Znajomość przepisów i umiejętność panowania nad pojazdem wystarczy do zdania egzaminu na prawo jazdy? Zdaniem większości kandydatów na kierowców tak. To jednak pogląd jedynie częściowy. Bo podczas próby podjętej na oczach egzaminatora w WROD-zie liczą się też drobiazgi. Drobiazgi, które mogą zadecydować o wyniku negatywnym.
O tym, jak kluczowe są drobne nawyki, przekonał się kandydat na kierowcę prawa jazdy kategorii A sfilmowany przez Szkołę Motocyklową. To oczywiście była inscenizacja. To nie zmienia jednak faktu, że w jej przypadku "egzamin" zakończył się po zaledwie 30 sekundach. Powód? Te są tak naprawdę dwa.
Można oczywiście powiedzieć, że inscenizacja jest przesadzona. Ona jednak de facto przesadzona nie jest. Bo egzamin na prawo jazdy to nie tylko poprawne nawyki, umiejętność panowania nad pojazdem i znajomość przepisów. To także taki mały teatrzyk. Kandydat na kierowcę musi wyobrażać sobie scenariusze potencjalne i wpisywać się w nie. Inaczej może dać powód egzaminatorowi do zakończenia sprawdzianu z wynikiem negatywnym.
Pamiętam wskazówki mojego instruktora, które mówiły m.in. o tym, że jak wsiądę do auta egzaminacyjnego i zobaczę, że fotel oraz lusterka są dostosowane do mojej pozycji, to i tak mam coś delikatnie zmienić. Żeby egzaminator widział, że pomyślałem o tej kwestii. To samo dotyczy także obowiązku zapinania pasów podczas jazdy po placu manewrowym. Po placu, który znajduje się poza drogą publiczną, a więc de facto obowiązku takiego nie ma...
To prowadzi do jednego wniosku. Mówi się o uczeniu kandydatów na kierowców pod egzamin. I to w dużej mierze prawda. Nie chodzi jednak o nawyki drogowe. Bardziej chodzi o takie właśnie niuanse. Rzeczy, które nie mają znaczenia dla późniejszej umiejętności prowadzenia, ale odgrywają ogromną rolę podczas egzaminu. Uczymy się ich po to, aby odegrać jak najlepiej swoją rolę w WORD-zie.