Jeżeli pokusimy się o skorzystanie z tłumacza Google, po wpisaniu Revuelto pierwszym wynikiem okaże się słowo jajecznica. Użycie tego terminu jako nazwy dla nowego modelu raczej nie było intencją speców z Lamborghini. Zwłaszcza gdy spojrzymy na ten wspaniały supersamochód - z pewnością nikt podczas jego projektowania "jaj" sobie nie robił. Nowy model włoskiej marki jest olśniewający. Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Oczywiście użycie takiej, a nie innej nazwy odnosi się do zastosowanego tutaj "mieszanego" napędu. Revuelto jest bowiem hybrydowe. Obok mocarnej V12 o pojemności 6,5-litra mamy tutaj jeszcze trzy silniki elektryczne. Łącznie generują aż 1015 KM! Jeszcze nigdy żadne Lamborghini nie dysponowało taką mocą. Oczywiście jest ona przenoszona na wszystkie cztery koła. Widlasta jednostka współpracująca z ośmiobiegowym dwusprzęgłowym automatem oraz jednym silnikiem elektrycznym odpowiada za napęd tylnej osi, a dwie pozostałe jednostki na prąd napędzają przednią oś. Gdzie wygospodarowano miejsce na akumulator? Oczywiście powędrował on w miejsce wału napędowego. Sama jego pojemność wynosi 3,7 kWh. W trybie elektrycznym auto przejedzie ok. 10 km.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o tym, że ważąca 218 kg V12 jest najlżejszą tego typu jednostką w historii Lamborghini. Co więcej, nie tylko ten element przeszedł kurację odchudzająca. Sama konstrukcja nośna pojazdu jest inżynieryjnym dziełem sztuki. Obok monokoku z włókna węglowego, mamy specjalne pomocnicze ramy wykonane z tworzywa o nazwie Carbon Fiber-Reinforced Plastic. Dzięki temu szkielet Revuelto jest o 10 proc. lżejszy niż ten w Aventadorze. Jest też o 25 proc. sztywniejszy!
Dzięki takim zabiegom Revuelto może popisać się kolejnym "najlepszym w historii marki" wynikiem. Mowa o stosunku mocy do wagi, wynoszącym 1 KM na 1,75 kg. Oczywiście przekłada się to na rekordowe osiągi. Sprint do setki zajmuje jedynie 2,5 sekundy! Wystarczy wspomnieć, że takim samym rezultatem może się poszczycić Bugatti Chiron. Prędkość maksymalna wynosi z kolei 350 km/h.
Wygląd Revuelto zachowuje sylwetkę typową dla topowych modeli marki. Zrywa jednak nieco z dotychczasową linią stylistyczną. Począwszy od modelu Countach, poprzez Diablo, Murcielago, na Aventadorze kończąc, front przechodził naturalną ewolucję, będą kontynuacją poprzedniego projektu. Revuelto jest inne. Reflektory nie licują z maską i zderzakiem. Są jakby wtopione w całość, nadając frontowi agresywnego, drapieżnego i nieco gniewnego wyglądu. Innym bardzo rzucającym się w oczy elementem są umieszczone w jednej linii z tylnymi lampami dwa duże heksagonalne otwory. Skrywają cztery końcówki wydechu, które po odpaleniu i wkręceniu na obroty widlastej dwunastki wydają rasowy ryk.
Co się tyczy wspomnianego silnika, nie jest on ukryty pod osłonami, tak jak było to do tej pory. Postanowiono go wyeksponować. Dodatkowym smaczkiem są charakterystycznie ścięte tylne nadkola, które nawiązują do wspaniałego Countach. W Aventadorze, a nawet już w Murcielago ten przepiękny detal nieco się gubił. Tutaj jest dobrze widoczny.
Nie mogło obyć się "revuelucji" w samym kokpicie. Zgodnie z aktualnymi trendami zostało ono unowocześnione i zdigitalizowane. Zamiast środkowej konsoli pełnej przycisków zastosowano dotykowy ekran. Zamontowano także dodatkowy mały wyświetlacz przed fotelem pasażera, który wyświetla najważniejsze dane, a więc prędkość, bieg oraz zużycie paliwa. Całość została otulona wysoko gatunkową skórą.
A jak z popytem na Revuelto? Jest lepiej niż dobrze. Auto zostało wyprzedane na trzy lata do przodu. Większość z nich trafi do garaży stałych klientów marki, którzy mają już w swoich zbiorach inne modele. 30 proc. pojazdów jest jednak przeznaczana dla nowych fanów, którzy chcą dołączyć do rodziny posiadaczy pojazdów z logiem szarżującego byka na masce.
Aktualnie w Polsce sprzedawanych jest łącznie 80 aut włoskiego producenta, z czego ok. 60 proc. to egzemplarze modelu Urus. Takie wyniki jeszcze parę lat temu nawet nie śniły się przedstawicielom marki - w momencie otwierania oficjalnego salonu w Warszawie w 2014 roku zakładano sprzedaż na poziomie 20 aut rocznie. Wizyta na premierowym pokazie została sfinansowana przez markę Lamborghini. Firma nie miała wpływu i wglądu w treść publikacji.