Czerwiec to symboliczny moment na polskich drogach. Z początkiem miesiąca wchodzą przepisy, które "mają doprowadzić do rewolucji", a ich głównym celem jest poprawa bezpieczeństwa pieszych. Zdecydowanie najważniejszą zmianą jest więc poszerzenie pierwszeństwa pieszych na przejściach.
Do tej pory pieszy miał pierwszeństwo w momencie przechodzenie przez przejście, a od 1 czerwca zyska je już w momencie wchodzenia na nie. I bez nowych przepisów kierowca zbliżający się do przejścia miał obowiązek zachować szczególną ostrożność i musiał zmniejszyć prędkość tak, by móc w porę zareagować na nagłe sytuacje. Zmienia się to, że prowadzący pojazdy zostaną zobowiązani do obserwowania nie tylko przejść, ale również ich otoczenia, i będą musieli ustąpić pierwszeństwa pieszym wchodzącym na zebrę.
Pamiętajmy, że pieszy wciąż musi zachować szczególną ostrożność i upewnić się, że może wejść bezpiecznie na przejście. Od 1 czerwca musi też schować telefon do kieszeni, żeby się nie rozpraszać. Bezwzględne pierwszeństwo nie istnieje.
Nowe przepisy budzą spore kontrowersje. Zupełnie niepotrzebnie. Skupiamy się na kruczkach prawnych i bawimy się w prawników, interpretując każdy zapis w ustawie, a zapominamy, że wszyscy mamy jeden cel. I kierowcy, i piesi. Bezpiecznie wrócić do domu.
Na drodze musimy sobie pomagać. Nie zawsze kierowca nie puszcza pieszego na przejściu ze złośliwości. Czasem po prostu go nie zauważy. Powodów może być wiele - zamyśli się, jest zmęczony, jest słaba widoczność, samo przejście utrudnia dostrzeżenie pieszego, ktoś nieprawidłowo zaparkował samochód itd. Jako pieszy stawiajmy swoje bezpieczeństwo na pierwszym miejscu. Jak upewnić się, że kierowca nas widzi i na pewno zwolni, żeby nas przepuścić? Zapytaliśmy o to Klaudię Staniewską, psycholog transportu. W rozmowie zaproponowała prosty gest – wystarczy podnieść rękę i zamachać do kierowcy.
Dlaczego akurat machanie? Po pierwsze, nie jest to ofensywny gest, który mógłby poirytować kierowcę. Po drugie, jest prosty i szybki do wykonania. A po trzecie i bardzo ważne, powinien zwrócić uwagę kierowcy. W centrum miasta wystarczy spojrzenie i lekkie podniesienie ręki. Tylko, że w centrum kierowcy jadą wolno i spodziewają się, że będą musieli puścić pieszego. Znacznie niebezpieczniej robi się, kiedy pieszy chce przejść przez przejście na drodze, gdzie samochody jeżdżą szybciej, trudniej go dostrzec i brakuje sygnalizacji świetlnej. To w takich miejscach ewentualne potrącenia są najgroźniejsze. Zamachanie do jadącego samochodu może sprawić, że kierowca na nas spojrzy.
Kierowcy czasem zakładają, że powinni patrzeć tylko na wprost (przed siebie), a tymczasem powinni mieć szerokie pole widzenia (widzieć także to, co dzieje się po bokach). Nie patrzymy na boki, a jednak to tam, z lewej lub z prawej strony może być zagrożenie. Bardzo często kierowcy są skupieni, żeby na drodze patrzeć na wprost. Więc to machanie ręką dałoby możliwość, żeby dostrzec pieszego - mówi Klaudia Staniewska. - Ten ruch może spowodować lepszą widoczność - dodaje
Wczujcie się w kierowcę. W swoim samochodzie patrzy się na drogę przed siebie. Jeśli stoicie przy przejściu, na którym nie ma świateł, to kierowca może was po prostu traktować jako element krajobrazu. Każdy ruch sprawi, że przyciągniecie jego wzrok i pozwolicie na odpowiednią reakcję. Będzie mógł zwolnić i się zatrzymać, żebyście mogli przejść. Jeśli pomożecie kierowcy, to on pomoże wam bezpiecznie skorzystać z zebry.
Zwrócenie na siebie uwagi kierowcy to klucz do bezpieczeństwa pieszego. Tylko w ten sposób będzie miał stuprocentową pewność, że może bezpiecznie przejść przez zebrę. Dlatego warto spróbować nawiązać kontakt wzrokowy. W razie wątpliwości nie wahajcie się ani chwili – zamachanie nic was nie kosztuje, a na pewno sprawi, że zostaniecie dostrzeżeni. O czym jeszcze warto pamiętać?
Bądźmy bardziej empatyczni na drodze. I jako piesi, i jako kierowcy. I dla pieszych, i dla kierowców. Nowe przepisy nie powinny nigdy zwalniać z myślenia i doprowadzać do kłótni. Wspólnie musimy robić wszystko, aby zmniejszyć liczbę wypadków z udziałem pieszych. Bez edukacji i chęci współpracy żadne, nawet najlepsze prawo nic nie zmieni. To my - kierowcy i piesi - musimy to zrobić.
Klaudia Staniewska, psycholog transportu i bezpieczeństwa ruchu drogowego, psycholog kliniczny. Prowadzi własną pracownię psychologiczną w Legionowie, ul. Jagiellońska 8 (pracownia.psychotech@cdx.pl).