Dwie nowości Kawasaki są wbrew pozorom przełomowe, bo pomimo buńczucznych zapowiedzi wielu producentów, w kwestii elektrycznych jednośladów niewiele się dzieje. Na rynku są dostępne albo skutery na prąd o mało spektakularnych parametrach, albo pojazdy o imponujących osiągach i cenie. Tych drugich jest na lekarstwo, a przede wszystkim brakuje sensownie zaprojektowanych elektrycznych motocykli za rozsądną cenę. Jest szansa, że nowe elektryki Kawasaki wypełnią tę lukę.
Więcej o informacji o nowościach wśród jednośladów znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Jednocześnie zadebiutowała dwójka bliźniaków. Kawasaki Z e-1 to motocykl klasy naked, a jego brat Ninja e-1, jak wskazuje słynna nazwa to model o sportowej stylistyce i pozycji za kierownicą. Osiągi obu motocykli są podobne, bo mają takie same jednostki napędowe, a współczynnik mocy do masy własnej pozwala je zakwalifikować do klasy 125. To oznacza, że może nimi jeździć każdy, kto legitymuje się prawem jazdy kat. B.
Oba modele są przeznaczone do typowo miejskiej jazdy. Ich silniki osiągają maksymalną moc 12 KM (znamionowa moc to 6,8 KM) oraz 40,5 Nm momentu obrotowego dostępnego od startu. Niska masa własna motocykli powinna ułatwić poruszanie się nimi początkującym osobom. Kawasaki Z e-1 waży tylko 135 kg, a Ninja e-1 jest od niego cięższa o zaledwie 5 kg. Wysokość siedzenia to przyjazne dla wszystkich 785 mm, a każdy z nich został wyposażony w praktyczny schowek o poj. 5 l. Oba są również wyposażone w czytelne wyświetlacze TFT o przekątnej 4,3 cala, możliwość sparowania ze smartfonem oraz układy ABS.
Teraz czas na ciekawostki. Nowe elektryczne motocykle zostały wyposażone w interesujące tryby jazdy. Podstawowy ROAD pozwala na rozpędzenie się e-Ninją do prędkości 85 km/h lub 79 km/h w przypadku Z e1, ale jest też tryb ECO, który zwiększa zasięg kosztem maksymalnych prędkości, spadających odpowiednio do 60 km/h i 56 km/h. Jeśli dla kogoś są niewystarczające, może uruchomić funkcję e-Boost chwilowo (do około 15 s) zwiększającą prędkość maksymalną. W przypadku modelu Ninja rośnie do 99 km/h w trybie ROAD lub 73 km/h, jeśli włączony jest program jazdy ECO.
Kawasaki Z e-1 jest trochę wolniejsze, bo rozpędza się wówczas do prędkości 69 km/h w trybie ECO. Prędkość maksymalna po włączeniu funkcji e-Boost jest taka sama. To 99 km/h wynikające z ograniczenia nałożonego przez ustawodawcę na tę kategorię motocykli. Dodatkowo oba modele są zaopatrzone w tryb pełzania WALK, który ułatwia manewrowanie na parkingu. Ma również bieg wsteczny, bo jest to bardzo łatwe do zrealizowania w elektrycznym motocyklu, chociaż nie wiem, czy potrzebne, ze względu na bardzo niską masę własną.
Piętą achillesową obu modeli, jak to zwykle bywa w przypadku pojazdów na prąd, jest ich zasięg, który w obu przypadkach wynosi maksymalnie zaledwie 72 km. Uważam, że nawet w przypadku miejskiego jednośladu, minimalny zasięg bez ładowania powinien wynosić przynajmniej 100 km, ale japońskiemu producentowi udało się częściowo wyeliminować tę wadę. Akumulator trakcyjny o poj. 30 Ah można łatwo i szybko wymienić na drugi, a w komplecie z każdym nowym motocyklem są dostarczane ich dwie sztuki. Każdy można ładować w motocyklu albo po wyjęciu go (waży 11,5 kg) w domu. Ten proces zajmuje maksymalnie 3,7 h. Dzięki takiemu rozwiązaniu użyteczny zasięg rośnie do realnych 144 km. Nie przejedziemy tyle non stop, bo oczywiście trzeba zrobić przystanek na wymianę baterii czekających w domu lub pracy, ale jest to jakieś rozwiązanie.
Motocykliści przyzwyczajeni do niesamowitych osiągów będą oczywiście narzekać, że dwa nowe elektryczne modele Kawasaki mają raczej skuterowe parametry, ale w praktyce nie powinny być gorsze, niż w przypadku spalinowych motocykli klasy 125. Natomiast wygoda i łatwość użytkowania elektryków będzie większa, choćby ze względu na bagażnik i brak konieczności używania sprzęgła oraz skrzyni biegów.
Poza tym oba motocykle są lokalnie zeroemisyjne, co ma znaczenie dla coraz większej liczby osób, zwłaszcza młodszych kierowców. Pozostaje tylko czekać, aż producent poda konkrety. Mamy je poznać na przełomie 2023 i 2024 roku. Chodzi o czas rynkowej premiery oraz ceny obu motocykli. Do czasu pojawienia się jakichkolwiek rywali Kawasaki Z e-1 oraz Ninja e-1 będą ewenementem na europejskim rynku. Stawiam, że pierwszy z nich może cieszyć się sporym zainteresowaniem. W materiale wykorzystano zdjęcia producenta.