Niedawno całkiem przypadkiem natrafiłem na bardzo ciekawą historię o pewnym czeskim lotniku. Pisałem dla brytyjskiego miesięcznika "Aeroplane" duży materiał o zwycięstwach polskich pilotów i polskich samolotów w międzynarodowych turniejach lotniczych Challenge w latach 1932 i 1934.
Więcej tekstów na temat historii motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Przeglądałem masę źródeł i, jak to często bywa, po nitce do kłębka trafiłem na ślad wyjątkowego życiorysu. Otóż w 1934 roku na polskim samolocie RWD-9W, zakupionym ze składek społecznych, w Challenge wystartował znakomity pilot czechosłowacki, Jan Anderle. Skąd wiedziałem, że nie był to byle kto? W konkurencji wymagającej lotu z najniższą możliwą prędkością zajął drugie miejsce, zaś w klasyfikacji generalnej na koniec zawodów znalazł się na ósmej pozycji. Ósme miejsce stanowiło nie lada wyczyn w obliczu ostrej walki zespołów Polski i Niemiec. Postanowiłem dowiedzieć się więcej o czechosłowackim lotniku.
Dość szybko zrobiło się ciekawie. Okazało się, że urodzony w roku pańskim 1900 w miejscowości Vyskov, 35 km od Brna, Anderle, to człowiek o wyjątkowo silnym charakterze, który miał na koncie znacznie więcej osiągnięć, niż tylko dobre miejsce w finale Challenge des Avions de Tourisme International w 1934 roku w Warszawie. Początkowo kształcił się jako mechanik i maszynista parowozu, a w roku 1918 jako żołnierz austro-węgierskiej armii trafił na front włoski. Trzy lata po wojnie wstąpił do czechosłowackich sił zbrojnych, gdzie odbył szkolenie lotnicze i, jako człowiek o stosownych predyspozycjach, został wybrany do szkolenia na instruktora pilotażu, którą to pracę potem faktycznie wykonywał.
Następnie został zatrudniony jako fabryczny pilot doświadczalny w zakładach lotniczych Letov. Pozostał wierny tej wytwórni przez wiele lat, z roczną przerwą na pracę w roli zakładowego pilota potentata obuwniczego Bata i również roczną w roli pilota doświadczalnego w słynnej fabryce silników lotniczych Walter. Od początku swojej kariery lotniczej próbował sił w rozmaitych zawodach sportowych. Już w roku 1926 wygrał, lecąc samolotem Letov, lot okrężny wokół Czechosłowacji.
Wystartował w Challenge w roku 1932 na samolocie włoskiej produkcji Breda Ba.15S, zaopatrzonym w specjalnie przygotowany czechosłowacki silnik Walter Junior. Był to dyspozycyjny samolot wytwórni Walter, użyczony pilotowi Anderle. Na następne zawody Challenge, dwa lata później, dzięki składkom społecznym zakupiono dla ekipy Czechosłowacji dwa egzemplarze polskiego samolotu RWD-9W. Od płatowców polskiej ekipy różniły się one zastosowanym silnikiem, gdyż zamiast polskiego, prototypowego GR-760 zaopatrzono je w sprawdzony silnik Walter Bora. Ósme miejsce w klasyfikacji końcowej zawodów, które nie tylko były sprawdzianem wytrzymałości załogi i samolotu, ale także zawierały wiele trudnych konkurencji, stanowiło naprawdę ogromne osiągnięcie czechosłowackiego pilota.
Anderle, człowiek obdarzony nadmiarem energii, na tym nie poprzestał. Podczas lotu samolotem myśliwskim Letov S-331, napędzanym produkowanym przez zakłady Walter na licencji francuskiej silnikiem Mistral, osiągnął rekordową wysokość 10651 metrów. Udało mu się także osiągnąć prędkość maksymalną 407 km/h, co w owym czasie oznaczało, iż samolot ten stał się najszybszym czechosłowackim myśliwcem. Pilot, potrafiący w pełni wykorzystać potencjał samolotu, poleciał nim do Jugosławii oraz do Bułgarii, by tamtejszym władzom cywilnym i wojskowym zademonstrować zalety sprzętu, który czechosłowacki producent miał nadzieję wyeksportować.
W wolnym czasie Czech zajmował się projektowaniem pojazdu jednośladowego, który, według niego, miał kierowcom dać wrażenia podobne do tych, które pilot odczuwał w trakcie lotu samolotem. Nad kabinowym motocyklem o nazwie "Dalnik" pracował w latach 1938-41, gdy z oczywistych względów nie mógł pracować jako pilot.
Nadwozie prototypu zbudowała słynna firma karoseryjna Sodomka, zaś napędzał go silnik Jawa. Na marginesie: firma z miejscowoci Vysoke Myto, założona przez Josefa Sodomkę, karosowała nie tylko pojazdy czechosłowackie. Budowała także przepiękne nadwozia dla aut marek Maybach i Rolls-Royce. Podczas okupacji ktoś z przyjaciół doniósł na Jana Anderle do Gestapo i wiadomo, że był przez hitlerowców wielokrotnie przesłuchiwany. Co oznaczało przesłuchanie w Gestapo, tłumaczyć nie trzeba.
Po zakończeniu wojny uradowany wolnością patriota Anderle, jak wielu mieszkańców Czechosłowacji, nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo stalinowskim państwem stanie się jego kraj. Doświadczonego pilota zatrudniła wytwórnia samolotów Aero, której dwusilnikowe płatowce Ae.45 dostarczał on potem klientom na całym świecie.
Nie tylko dostarczał, także szkolił na nich pilotów i wykonywał loty pokazowe. W 1949 w Birmingham, startując z lotniska Elmdon, wygrał zawody o nazwie Norton Griffiths Challenge Trophy (część składowa King's Cup Air Race). Przeleciał także Saharę. Podczas jednej ze służbowych podróży do Wielkiej Brytanii pozostał na miejscu, studiowała tam bowiem jego córka.
Po trzech miesiącach postanowił jednak wrócić do Czechosłowacji, do czego namówiła go żona, ale na miejscu czekała już na niego komunistyczna bezpieka. W błyskawicznym tempie oskarżono bohatera narodowego o zdradę i szpiegostwo na rzecz Zachodu, a następnie w pokazowym procesie skazano na śmierć. Władze po jakimś czasie wyrok łaskawie zmieniły na 15 lat ciężkich robót.
Pierwsze pięć spędził w kopalniach uranu w Jachymowie, w straszliwych warunkach, wydobywając surowiec dla radzieckich bomb atomowych. Na szczęście przeżył, w przeciwieństwie do wielu innych więźniów politycznych wysyłanych w to samo miejsce. Kolejne dwa lata spędził w więziennym szpitalu. Amnestia w 1957 roku "złagodziła" resztę kary. Przez sześć lat Jan Anderle pracował z łopatą na budowie wielkiej zapory wodnej.
Po wyjściu na wolność były pilot powrócił do pracy nad swoim jednośladowym pojazdem drogowym, czego efektem było wozidełko o nazwie "Frontcar", które stanowiło połączenie niewywracalnego motocykla jego pomysłu z zawieszoną przed przednim kołem kabiną pasażerską. W 1967 roku udało mu się wyemigrować do Niemiec, a potem przenieść do Francji.
Osiadł w okolicach Miluzy. Ironia losu: ten światowej klasy pilot znalazł zatrudnienie na lotnisku w Habsheim, ale jako tokarz w lotniskowym warsztacie. Nadal pracował nad swoim wymarzonym kabinowym motocyklem. Jednocześnie znajdował się pod obserwacją agentów StB, czyli czechosłowackiej tajnej policji, która najwyraźniej uważała go wciąż za wroga ludu.
Podczas zawodów w akrobacji samolotowej Anderle poznał Szwajcara, Arnolda Wagnera, który zgodził się na założenie wspólnej firmy, mającej produkować rozwinięty przez Czecha motocykl z kabiną. W trakcie prac rozwojowych, w 1982 roku, Anderle zmarł. Szwajcar rok później zarejestrował pierwszy z dwóch patentów na motocykl z kabiną i chowanymi kołami bocznymi, a od 1984 roku jego firma Peraves AG wytwarzała zaopatrzony w kompozytowe nadwozie pojazd o nazwie Ecomobile. Przed laty widywałem te dziwne, szybkie maszyny relatywnie często w Szwajcarii, lecz nie znałem wówczas ich rodowodu. Napędzane były silnikami motocyklowymi BMW, aczkolwiek dość wcześnie zaczęto budować także wariant o napędzie elektrycznym.
Od roku 2009 w produkcji uczestniczył zakład w Czechosłowacji, aż wreszcie w roku 2014 szwajcarska firma została zamknięta i od 2016 r. jedynym producentem pojazdów MonoRacer powstałych według pomysłu Jana Anderle jest czeskie przedsiębiorstwo Peraves CZ, z Gustavem Prochazką i Arnoldem Wagnerem na czele.
Historia zatoczyła koło, "Dalnik" wrócił do domu. Od kilku lat firma nie produkuje już pojazdów z silnikami spalinowymi BMW, ale nadal chętnie je serwisuje i naprawia. Podstawowy model ma napęd elektryczny i występuje też w wersji dla osób niepełnosprawnych.
Historia, na którą natrafiłem przez przypadek, wcale nie przypomina więc przysłowiowego czeskiego filmu. To historia wielkiej determinacji narodowego bohatera, którego nie złamała komunistyczna władza i którego techniczne dziedzictwo żyje do dziś.
***
A samego Jana Anderle wraz z pierwszą, przedwojenną wersją jego pojazdu, legendarnego "Dalnika", można zobaczyć tutaj: