Houston mamy problem? Nie tym razem. Giganci wschodniej motoryzacji szukają pomocy w Mińsku i w Moskwie. Okazuje się, mimo licznych zamówień rządowych dwaj najwięksi producenci ciężarówek z Białorusi i z Rosji kiepsko radzą sobie z zupełnie nową konkurencją. Białoruski Maz i rosyjski Kamaz próbują łączyć siły, by przetrwać w nowej rzeczywistości.
To, co było nie do pomyślenia przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę teraz stało się wyjątkowo poważnym problemem. Maz i Kamaz całkiem dobrze radziły sobie na własnych rynkach, gdy wciąż można było legalnie kupić ciężarówki takich gigantów jak DAF, Iveco, Man, Mercedes, Renault, Scania, Volvo. Powód? Zagraniczne ciężarówki były znacznie droższe. Co innego w przypadku chińskiej konkurencji (ciężarówki z Chin dość długo lekceważono w Rosji), która pod względem cenowym stanowi śmiertelne zagrożenie.
Sytuacja jest poważna. Gdy zachodni producenci wycofali się z Rosji nastąpiła potężna chińska inwazja. Na wygłodniały rynek wkroczyło wiele firm z Chin oferując pojazdy wszędzie tam, gdzie były potrzebne. To ciągniki siodłowe do transportów długodystansowych, ciężarówki budowlane czy różne wozy specjalistyczne na potrzeby komunalne (śmieciarki, wozy asenizacyjne, dźwigi, pługi, itp.) czy dla służb takich jak m.in. straż pożarna.
Kluczowa chińska piątka producentów ciężkich pojazdów to Dongfeng, FAW, Foton, Shacman i Sitrak. Ich oferta okazała się tak atrakcyjna, że zdobyły aż 70 proc. udziałów w rosyjskim rynku. Rosyjskie firmy takie jak Gaz, Kamaz czy Ural nie były w stanie z nimi konkurować nie tylko z powodu poważnych problemów z utrzymaniem produkcji i dostępem do części zamiennych. W lokalnych mediach wspomina się o realizacji ważnych zamówień rządowych. Nietrudno zgadnąć, jakie kontrakty otrzymały priorytet. Większość mocy produkcyjnych wykorzystywana jest na potrzeby rosyjskiej armii i jej kulejącej logistyki. W praktyce zatem nawet wierni rosyjscy klienci, którzy preferują rodzime konstrukcje nie mieli wyjścia i musieli składać zamówienia u chińskich dostawców.
Oczywiście nawet rządowe zamówienia to za mało, by zapewnić sobie bezpieczną przyszłość. Stąd po latach (próby współpracy prowadzono już w 2011 r., ale niewiele z tego wyszło) wraca pomysł ściślejszej współpracy dwóch wschodnich gigantów. Rosyjski Kamaz zamierza lepiej kooperować z białoruskim MAZ (ta firma to jeden z kluczowych dostawców ciężkich ciągników dla wojska). Firmy zamierzają nie tylko ujednolicić stosowane podzespoły (to oznacza spore oszczędności i zwiększenie skali produkcji), ale chcą wspólnie stworzyć nową generację silników (w tej mierze obie marki znacząco ustępują zagranicznej konkurencji). Czy tym razem się uda? Bez wątpienia obie firmy są skazane na siebie.