Być może nie zaśpiewam za zjawiskową Mirą Kubasińską z zespołu Breakout: "poszedłbym za tobą do samego piekła", ale na pewno lubię go "bardziej niż trochę". Chodzi mi o nowy model amerykańskiej marki Harley-Davidson, który cały błyszczy od chromu. Jazda nim to jak świętowanie 120. rocznicy istnienia firmy z Milwaukee.
Więcej recenzji nowych jednośladów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Nawiązanie do kultowego polskiego zespołu blues-rockowego nie jest przypadkowe i nie chodzi tylko o nazwę, taką samą jak w przypadku motocykla, którym niedawno jeździłem. Przed chwilą zacytowałem dwa z najpotężniejszych utworów w historii polskiej muzyki rozrywkowej. Można nie lubić zespołu Tadeusza Nalepy, ale trzeba go szanować, bo "Breakout" to legenda i kawałek Ameryki w środku przaśnego PRL-u. Z nowym Harleyem-Davidsonem jest podobnie. Dzięki nowemu modelowi Breakout 117 wreszcie zacząłem rozumieć tę markę.
Nowy model Harley-Davidson wreszcie obudził we mnie emocje, na które liczyłem, myśląc o tej marce. To nie są motocykle dla rozsądnych ludzi. Nie służą do przemieszczania się. Powstały po to, żeby budzić emocje, które trudno poczuć za kierownicami motocykli innej marki. A jakie to emocje? Znowu na usta cisną się słowa piosenki: "ale jak się tego nie bać?". Otóż można, tylko trzeba spróbować. Na początku Breakout trochę onieśmiela, bo jest potężny, ale kiedy wsiądziesz na niego i ruszysz z miejsca, niepewność szybko zmienia się zaufanie. Wtedy szybko poczujesz się jak bohater filmu "Easy Rider", którego grał Dennis Hopper (był to jednocześnie jego debiut reżyserski). Będziesz miał gdzieś to, czy Breakout jest gustowny i co myślą o nim inni ludzie. Ważne, że ty czujesz się dobrze na tym jeżdżącym kawałku USA.
Wśród innych kierowców i gapiów nowy Breakout budzi mieszane uczucia, ale przede wszystkim sympatię. Jest wyzywający, niektórzy powiedzą nawet, że trochę odpustowy, ale trudno go nie podziwiać na żywo. Jego wygląd to kwintesencja stylu tej marki. Sam wiem, że nie jest w do końca dobrym guście, ale wybaczam mu, bo przecież to Jankes. Pasują do niego chromy i ogromne przednie koło, tak samo jak złoty Rolex, pasuje do Tonego Soprano. Zdaję sobie również sprawę, że jest dla mnie ciut za duży, bo moja sylwetka nieco się różni od przeciętnego mieszkańca USA, ale Breakout dawał tak dużo przyjemności z jazdy, że zupełnie się tym nie przejmowałem.
Minimalistyczny negatywowy wyświetlacz LCD umieszczony na mostku też jest tu na miejscu, bo nie psuje idealnej linii motocykla. Jeśli nie siedzimy za kierownicą, prawie w ogóle go nie widać. Mały ekran przekazuje kierowcy tylko najważniejsze informacje: prędkość, wybrany bieg, ilość paliwa w zbiorniku, zasięg lub aktualne obroty. W seryjnym wyposażeniu jest też łatwy w obsłudze tempomat i kontrola trakcji. Jedno i drugie bardzo przydaje się w tym modelu. Denerwują mnie tylko kierunkowskazy w stylu H-D, bo ich włączniki są z obu stron kierownicy.
Co trzeba wiedzieć o nowej wersji modelu Harley-Davidson, która zadebiutowała w 2023 roku? Breakout jest potężny: duży i ciężki (310 kg), ale prowadzi się łatwiej i lepiej, niż można przypuszczać. Wbrew pozorom ten model lubi skręcać, chociaż robi to dostojnie. Trzeba się przyzwyczaić do sporej ociężałości i nisko umieszczonych podnóżków, a wtedy można zacząć czerpać przyjemność z jazdy. Źródłem mocy jest 102-konny silnik Milwaukee-Eight o poj. 117 cali sześciennych, czyli 1923 cm3. Jego konstrukcja to połączenie nowych i klasycznych rozwiązań. Ma popychaczowy rozrząd, po cztery zawory na cylinder, jest chłodzony jednocześnie cieczą i powietrzem.
Breakout 117 nie zachwyci przyspieszeniem fanów sportowych motocykli, ale ma imponujący moment obrotowy i niesamowicie głębokie brzmienie, nawet na seryjnym wydechu. Tzw. trójkąt kierowcy, czyli pozycja do jazdy, która zależy od usytuowania trzech elementów: kierownicy, podnóżków i kanapy, jest lepsza, niż przypuszczałem. Mimo wzrostu poniżej 180 cm było mi na nim całkiem wygodnie. Podnóżki w tym modelu nie są bardzo wysunięte do przodu, dzięki czemu można szybciej oprzeć na nich stopy, a do szerokiej prostej kierownicy stosunkowo łatwo sięgnąć. Owszem, kierowca siedzi lekko zgięty w literę "U", ale mimo to pozycja jest zaskakująco komfortowa, a siedzenie niezwykle wygodne.
Poza tym ten model Harleya nie służy do podróżowania, jazdy po bułki, ani do pracy. Z powodzeniem można to robić, ale nie do tego został zaprojektowany. Ten model to klasyczny cruiser, typowa miejska "bulwarówka" i właśnie tej roli sprawdza się doskonale. Jazdę Breakoutem najlepiej celebrować. Prawdziwą przyjemność czerpałem z przejażdżek bez istotnego powodu i bez pośpiechu. Wtedy najłatwiej zrozumieć, że klasyczne modele tej marki nie są idealne, ale jadąc nimi, czujesz się wyjątkowo.
Na temat motocykli Harley-Davidson panuje opinia, że nie hamują, nie skręcają i średnio przyspieszają. Jak jest w przypadku nowego Breakouta? Elastyczność sinika zrobi wrażenie na każdym motocykliście. To zasługa momentu obrotowego o wartości aż 168 Nm dostępnego przy 3500 obr./min, ale niżej też jest go bardzo dużo. Przyspieszenie w całym zakresie obrotów tego motocykla nie zaimponuje właścicielom naprawdę szybkich maszyn, ale obiektywnie jest naprawdę dobre. Breakout bez wysiłku rozpędza się do bardzo nieprzyzwoitych prędkości i robi to chętnie na każdym biegu. Skrzynia chodzi dobrze, chociaż z wyraźnym stukiem, a sprzęgło jest bardzo łatwe do wyczucia.
Błyszczący cruiser nawet nieźle skręca, chociaż jak wcześniej wspomniałem, robi to dość ociężale. Tak jest ze względu na dużą masę, płaski kąt główki ramy (34 stopnie), wielkie przednie koło (21 cali) i bardzo szeroką (240 mm) tylną oponę. Jednak wchodzi w zakręty całkiem zgrabnie, jeśli tylko zachęcimy go odpowiednio wcześnie, a później jedzie po nich, jak po sznurku. Najtrudniej skręcać w wolnych ciasnych łukach, jeśli na początku nie przechylimy Breakouta odpowiednio mocno. Natomiast gdy to zrobimy, nietrudno przytrzeć o asfalt podnóżkami. Najgorzej jest z hamowaniem z wysokich prędkości. Potężna klamka przedniego hamulca wymaga użycia dużej siły, ale nawet wtedy motocykl zwalnia przeciętnie.
Z kolei hamulec tylko koła trudno nacisnąć prawą stopą, bo na drodze stoi wielki stożkowy chwyt powietrza "heavy breather". Nawet jeśli to się uda, działa słabo, ale tak jest w większości motocykli. Mimo to potężnym cruiserem zaskakująco dobrze jeździ się bocznych drogach i w mieście. Przeciskanie się między autami również nie jest trudne, jeśli tylko nie staną bardzo blisko siebie. W miejskich warunkach trochę przeszkadzają wyjątkowo długie przełożenia skrzyni biegów. W przypadku Breakouta 117 pierwszy bieg służy nie tylko do ruszania, ale również do wolnej jazdy. Poza tym na początku znalezienie neutralnego biegu może sprawiać spory problem. Najlepiej go szukać przed zatrzymaniem motocykla.
Jakie są wady Breakouta? Poza tymi, które już wymieniłem, jeśli przyjrzeć się mu bliżej, da się znaleźć kilka niechlujnych kabelków i dosłownie jedną niedokręconą śrubkę od kierunkowskazu, za to prawie nie ma plastikowych części. Oprócz tego, jeśli bardzo szybko wyłączymy i ponownie włączymy zasilanie, komputer pokładowy wariuje, bo system nie zdąży się zresetować. Wówczas choinka świecących kontrolek, która powinna się pojawić tylko na chwilę (tzw. power-on self-test komputera pokładowego), zostaje z nami w czasie jazdy i jesteśmy pozbawieni jakichkolwiek informacji. Pośpiech w przypadku Harleya-Davidsona jest niewskazany.
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego motocyklami Harley-Davidson jeżdżą głównie starsze osoby? Przyczyn może być wiele, jedna jest oczywista. Dżentelmeni nie rozmawiają o cenach, ale trudno udawać, że nowy model Breakout 117 jest tanim motocyklem. W zależności od aktualnego kursu euro kosztuje nieco ponad 132 tys. zł i to tylko, jeśli wybierzemy bazowy czarny lakier. Czy warto za niego zapłacić aż tyle? Trudno wycenić emocje. Potencjalni konkurenci innych marek są od niego zauważalnie tańsi, natomiast nie stoi za nimi porównywalna legenda.
Gdyby Tadeusz Nalepa dorastał na Florydzie albo w Kalifornii, a nie w Rzeszowie, byłby równie sławny jak bracia Allman albo John Fogerty z Creedence Clearwater Revival. Nie da się tego udowodnić, ale jestem o tym przekonany, bo miał ogromny talent. Niestety jego muzyka powoli popada w zapomnienie. Na szczęście przejażdżka Harleyem-Davidsonem Breakout 117 rozwiewa wszelkie filozoficzne smutki. To nie jest najlepszy, ale z pewnością najbardziej oryginalny motocykl, jakim jeździłem. Aż się chce zanucić: "Jesteś wiatrem a ja polem, hej. Jesteś słońcem a ja cieniem". Dzięki niemu byłem na drugim brzegu tęczy. Motocykl wypożyczył do testu przedstawiciel marki Harley-Davidson na polskim rynku.