Już przed spotkaniem z Yamahą XSR125 Legacy wiedziałem, czego się po niej spodziewać, bo rok temu jeździłem standardowym modelem XSR125. Byłem wtedy zaskoczony jak dojrzałym, dopracowanym i sporym motocyklem jest stodwudziestkapiątka Yamahy. Jeśli ktoś ma powód, żeby jeździć sprzętem tej klasy, to będzie jeden z najlepszych wyborów.
Więcej testów motocykli znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Tylko jakie mogą być powody? Wymyśliłem trzy. Pierwszy to brak prawa jazdy kat. A, drugim jest respekt przed szybszymi motocyklami, a trzecim niższa cena. Z tego wynika, że kategorią najmniejszych motocykli powinni być zainteresowani początkujący kierowcy jednośladów. Najczęściej tacy, którzy dopiero przygotowują się do egzaminu, ewentualnie ci, którzy kładą nacisk na ekonomiczną jazdę i nie będą tęsknić za osiągami mocniejszych maszyn.
Większość osób, która nie planuje zdobywania prawa jazdy kat. A, wybiera praktyczniejszy i łatwiejszy w obsłudze skuter. Jeśli ktoś już ma motocyklowe prawo jazdy, najczęściej kupuje szybszy model. To mocne zawęża krąg odbiorców motocykli klasy 125, szczególnie że cały rynek jednośladów w Polsce nie jest duży.
Za to Yamaha XSR125 Legacy nie musi być modelem wyłącznie dla nastolatków, bo ma całkiem słuszne (jak na klasę 125) wymiary. Kanapa jest na wysokości 815 mm, czyli wyżej, niż wielu dorosłych naked bike'ach. Dzięki temu nadaje się nie tylko dla młodego, ale każdego kierowcy. Motocykl Yamahy jest całkiem wysoki, ma szeroką kierownicę i zapewnia wygodną pozycję do jazdy. Na początku przeszkadzała mi trochę właśnie kierownica, która wydawała się za duża, w porównaniu z resztą motocykla, ale szybko się do tego przyzwyczaiłem.
Yamaha jest też naprawdę lekka (140 kg) i dość krótka (1960 mm, a rozstaw kół to 1330 mm), co wpływa negatywnie na stabilność, a pozytywnie na zwrotność. Skojarzenia z jazdą skuterem nie są bezzasadne, bo uczucie w czasie inicjowania zakrętów jest podobne, ale mamy prawdziwe biegi, sprzęgło i większe koła.
Również osiągi małego 15-konnego silnika są przyzwoite, jeśli tylko na chwilę zapomnimy, jak przyspieszają "prawdziwe" motocykle. Yamaha XSR125 Legacy rozpędza się podobnie do skuterów klasy 125 i jest niemal tak samo zwinna.
Dlatego to może być znakomity odpowiednik miejskiego skutera, dla kogoś, kto nie chce jeździć jednośladem z przekrokiem, bagażnikiem i skrzynią biegów CVT. Nawet dźwięk jednocylindrowej jednostki napędowej jest stosunkowo atrakcyjny, a zużycie paliwa niskie. W zależności od stylu jazdy wyniesie między 2, a 3 l/100 km.
Również skrzynia biegów pracuje bardzo lekko i ładnie, co jest istotne, bo będziemy bez przerwy zmieniać przełożenia w czasie jazdy. Pierwszy bieg jest tak krótki, że kojarzy się z motocyklami terenowymi. Drugi trzeba włączać niemal od razu po ruszeniu. Kierowca ma do dyspozycji okrągły negatywowy ekran LCD, który jest prosty, ale wbrew pozorom czytelny i wyposażony we wszystkie niezbędne funkcje: obrotomierz, wskaźnik biegu i poziomu paliwa w zbiorniku. Największą wadą małej Yamahy jest nieco zbyt sztywno zestrojone zawieszenie, co trochę przeszkadza, jeśli tylko droga nie jest gładka jak stolnica.
Mój kłopot z wersją Legacy jest następujący: jest znacznie droższa (kosztuje 24 200 zł kontra 21 500 zł) od zwykłych modeli XSR125, a nie wygląda bardziej efektownie. Owszem, szprychowe koła są urocze, aluminiowa osłona tłumika chyba lepsza, niż czarna, ale już nostalgiczne barwy akurat mnie podobają się mniej, niż żywe kolory normalnej Yamahy XSR125.
Zwłaszcza że na 2023 japoński producent przygotował atrakcyjne niebieskie i białe malowanie. Wygląda na to, że Yamaha sama sobie wbiła nóż w plecy. Po prostu już normalny model XSR125 jest tak dobry i wygląda tak efektownie, że trudno w nim cokolwiek poprawić.