Volvo FH. To nie tylko flagowy model ciężarówki ze Szwecji. To również pojazd, który przywołuje świetne wspomnienia. Przyznaję, że od lat Volvo FH kojarzy mi się z czasami międzynarodowego przewoźnika Pekaes i jego bazy w podwarszawskim Błoniu. Jeszcze w latach 90. żółte firmowe ciężarówki wyróżniały się na tle siermiężnych i wysłużonych modeli różnych firm jakich było jeszcze mnóstwo na drogach.
Nie wątpię, że zupełnie nowe Volvo FH Aero także będzie wyróżniać się na ulicach. Szwedzi obiecują bowiem sporo. Producent przekonuje, że FH Aero to nowy punkt odniesienia dla ciężkich pojazdów ciężarowych. Ciężkich i energooszczędnych.
Ponoć 24 cm robią różnicę. O tyle bowiem wydłużono przód w porównaniu do zwykłej ciężarówki FH, by zyskać znaczącą poprawę aerodynamiki. A nie jest tajemnicą, że im lepsze rezultaty w kwestii oporu powietrza tym łatwiej o niższe zużycie paliwa. Łatwiej również o mniejszy apetyt na prąd w przypadku napędu elektrycznego. A to nie wszystko. Volvo obiecuje także poprawę stabilności jazdy przy mocniejszym wietrze. I coś jeszcze. Uznano, że dzięki ulepszeniom nadwozia można poprawić odzysk energii podczas toczenia czy hamowania.
Szwedzi chwalą się technologią. Stąd tak długo oczekiwane (i opóźnione względem konkurencji) kamery zamiast lusterek (kabinę z tradycyjnymi lusterkami bocznymi można jednak zamówić). Na liście również system Volvo I-See, czyli tryb jazdy ekonomicznej bazującej na mapie topograficznej przechowywanej w chmurze oraz nawigacja z bardziej szczegółowymi mapami aktualizowanymi automatycznie. Nie zabrakło zmodernizowanego układu hamulcowego (zwiększona skuteczność i lepsza ekonomia) oraz pakietu monitorowania opon z predykcją zużycia i interwałów serwisowych. Z myślą o komforcie pomyślano o zestawu audio premium ze wzmacniaczem i subwooferem (łącznie 6 głośników) oraz kompletem wydajnych portów USB-C.
W ciągu najbliższych miesięcy (plany sprzedażowe na lata 2024 - 2025) pojawią się aż cztery wersje Volvo FH Aero. Do wyboru trzy rodzaje napędu: wysokoprężny, gazowy i elektryczny. Ukoronowaniem kolekcji będzie zaś Volvo FH16 Aero. To nowy król tras. Pod zgrabną kabiną skrywa bowiem wyjątkowo mocny silnik D17. Kierowca będzie mieć pod nogą, aż 780 KM (trwa wyścig o prymat mocy między Volvo a Scanią), 3800 Nm i 17 litrów.