliwości, choć trudno odmówić temu projektowi szlachetności. Wyglądem przypomina miks wielu europejskich modeli. Z przodu trudno nie dostrzec podobieństwa do Maserati Levante. Tył przywołuje na myśl DS7 czy Porsche Macana. Efektownie przedstawiają się reflektory LED i tylny pas świetlny. Po otwarciu maski, zyskujemy dostęp do niewielkiego bagażnika o pojemności 72 litrów. Tutaj jednak widać oszczędności. Plastik i sznurek, którym możemy zablokować pokrywę w pozycji otwartej, są mizernej jakości. Dobre wrażenie robi natomiast reszta elementów. Ponadto, Voyah Free może też pochwalić się sporymi gabarytami. Ma 490,5 cm długości, 195 szerokości i 164,5 wysokości. Jego rozstaw osi wynosi 296, a prześwit do 21 cm. W standardzie otrzymujemy adaptacyjne zawieszenie pneumatyczne.

SUV dla dużej rodziny

Zaglądając do wnętrza, poczujemy ducha premium definiowanego przez inżynierów z Państwa Środka. Poszczególne materiały są dobrej jakości, choć nie brakuje przeciętnych tworzyw. Całość jednak solidnie spasowano. Przy kolejnej, drogowej okazji, przekonamy się, jak to wygląda w praktyce. Teraz mogliśmy jedynie zaznajomić się z nimi podczas statycznego kontaktu.

Co ważne, w dwóch rzędach miejsca jest naprawdę sporo. Fotele są masywne i obszerne. Nawiązują do amerykańskich SUV-ów. Pokryto je ekologiczną skórą spełniającą standardy Starego Kontynentu. To między innymi brak barwników wywołujących alergie. Bagażnik chińskiego auta otrzymał pokrywę sterowaną elektrycznie i mieści od 560 do 1320 litrów. Biorąc pod uwagę gabaryty, to przeciętne wartości.

Ciekawie za to przedstawia się kokpit. Widać, że projektanci wzorowali się na Mercedesie i Porsche. Centralną część zdobią aż trzy ekrany. Na tym przed oczami kierowcy możemy wpisać obraz z kamery noktowizyjnej o zasięgu 150 metrów. Środkowy ma 12,3 cala i pozwala się personalizować. Ostatni o tej samej przekątnej umieszczono przed pasażerem. Na szczęście, można go wyłączyć.

Pośród dodatków, podoba nam się panoramiczne okno dachowe z funkcją zmiany przejrzystości. Nieźle też wypada nagłośnienie sygnowane przez Dynaudio. Nie zabrakło też podstawowychsystemów wsparcia w postaci adaptacyjnego tempomatu czy asystenta utrzymania auta w pasie ruchu. Istotne, że w standardzie otrzymujemy niemal kompletną listę gadżetów z zakresu komfortu i bezpieczeństwa.

Voyah Free
Voyah Free fot. Voyah

Voyah Free – napęd, zasięg i osiągi.

Chińskiego SUV-a oparto na autorskiej platformie o nazwie Essa. Korzysta z niej również limuzyna tego producenta napędzana hybrydą ładowaną z gniazdka. U nas spotkamy tylko elektryka. Do tego z litowo-jonową baterią o pojemności 100 kWh netto. Auto można ładować z prędkością 125 kW, co oznacza, że w pół godziny uzupełnimy prąd od 10 do 80 procent. Pod warunkiem, że trafimy na taką ładowarkę.

Nieźle też wygląda zespół napędowy. Z drugiej strony, Voyah Free waży ponad 2300 kilogramów, co wymaga sporej mocy, by wprawić go w ruch. Elektryczny silnik rozwija 489 koni mechanicznych i 720 Nm, co zapewnia sprint do setki w 4,4 sekundy. Przy okazji, możemy spodziewać się satysfakcjonującej elastyczności. Auto rozpędzi się do 200 km/h, a maksymalny zasięg ociera się o 500 kilometrów.

Już jest, ale musimy na niego poczekać

Nowe marki, zwłaszcza chińskie, nie mają łatwego życia w Europie. Tym samym, dystrybutor, czyli grupa Auto Fus, zamierza realizować w najbliższych miesiącach program pilotażowy. Badanie rynku i zainteresowania klientów zweryfikuje potencjał polskiego tortu motoryzacyjnego. Jeśli testy przebiegną pozytywnie, być może w pierwszym kwartale 2024 sprzedaż ruszy oficjalnie.

Jeśli to nastąpi, na Voyah Free należy szykować około 360 tysięcy złotych. To kwota wyraźnie niższa względem konkurencyjnego Mercedesa EQE czy BMW iX. Ponadto, ofertę ma uzupełnić luksusowy van – Dream. Ma 530 cm długości, a jego rozstaw osi wynosi 320 cm. To konkurencja dla Maxusa Mifa 9 i Lexusa LM. Najbliższe miesiące pokażą, czy jesteśmy gotowi na azjatycką egzotykę w rozmiarze premium. Część zdjęć w artykule to zdjęcia prasowe producenta.

Voyah Free
Voyah Free fot. Auto Fus
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.