Youtuber bił rekord prędkości na drodze publicznej. Rozpędził się motocyklem do 300 km/h i zginął

Influencer z Indii nie przeżył przerażającego wypadku, który spowodował na jednym z najszybszych motocykli świata. Wygląda jednak na to, że chwilę przed śmiercią osiągnął swój cel - rozpędził się do 300 km/h. Zginął robiąc to, co kochał, ale czy było warto? Nie sądzę.

Agastay Chauhan miał 25 lat i mieszkał w Dehradun w północnych Indiach, około 250 km od Delhi. Zdobył dużą popularność, publikując na YouTube efektowne wideo, na których jeździł w wyjątkowo ryzykowny sposób. Występował tam pod pseudonimem PRO RIDER 1000, a jego wyczyny oglądały miliony osób. Przez niecałe trzy lata zdobył około 1,3 miliona subskrybentów, a ostatni film obejrzało prawie 3,5 miliona widzów. Nawet w Indiach, które są w tej chwili najludniejszym krajem świata, trzeba to uznać za spore osiągnięcie.

Więcej informacji o motocyklach i bezpieczeństwie na drogach znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Motocyklista z Indii chciał się rozpędzić do 300 km/h i osiągnął swój cel

Indyjski youtuber zginął 4 maja na drodze szybkiego ruchu z Agry do Delhi, około 47 km od stolicy. Wybrał się tam na wycieczkę wraz z czterema innymi motocyklistami. Wcześniej mówił, że planuje rozpędzić się do co najmniej 300 km/h, ale tak naprawdę chce sprawdzić, jak szybko uda mu się tam pojechać. Podobno chwilę przed wypadkiem osiągnął wymarzoną prędkość na swoim sportowym Kawasaki ZX-10R. Teraz fani go opłakują, ale mieszkańcy w okolicy pewnie oddychają z ulgą. W przeszłości Agastay Chauhan wielokrotnie naraził ich na śmiertelne niebezpieczeństwo.

Portal The Economic Times, który poinformował o koszmarnym wypadku, twierdzi, że Auchan jadąc bardzo wysoką prędkością, uderzył w stalową barierę oddzielającą jezdnię w obu kierunkach. Efektem była kraksa, w której poniósł śmierć na miejscu. W wyniku uderzenia o asfalt jego kask rozpadł się na małe kawałki. Służby ratunkowe przybyły bardzo szybko na miejsce wypadku, ale mogły tylko stwierdzić śmierć kierowcy i zabrać jego zwłoki do kostnicy. Po sekcji jego zwłoki zostały przekazane rodzinie.

Kierowca Kawasaki jeździł niebezpiecznie nawet w zatłoczonym mieście

Kilka dni temu youtuber opublikował film, na którym jedzie z rodzinnej miejscowości do stolicy Indii, momentami rozpędzając się do 279 km/h, ale jemu to nie wystarczyło. Wyczyn obejrzały miliony, co mogło dodatkowo rozpalić ambicje hinduskiego motocyklisty. Koniecznie chciał osiągnąć prędkość 300 km/h, dlatego powtórzył ryzykowną próbę zaledwie kilka dni później. Na niemal wszystkich publikowanych filmach Agastay jeździł w niebezpieczny, nieodpowiedzialny i ryzykowny dla wszystkich sposób. Nie szanował innych ludzi. Straszył ich dźwiękiem silnika, mijał niebezpiecznie blisko innych z wysoką prędkością. Jeździł tak, jakby myślał wyłącznie o sobie, a jednocześnie nie prezentował wybitnych umiejętności. Dlatego podejrzewam, że miał równie dużo przeciwników, co zwolenników.

 

Agastay Chauhan zapomniał, że miejscem na takie popisy jest tor wyścigowy

Youtuberowi zdarzało się jeździć różnymi jednośladami, ale jego dumą było Kawasaki Ninja ZX-10R. To sportowy jednoślad o osiągach porównywalnych z bolidem Formuły 1. Przy masie własnej nieznacznie przekraczającej 206 kilogramów dysponował silnikiem, który rozwijał moc do 213 koni mechanicznych. To znaczy, że na każdy kilogram masy motocykla przypadał więcej niż jeden koń mocy.

Takie parametry zapewniają niebotyczne osiągi, które są praktycznie niemożliwe do wykorzystania na publicznych drogach. Motocykle tak klasy supersport powstały głównie do jazdy po wyścigowych torach, ale nie ma formalnych przeszkód, żeby jeździć nimi po drogach publicznych. W takim przypadku wskazana jest jednak spora doza zdrowego rozsądku, którego ewidentnie zabrakło 25-latkowi z Indii. Jego poprzednie wideo są najlepszym dowodem na to, że zginął nie tylko dlatego, że prześladował go pech. Na YouTube można oglądać wyczyny wielu gwiazd jego pokroju, ale Agastay jeździł wyjątkowo niebezpieczny sposób i w warunkach, które po prostu nie nadają się do używania sportowych motocykli.

Spodziewałem się, że youtuber może tak skończyć, ale mimo wszystko mi przykro

W czołówce swoich filmów Chauhan często umieszczał informacje, że to wideo zostało wyprodukowane przez profesjonalistę i w bezpiecznych warunkach. Pewnie sam nie wierzył w to kłamstwo. Przestrzegał, żeby go nie naśladować, ale jego zachowanie przeczyło tym słowom. Mieszkaniec Indii rozpędzał się do absurdalnych prędkości w dynamicznym i nieprzewidywalnym ruchu miejskim, pędził 300 km/h po zaniedbanych autostradach, które od dziesiątków lat nie były zmodernizowane, często nawet nieremontowane. Dlatego ryzykował jeszcze bardziej, niż inni youtuberzy jego pokroju, aż w końcu zapłacił za to najwyższą cenę.  Można się było tego spodziewać, co nie znaczy, że inni youtuberzy chwalący się przekraczaniem granic rozsądku na publicznych drogach, nie skończą podobnie. Większość z nich jest przekonana, że nigdy nie popełni błędu i jeździ, jakby była nieśmiertelna, ale wszyscy się mylą. Pomyślmy o tym zawsze, kiedy oglądamy ich wyczyny. Też jesteśmy troszkę winni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.