Nie lubię kategorii rozsądnych pojazdów, bo zazwyczaj są nudne. Jednak Hondzie udało się stworzyć taki jednoślad od podstaw i doprawić go sporą dozą frajdy. Nowy model XL750 Transalp z powodzeniem unosi na barkach ciężar poprzednika.
Więcej recenzji nowych motocykli i skuterów znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Stare Transalpy właśnie takie były. Mało ekscytujące, ale godne zaufania, uniwersalne i po prostu bardzo dobre. Dlatego ta nazwa stała się legendarna, a Hondy Transalp poprzednich generacji do tego pory można spotkać w najróżniejszych zakątkach świata, co jest najlepszym dowodem na ich trwałość i bezawaryjność. Po tygodniowych jazdach jestem przekonany, że z nowym modelem XL750 Transalp może być podobnie, bo poza dyskusyjnym wyglądem nie ma słabych stron.
Nowy Transalp jest bliskim krewnym następcy innego klasyka. Chodzi o naked bike Honda CB750 Hornet. Oba nowe modele mają dużo wspólnego ze sobą: silnik, rama nośna i układ przeniesienia napędu są niemal takie same. Hornetem jeździło mi się bardzo dobrze, ale znalazłem w nim kilka wad. W Transalpie wszystkie zniknęły, przez co zacząłem podejrzewać, że nowa konstrukcja Hondy została zaprojektowana pod kątem modelu turystycznego adventure, a nie naked bike'a.
Jedyne zalety Horneta w porównaniu z Transalpem to niższa cena i ciekawszy wygląd. W przeciwieństwie do większości osób z nowych motocykli Hondy to właśnie wygląd "szerszenia" podoba mi się bardziej, być może dlatego, że testowy egzemplarz był wyposażony w różne atrakcyjne akcesoria. Z Transalpem, którego oglądacie na zdjęciach, jest podobnie, ale nie dodają mu tyle uroku. Większość osłon zabezpieczających i deflektorów powietrza to opcje dostępne za dopłatą, ale mimo to nie do końca przekonuje mnie jego owiewka z małym reflektorem zaczerpniętym ze skromnego modelu CB500F. Za to biało-niebiesko-czerwone barwy testowego egzemplarza wyglądają bardzo rasowo. Poza tym to właściwie koniec krytyki nowego Transalpa, bo CB750 jest motocyklem bardzo bliskim ideału.
Użytkownicy nowego Horneta CB750 muszą się pogodzić z agresywnym charakterem tego modelu, który czasem przekracza granicę nerwowości. Tak działa połączenia zrywnego rzędowego silnika, który mimo tylko dwóch cylindrów woli wysokie obroty oraz bardzo zwinnego prowadzenia. Początkującym motocyklistom lub osobom szukającym spokoju może to trochę przeszkadzać.
Dobra wiadomość jest taka, że te cechy zostały w Transalpie wygładzone, ale nie zupełnie stłamszone. Model klasy adventure ma taką samą podstawową ramę, ale dłuższą ramę pomocniczą i wahacz oraz większe koła (21 cali z przodu oraz 18 cali z tyłu). Te zmiany poprawiły jego stabilność na zakrętach, ale jednocześnie nie sprawiły, że stał się ociężały. Nawet zawieszenie nie jest przesadnie miękkie. Efekt jest taki, że Honda XL750 to chyba najlepiej prowadzący się na asfalcie motocykl klasy adventure, jakim jeździłem. Komfort jazdy również jest bardzo wysoki i nie można mu nic zarzucić.
Pozycja za kierownicą nieco przypomina zmniejszony model Africa Twin, ale Transalp jest od niego dużo lżejszy (masa własna to 208 kg z płynami) i zwinniejszy. Być może właśnie dlatego nie pasują mi do niego wszystkie gmole i osłony. Nowy Transalp ma charakter bardziej wszędobylskiego modelu turystycznego, niż motocykla adventure na bezdroża. Mimo to na polnych drogach, a nawet po piasku jeździło się nim bardzo dobrze. Podejrzewam, że to zasługa niskiej masy, ale o dziwo nie przeszkadzały w tym nawet raczej asfaltowe opony.
Z silnikiem jest podobnie. Teoretycznie motor jest taki sam w obu modelach. To parallel-twin o rasowym dźwięku, pojemności 755 cm i mocy 92 KM, jednak podobno w Transalpie został przekonstruowany układ dolotowy, wydechowy i zmieniona elektronika sterująca silnikiem. W efekcie jest trochę bardziej elastyczny i bardziej lubi średnie obroty, co mi akurat odpowiada, zwłaszcza że dynamiki mu nie brakuje. Nawet z seryjnym tłumikiem dźwięk silnika jest zadziorny i rasowy. Osiągi nowego Transalpa są w zupełności wystarczające do miejskiej jazdy i podróży. Tym bardziej że wysoka (opcjonalna) szyba dobrze chroni przed wiatrem. Również skrzynia biegów z opcjonalnym quikshifterem pracuje lekko i precyzyjnie, niezależnie od tego czy używamy sprzęgła, czy je pomijamy.
Pozycja za kierownicą jest zaskakująco dorosła i znów przypomina trochę mniejszy model Africa Twin. Jedynym rozczarowaniem była obniżona opcjonalna kanapa w testowym egzemplarzu, przez co siedziało się na nim zaskakująco nisko, chociaż wciąż wygodnie. To pomagało w trakcie jazdy po piasku, ale wolałbym, żeby siedzenie było na standardowej wysokości 850 mm, bo lubię tę cechę motocykli adventure. Za to dla niższych osób Honda XL750 Transalp będzie wymarzonym modelem klasy adventure.
Elektronika pokładowa jest jeszcze bardziej zaawansowana niż w CB750 Hornecie. Jest dodatkowy piąty tryb jazdy po szutrze (Gravel) z możliwością wyłączenia ABS-u tylnego koła. Całość obsługuje się w trochę skomplikowany sposób krzyżakiem z lewej strony kierownicy i przy użyciu atrakcyjnego ekranu o przekątnej pięciu cali. Wolałbym, żeby poruszanie się po menu było nieco prostsze, ale można się do tego przyzwyczaić, a dostępnych opcji jest multum. Wśród nich znalazła się nawet centralna stopka, a motocykl stawia się na nią bardzo łatwo.
Tak samo jak w Hornecie przeszkadzała mi tylko jedna rzecz. Chodzi o brak wskaźnika zasięgu na zbiorniku paliwa. Dopiero kiedy zaczyna świecić się rezerwa, na wyświetlaczu pokazuje się orientacyjny zasięg na resztce benzyny, co trochę utrudnia planowanie podróży. Zbiornik ma pojemność 16,9 l, co przy średnim zużyciu w granicach 5-5,5 l/100 km powinno pozwolić na pokonanie przyzwoitych dystansów pomiędzy tankowaniami.
Honda XL750 Transalp ma jeszcze jedną dużą zaletę i jedną poważną wadę. Plusem jest dostępny opcjonalnie niezwykle wygodny top-box, czyli pojemny kufer mocowany na stabilnym stelażu. Jest wręcz przepastny (50 l), a w dodatku można go łatwo otworzyć i błyskawicznie założyć albo zdjąć. Jedną z większych wad motocykli moim zdaniem jest brak bagażnika, dlatego cenię takie rozwiązania i klasę adventure. Oprócz tego pełni rolę wygodnego oparcia dla pasażera lub pasażerki.
Dużą wadą każdego motocykla służącego do podróżowania jest brak tempomatu. W Hornecie przesadzał mi mniej, bo w miejskim motocyklu ważniejszy jest quikshifter, w który za dopłatą można wyposażyć oba nowe modele. Natomiast tempomat pozwala odpocząć prawej ręce w trasie i ogólnie zmniejszyć zmęczenie. Wielka szkoda, że nie można go zamówić nawet za dopłatą.
Brak tempomatu to dla mnie spory problem, ale więcej minusów nie znalazłem w trakcie 7-dniowej jazdy w różnych okolicznościach. Nowa Honda XL750 Transalp to żwawy i pełen charakteru motocykl, który budzi zaufanie w każdych warunkach. Może być praktycznym środkiem transportu w mieście, a jednocześnie pozwoli spełnić marzenia o dalekich wyprawach, w pojedynkę lub w dwie osoby. W dodatku jest spora szansa, że nigdy się nie zepsuje, a jego eksploatacja będzie tania. Pomimo moich narzekań na wygląd, jest całkiem rasowy, a duża liczba dostępnych akcesoriów pozwoli dopasować ten model do indywidualnych potrzeb.
Dodatki zauważalnie podniosą jego masę własną oraz cenę, ale trzeba przyznać, że kwota, którą trzeba za niego zapłacić, jest atrakcyjna. Cennik Hondy XL750 Transalp zaczyna się od 48 900 zł i to jest konkurencyjna oferta. Dlatego największa wada Transalpa może być taka sama, jak jego poprzedników. Wkrótce na ulicach może być ich pełno i wtedy okaże się, że to mało oryginalny środek transportu. Samochód udostępniła do testu firma Honda Motor Europe Limited Oddział w Polsce.