Ten wyścig wygląda dość komicznie. Bo na mecie ustawiły się motocykle z silnikami o pojemności 1000 cm3 i jeden rodzynek. Rodzynkiem tym był jednoślad wyposażony w motor 125 cm3. Wynik pojedynku jest przesądzony? Nie wydaje mi się. Bo choć przewaga mocniejszych rywali jest miażdżąca. Na torze wyścigowym wszystko może się zdarzyć. I tu właśnie się zdarza.
Kierowca motocykla 125 cm3 mocno stracił na starcie. "Litrówki" dosłownie wyrwały do przodu. To jednak było do przewidzenia. I początkowa porażka nie zraziła kierującego. Dopadł bowiem mocniejszych rywali już przy pierwszym łuku. Wyprzedził ich z zewnętrznej strony zakrętu, gdy ci skupili się w okolicy prawej linii. Po wyjściu z zakrętu dosłownie odciął drogę "litrówkom". Wjechał przed nie. W kolejnym zakręcie powiększył przewagę i tak aż do mety.
Jak to możliwe, że jednoślad z silnikiem o 8-krotnie mniejszej pojemności zwyciężył z rywalami? Składników tego sukcesu było pewnie wiele. Po części chodziło o brawurowo i ze sporą dozą fantazji wykonany manewr wyprzedzania. Po części zadecydować mógł lżejszy motocykl, który był po prostu łatwiejszy do opanowania w zakręcie i przez to pozwalał na rozwinięcie większej prędkości. Kluczowe były pewnie też umiejętności kierowcy. Bo te stanowią czasami większą część sukcesu.
Choć prawda jest taka, że na krętym torze wcale nie liczy się moc czy pojemność silnika, a właśnie zwinność. Zwycięstwo słabszego rywala wcale nie jest takie nieoczekiwane. I dobrze udowadniają to rekordowe wyniki osiągnięte np. na legendarnej pętli Nurburgring. Dla przykładu ważący około 700 kg Radical SR8 RX o mocy 430 koni jest praktycznie tak samo szybki, jak dysponujące stadem 770 koni i dwukrotnie cięższe Lamborghini Aventador SVJ. Powiem więcej, brytyjski samochód pobił m.in. Porsche 911 GT3 RS (992), Ferrari 296 GTB, Rimaca Neverę czy McLarena 720S.